09 August 2012

canada Park Narodowy Banff

W Banff niestety nie zastajemy słońca - gorzej -, na kempingu wita nas ulewa i to dokładnie w momencie, w którym rozkładamy namiot i przygotowujemy obiad. Co do komarów, to wcale nie jest ich mniej i na dodatek są jakieś zmutowane, ogromne i nienajedzone...nie do zniesienia. Ale całe szczęście po południu się rozpogadza, co wykorzystujemy w stu procentach. Udajemy się w pieszą wycieczkę na szczyt Mountain Tunnel, z której roztacza się widok na miasto Banff, jego okolice, między innymi na słynnego sąsiada - Mount Rundle, znanego głównie z przezwiska "góra-sandwich". Jest to bowiem jej idealny, wręcz książkowy przykład - różne geologicznie warstwy, formacje skalne układają się w kanapkę.

Udaje się też nam nadrobić nasze opóźnienie w obserwowaniu lokalnej fauny. Nie liczymy już nawet niedźwiedzi, które spotykamy na swojej drodze. Sezon jagód, które stanowią ich główne pożywienie, jest w pełni. Można więc je spotkać na przydrożnych polanch, gdzie niczym się nie przejmując, wsuwają sobie spokojnie te owoce. Remi nawet narobi sobie strachu! W czasie gdy pstryka jednemu zdjęcie, ten decyduje się przejść przez jezdnię na inną polanę, niecałe dwa metry od niego...

Zaś po powrocie na kemping, kto spaceruje sobie zaraz przed naszym namiotem? Duży kojot. W pierwszej chwili się trochę przestraszyliśmy, bo widząc jego rozmiar, pomyśleliśmy raczej o wilku. Postawiliśmy nawet na nogi kilku rangerów, bo obecność wilka na kempingu nie oznaczałaby niczego dobrego (zmuszeni są oni odstrzelić osobniki, które przychodzą na pola namiotowe w poszukiwaniu pożywienia). Okazało się jednak, że to był kojot, aczkolwiek dużo większy od osobnika, którego spotkaliśmy swego czasu w Yellowstone.

Drugiego dnia w parku Banff decydujemy się na trek wzdłuż rzeki Bow prowadzący do hoodoos. Pamiętacie pewnie (haha!), te formacje skalne w kształcie bajecznych kominów spotkaliśmy na swej drodze w USA, w Parku Narodowym Bryce Canyon. Jesteśmy więc ciekawi, jakie hoodoosy możemy spotkać w parku Banff. W końcu, dochodzimy do trzech biednych kominów, które, na dodatek, znajdują się zaraz obok naszego kempingu... Powiedzmy sobie szczerze, nie zachowamy ich na długo w pamięci. Z czasem staliśmy się bardzo wymagający :D

Po południu, na drodze w Dolinie Bow mamy niezwykłe szczęście - spotykamy ogromnego wapiti! Leży sobie spokojnie w trawie, żadnym turystą się nie przejmując. Niestety do tej pory, nie spotkaliśmy jeszcze na żywo ani karibu (północno-amerykański renifer), ani łosia.
W Dolinie Bow znajdujemy mały cud - Kanion Johnston. Idealne miejsce, żeby odnaleźć uśmiech! Przepiękne! Mosty zawieszone w skale pozwalają zejść do samego serca kanionu i odkryć tam sześć różnych wodospadów. To wspaniałe uczucie, wejść do samego wnętrza, pomiędzy skały, w których woda - chwilami turkusowa, a czasem przeźroczysta -, rzeźbi swoje koryto od kilku tysięcy lat. Wąskie w miejscach przejście przyspiesza przepływ wody, która spada z taką siłą, że powoduje gigantyczną wodną mgłę. To dzięki temu, roślinność dookoła jest taka wyjątkowa: mchy, porosty różnych kolorów, podszycia, wszechobecne drzewa iglaste. Spędzamy naprawdę wyśmienite popołudnie!

Niestety, kilka "sztandarowych atrakcji" parku Banff jest dla nas niedostępnych: na przykład jezioro Minnewanka czy jeziora Vermillion. Otóż, w okresie dojrzewających jagód, trzeba dać odpocząć naturze: głównie niedźwiedziom ale i innym dzikim zwierzętom, które muszą posilić się przed długą zimą. Tu chodzi nie tylko o nasze bezpieczeństwo ale i ich spokój. Musimy wyeliminować również kąpiel w gorących źródłach Upper Hot Springs. Oba moje stroje kąpielowe zostały w skradzionym plecaku, a przecież nudystów nie wpuszczają. Gacie też stały się ostatnio rzadkim towarem i ich używanie musi być surowo regelementowane :)

Wystarczyło nam trochę słońca i pięknych krajobrazów żeby odnaleźć uśmiech. Dwa dni to znów za krótko na taki park jak Banff, tyle rzeczy jest do zobaczenia ale musimy ruszać w dalszą drogę.
Jest jedna rzecz, od której nie możemy się uwolnić - KOMARY. Uciekamy więc, kolej na Park Narodowy Yoho.

banff-map

A - Vancouver, B - Tofino, C - Lund, D - Sechelt, E - Whistler, F - Park Narodowy Jasper, G - Park Narodowy Banff

Télécharger les photos

pem Aug. 9, 2012, 10:30 a.m.

superbes paysages !

Papa Aug. 9, 2012, 1:01 p.m.

Heuresement que vous avez sauvegardé l'appareil photo. Comme le dit Pem, les paysages sont superbes, les animaux tout autant. Joli reportage, on adore!

mama&tata Aug. 10, 2012, 4:58 p.m.

Rzeczywiście niedżwiedzie szwendają się tam jak drób po Hawajach ale czy Wy próbowaliście tych jagód, ciekawi jesteśmy czy smakują tak samo jak nasze.Krajobraz powoduje,że ręce świerzbią,żeby zarzucić linkę na pstrąga albo wyciągnąć patelnię z plecaka i przepłukać nieco żwirku z potoku aby poczuć emocje gorączki złota/ha,ha/.Dobrze wyglądacie mimo inwazji złośliwych i ogromnych mosquitos!Buziaki!

François et Monique Aug. 10, 2012, 5:36 p.m.

Après ces ennuis vous avez gardé votre dynamisme , c'est le plus important Superbes photos que l'on apprécie encore et encore Bises à vous deux

Monique Aug. 10, 2012, 5:38 p.m.

Oups........... Natalia Bon anniversaire

Natalia Aug. 11, 2012, 5:03 a.m.

Merci Monique! :*

maman Aug. 11, 2012, 12:39 p.m.

Après avoir vu le reportage j'ai courru jusqu'à ma boite à lettres ... déception ;o( aucun ours envoyé par vous .... bande d'égoÎïïïstes ! vous vous les gardez pour vous tous seuls !!! hannnnnnnnnnnnnn (soupir interminable) Bon le prochain (hein ?) m'est réservé , vous n'avez pas l'choix !!! ^_^ Grosse accolade maternelle les mouflets !