12 September 2012

cambodia Świątynie Angkoru

Po cudownym rejsie rzeką Siem Reap do miasta...Siem Reap - jesteśmy. Lekko co prawda oszołomieni po gorącym powitaniu, które zgotowali nam kierowcy tuk-tuków, ostatecznie udało nam się dojechać bez problemów do naszego hostelu, znajdującego się w samym centrum miasta (u stóp legendarnego targowiska Psar Chaa, minutkę od restauracyjnej The Alley i imprezowej Pub Street). Oczywiście to nie miasto samo w sobie nas do siebie przyciągnęło ale znane wszystkim, przynajmniej ze słyszenia, Świątynie Angkor.

Tytułem wstępu (najkrócej jak się da, obiecuję!) Angkor to współczesna nazwa stosowana do Imperium Khmerów istniejącego od początku IX wieku do połowy XV. Ale popularnie nazywa się w ten sposób kompleks miejski i świątynny znajdujący się zaledwie kilka kilometrów od miasta Siem Reap. Oczywiście kilkudziesięciu władców zasiadało na tronie imperium przez te kilka wieków, warto wymienić trzech: Dżajawarmana II (panujący w latach 802-850, wyzwoliciel i założyciel, pierwszy bóg-król), Surjawarmana II (1113-1150, budowniczy Angkor Wat) i Dżajawarmana VII (1181-1218, samozwaniec, ostatni wielki król). Po śmierci tego ostatniego Imperium znacznie osłabło. Powodów ostatecznego upadku jest kilka: stolica była droga w utrzymaniu, położona niestrategicznie w dżungli niedaleko rosnących w siłę Tajów i daleko od morza, więc i handlu, a system irygacyjny stanowiący nigdyś potęgę państwa (pozwalał na dwukrotne zbiory ryżu rocznie) z czasem przestał być wydajny. Nie można zapominać, że mówimy tu o wyżywieniu milionowej metropolii (w tym czasie Paryż to była kilkutysięczna wioska). Stolicę przenisiono więc do Phnom Penh. A Angkor? Angkor porzucono w dżungli, niech zarasta. Oczywiście nie do takiego stopnia, jak to się w Europie mówi (słynny mit o "odkryciu" zaginionego średniowiecznego miasta). Przez cały czas bowiem, światynie były zamieszkiwane przez mnichów (nawet jeśli nie zajmwali się oni ich utrzymaniem czy konserwacją). Faktem jest natomiast, że spopularyzowanie Angkoru dla szerokiej publiczności nastąpiło dzięki Francuzowi Henriemu Mouhotowi w drugiej połowie XIX wieku.

Do tego krótkiego historycznego rysu dodam adnotację kulturalno-religijną. Legenda o powstaniu Kambodży wywodzi się z historii hinduskiego księcia Preah Thongu, wygnanego z Delhi, który zakochał się w córce króla węży Nagaradży. Po ślubie Nagaradża podarował im ląd, który wynurzył z wody, i który nazwano Kambudżą. I jest w tym micie, jak to zazwyczaj bywa, ziarno prawdy. Mieszkańcy Kambodży różnią się wyglądem od pozostałych mieszkańców Indochin - ich skóra jest dużo ciemniejsza. Khmerowie wywodzą się bowiem od pierwszych kolonizatorów tego regionu - Indusów (Tajowie przybyli w późniejszym czasie z północy, Czamowie z południa). Stąd też funkcjonowanie w państwie Angkoru na równorzędnych prawach dwóch religii wywodzących się z Indii: braminizmu i buddyzmu (a nawet ich praktykowanie naraz). Początkowo świątynie Angkoru budowane były ku czci Wisznu lub Śiwy ale z czasem motywy i symbole buddyjskie były dokładane. A Naga, wężokształtne bóstwo, odgrywa ważną rolę w obu religiach: strzeże wejścia do buddyjskich watów, symbolizuje nieśmiertelność i reinkarnację w hinduiźmie. Te wszystkie elementy, które tu cytuję, są ważne dla zrozumienia złożoności kultury Khmerów.

Wracam do naszego zwiedzania. Wykupiliśmy trzydniowy bilet wstępu na teren kompleksu zabytkowego (40$), który jest bardzo (sic!) rozległy - zajmuje bowiem ponad 1 000 km². Postanowiliśmy dwa pierwsze dni dać się wozić tuk-tukowi, a w ostatni dzień na spokojnie przejechać się tam na rowerach. Żeby móc odwiedzić wszystkie świątynie, potrzeba by chyba miesiąca, postaramy się zobaczyć jak najwięcej w ciągu tych trzech dni.

Nasza wizyta zaczyna się od razu od mocnego akcentu: Angkor Vat. Najlepiej zachowana świątyna, najlepiej odrestaurowana - wyjątkowa w formie i symetrii. Jest to największy budynek religijny na świecie. Zbudowany przez Surjawarmana II ku czci boga Wisznu, z którym się on identyfikował (ostatecznie stał się jego mauzoleum). Budowano go przez ponad trzydzieści lat. Trzeba dodać, że centralna świątynia (poza murami obronnymi, murami wewnętrzynymi, bibliotekami) jest zbudowana na planie świątyni-góry. Ten motyw powraca bardzo często - jest to odwołanie do hinduskiej kosmologii i Meru - mitycznej góry stanowiącej oś świata. Co oznacza to w praktyce? Piramidalną konstrukcję - jest kilka poziomów, najważniejsze sanktuarium znajduje się najwyżej, a schody z każdym piętrem robią się coraz bardziej strome (szerokość na mniej niż pół stopy). Podobno dlatego, że trzeba się namęczyć aby osiągnąć szczyt. Angkor Vat jest to pierwsza świątynia, która odwiedzamy - zajmuje to nam ze dwie godziny. W związku w faktem, że nie możemy wejść na ostatni poziom (nieodpowiednie odzienie i nie wpisanie się na listę wczesnym rankiem), nie do końca jesteśmy w stanie zaobserwować tę magiczną symetrię... (uda się to nam dopiero następnego dnia i to w nieoczekiwany sposób). Na dodatek wszystkie zdjęcia tu robione są pod światło, więc nie do końca możecie wyobrazić sobie jak to wygląda... Przepraszamy!

angkor

angkor

angkor

Około dwóch kilometrów dalej wpadamy na kolejną świątynię: Phnom Bakheng. Ta jest nie tylko piramidalna ale dodatkowo zbudowana na pagórku. Dzięki temu roztaczają się z niej przepiękne widoki. Jest to jedno z ulubionych miejsc turystów o zachodzie słońca (widać stąd Angkor Vat).

angkor

angkor

angkor

Zatrzymujemy się na chwilkę przy Baksei Chamkrong, jedna z niewielu świątyń zbudowanych z cegieł.

angkor

Stąd prawie od razu docieramy do południowej bramy miasta Angkor Thom. Z pięciu jest ona najlepiej odrestaurowana. Wysoka na 20 metrów, ozdobiona trąbami słonia (kamienymi) i czterema ogromnymi twarzami spoglądającymi na cztery strony świata (przyjrzyjcie się dobrze na samej górze!). Te twarze to wizerunki Buddy Awalokiteśwary (współczujący bodhisattwa) - widzimy je po raz pierwszy, nie wiemy czy ich enigmatyczny uśmiech jest zatroskany, smutny czy zadowolony. Przed samą bramą, z lewej w rządku stoi 54 bogów, a po prawej 54 demonów, większość posągów posiada głowy (podobno przy pozostałych bramach głów nie mają).

angkor

angkor

Wjeżdżamy na teren miasta Angkor Thom, zbudowanego na planie idealnego kwadratu, otoczonego wysokim murem i fosą. Jego założyciel, Dżajawarman VII, umieścił w jego centrum świątynię Bajon. Tak jak Angkor Vat nie rzucił nas na kolana, tu jesteśmy pod absolutnym wrażeniem. Bajon to kolejna świątynią-góra złożona z 54 wież ozdobionych (z czterech stron) 216 twarzami Buddy Awalokiteśwary. Można je zobaczyć z każdego miejsca w świątyni - ponad nami, pod nami, na tym samym poziomie...ich wzrok ciąży wręcz na nas. Specjaliści twierdzą, że podobieństwo wizerunków do króla Dżajawarmana VII jest uderzające - no ale w końcu utożsamiał się on z Buddą. Te twarze są jednocześnie surowe i współczujące, mają symbolizować potęgę, autorytet ale i życzliwość - cechy, które powinien mieć każdy władca.

angkor

angkor

angkor

angkor

Nieopodal znajduje się kolejna świątynia: Baphuon. Jest dużo starsza niż Angkor Thom, została zbudowana w pierwszej połowie XI wieku. Prowadzi do niej 200 metrowy trakt z piaskowca. Niestety dla mnie droga kończy się u stóp schodów, powód: za krótka spódniczka i odkryte ramiona. Wysylam więc Remiego, ale ten wraca po kilku minutach, stwierdzając, że wnętrze jest ogromne, trzeba by mu poświęcić więcej czasu (no i nie chce mnie zostawiać samej na słońcu w zenicie). Wrócimy tu na spokojnie ostatniego dnia.

angkor

angkor

angkor

angkor

Przejdziemy się następnie wzdłuż Tarasu Słoni i Tarasu Króla Trędowatego i...pójdziemy na obiad - trzeba się posilić i napoić. To na tyle, przynajmniej na razie, jeśli chodzi o Angkor Thom, wyjeżdżamy przez jedną z dwóch bram wschodnich - Bramę Zwycięstwa. Zatrzymujemy się przy dwóch bliźniaczych świątyniach: Chau Say Tevoda i Thommanon. Pierwsza jest aktualnie odrestaurowywana przez Chińczyków na wzór sąsiedniej, mocno odświeżonej przez ekipę francuską (EFEO) w latach 60.

angkor

angkor

Następnie wspinamy się na samą górę świątyni piramidy Ta Keo: jej schody są naprawdę strome! Nie została ona nigdy ukończona: po pierwsze piaskowiec użyty do jej konstrukcji jest bardzo twardy, co uniemożliwiło rzeźbienie zdobień. Po drugie, król Dżajawarman V jej inicjator, zmarł w trakcie jej budowania. Specjaliści mówią, że gdyby ją skończono, byłaby jedną z najpiękniejszych w Angkorze.

angkor

Nasza kolejna wizyta to ta, której najbardziej wyczekujemy: Ta Phrom. Pozostałe świątynie ukazują przede wszystkim geniusz ich konstruktorów, ta jest inna: ona przedstawia potęgę dżungli. To tutaj kręcono kilka scen filmu Tomb Raider z Angeliną Jolie (nie widziałam!). Jesteśmy pod wrażeniem drzew które przez setki lat wrosły się w strukturę, w mury świątyni. To puchowce pięciopręcikowe: mają naprawdę ogromne korzenie. To miejsce ma swój klimat i czar, nie jest odrestaurowane tak jak Angkor Vat, ale dzięki temu właśnie możemy wczuć się w skórę pierwszych Europejczyków "odkrywających" na nowo zapomniane miasto.

angkor

angkor

angkor

angkor

angkor

Jeszcze krótkie skoki do Banteay Kdei i tarasu Sra Srang, po czym kończymy ten wyczerpujący dzień. Pod wieczór, na nasze zmęczone stópki fundujemy sobie masaże! I tak samo zrobimy w pozostałe dni, a jak! :)

Skoro świt pędzimy znów z naszym tuk-tukiem do Angkoru. Zaczynamy zwiedzanie od Preah Khan. Rezydencja Dżajawarmana VII (w czasie konstrukcji Angkor Thom) jest zaskakująca pod kilkoma względami: piękne płaskorzeźby, liczne kanaliki (jak to było, gdy płynęła w nich woda?), wrośnięte drzewa i ta niesamowita dwópiętrowa kolumnowa konstrukcja przypominająca styl grecki (nie wiadomo jaką spełniał funkcję).

angkor

angkor

angkor

colonnes

Odwiedzamy kolejne świątynie: Preah Neak Pean i Mebon Oriental, skąd rozciąga się piękny widok na okolicę:

angkor

Następnie swe kroki kierujemy do oddalonego o około 10 kilometrów Bateay Samré: z czasów Surjawarmana II, bardzo dobrze zachowany (dzięki licznym pracom renowacyjnym). W związku ze swoim odległym, od reszty kompleksu, położeniem - jest narażony na liczne kradzieże.

angkor

angkor

Kolejny przystanek zaliczamy przy świątyni Prè Rup - jedna z najwyższych piramid. Jej nazwa oznacza w języku Khmerów "obcać ciało" i odwołuje się do tradycyjnej metody kremacji, w której kontury ciała zmarłego są rysowane w popiele najpierw w jedną, a potem w drugą stronę. Prè Rup to pierwsze krematorium królewskie.

angkor

angkor

angkor

angkor

Ostatnia świątynia na naszej trasie tego dnia to Ta Som. Zbudowana ku czci Buddy przez Dżajawarmana VII, aktualnie jego spora część jest w renowacji.

angkor

angkor

Ponieważ rozpoczęliśmy ten drugi dzień wcześniej niż pierwszy, zostało nam jeszcze trochę czasu do wieczora. Korzystamy więc z okazji by zobaczyć co oferuje miasto Siem Reap (poza masażami). Przepiękne Ogrody Królewskie z widokiem na najbardziej luksusowy w mieście Grand Hotel d'Angkor. Wybudowany w 1929, gościł między innymi Charliego Chaplina, Charlesa de Gaulle'a, Jackie Kennedy i Billa Clintona.

angkor

Spacerkiem wybierzemy się również na drugi koniec miasta do ogrodu lokalnego artysty Dy Proeung, który wyrzebił miniatury najpiękniejszych świątyń Angkoru. Dużo tańsze rozwiązanie niż helikopter czy balon, a pozwala nam na spojrzenie z góry na idealną symetrię, między innymi Angkor Vatu.

angkor

Ostatniego dnia, tak jak wspominaliśmy wcześniej, do Angkoru wybieramy się rowerem. O ile przyjemniejsze rozwiązanie! Tubylcy zdają się patrzeć przychylniejszym okiem na nas, porównując do ogromnej większości turystów w tuk-tukach (jak my wcześniej :p).

angkor

angkor

Powracamy, tym razem odpowiednio ubrani do świątyni Baphuon. Ależ ogromna budowla! Poza stromymi schodami na samą górę, przechodzimy przez wyśmienicie odrestaurowane galerie.

angkor

angkor

angkor

Można powiedzieć śmiało, że od wieków prześladuje ją pech. Kilka razy się zawaliła, nawet ostatnio w 2008 część zachodnia zupełanie się rozsypała! Na dodatek ciężko przywrócić jej oryginalny wygląd gdyż: w XVI wieku mnisi postanowili rozebrać trzeci poziom, który się kupy nie trzymał i z tego na jednej z fasad utworzyć odromną podobiznę leżącego Buddy. Nie do końca dobrze wykonali swoją pracę, bo stale się to rozpada (mogliśmy zobaczyć rezultat czterech lat renowacji: głowę i tułów). Po drugie, w latach 60 ubiegłego wieku, Francuska Szkoła Dalekiego Wschodu (EFEO) zabrała się za generalną rekonstrukcję zabytku metodą anastylozy (ponowne zmontowanie zrujnowanej budowli lub odbudowa jej części przy użyciu zachowanych oryginalnych fragmentów). Po dojściu do władzy przez Czerwonych Khmerów prace konserwacyjne zostały wstrzymane, a cała dokumentacja zniszczona. Od końca wojny domowej w 1995 roku specjaliści stoją przed zadaniem poukładania największych puzzli świata, bo w grę wchodzi 300 000 kamieni do ułożenia. Prace wciąż trwają...

angkor

Na koniec włóczymy się po dawnym kompleksie pałacowymi jego mniejszych świątyniach. Phimeanakas co oznacza w języku Khmerów "pałac niebiański" utracił już dziś swój splendor z tamtej epoki, nawet jeśli w dalszym ciągu jest imponujący.

angkor

I na tym kończy się nasz pobyt w Siem Reap i Angkorze. Ciężko jest nam opowiedzieć o każdej świątyni z detalami, nie chcemy popaść w tworzenie encyklopedycznych formułek. Mamy nadzieję, że tą relację czyta Wam się lepiej, niż nam, ją pisze. A teraz udajemy się prosto do kambodżańskiej stolicy, dawnej "perły Azji" - Phnom Penh.

Télécharger les photos

ciocia T Sept. 16, 2012, 7:13 p.m.

Te niesamowite budowle i krajobrazy możemy oglądać dzięki Waszemu wysiłkowi za co jestem ogromnie Wam wdzięczna.Cieszę się że mogę trochę z Wami podrózowac Pozdrawiam wytrwałości na kolejnych szlakach ,buziaczki.

mama&tata Sept. 16, 2012, 8:34 p.m.

Rzeczywiście lepiej się czyta niż pisze a nade wszystko najlepiej się ogląda.Widoki jak z 'Opowieści Tysiąca i Jednej Nocy', bardzo ale to bardzo egzotyczne zmuszające do refleksji w stylu na co i po co to ktoś budował?Po tak szczegółowych relacjach może zostaniesz przewodnikiem turystycznym bo dobrze Ci wychodzą te opisy i czytający wygodnie sobie pochłaniają wyczerpującą treść.Pozdrawiamy buziaki!!!!

maman ... ;o) Sept. 17, 2012, 1:52 a.m.

vous m'embarquez dans un rêve .... c'est magique !!! bisou les mouflets ... et prenez soin de vous !

Papa Sept. 17, 2012, 6:41 a.m.

Maginfique et impressionant ce reportage...superbe récit et photos. Bises Papa

poote Sept. 17, 2012, 8:53 a.m.

C'est beau. Les arbres dans la pierre...magnifique. j'imagine les big émotions que vous avez dû vous taper sur ces sites chargés d'histoire ! (le petit clin d'oeil à Tomb Rider ;) j'ai comme une envie d'y rejouer hihi) et même si ça n'a rien à voir j'peux pas m'empêcher de penser au cités d'or : avoue ça t'a traversé l'esprit Rémi ^_^ ...et les câlins de singes.... merci et bisous tout plein

julien Sept. 17, 2012, 8:57 a.m.

you rock

pem Sept. 17, 2012, 1:10 p.m.

si bien sur. c'est genre mon arrière arrière (...) arrière grand père. il est né à Montbéliard

Gaël Sept. 18, 2012, 10:39 p.m.

O_o Purée c'est vraiment mais TROP beau. J'ADORE!! Je vous envie graaaave!!!! Bonne pêche pour la suite. :)