25 March 2013

argentine Bueno, bueno, Buenos Aires

Ciekawe ilu w Was z zazdrością zasiądzie do czytania tego artykułu :p Tak jak pewnie i Wy, my fantazjujemy o Buenos Aires już od dawna. Wreszcie nadeszła nasza kolej - po patagońskim południu docieramy do argentyńskiej stolicy. A tu czeka nas piękne słońce, temperatury sięgające trzydziestu stopni. Cali zadowoleni zamieniamy spodnie na szorty, chowamy kurtki... Czego nie przewidzieliśmy, to tego, że zmiana klimatu może nam przynieść chorobowe niespodzianki. Po dniu spędzonym na kaszleniu (w moim przypadku), decydujemy się na wizytę u lekarza. Diagnoza: zapalenie oskrzeli. Kolejne dwa dni przepadną na leczenie.

W Buenos Aires, tak było to w przypadku Santiago, korzystamy z AirBnb i wynajmujemy mieszkanie w Microcentro, dzielnicy biznesowo-zakupowej. W ciągu tygodnia, tętni życiem, a w weekend zamienia się w ghost town, gdy Porteños wybywają za miasto odpocząć od jego zgiełku (co ma swoje pozytywne strony, bo jest spokojniej). Nasz spacer po mieście zaczynamy od Placu (Libertador General) San Martin, położonego u stóp naszego mieszkania. Pięknie zielone trawniki otoczone kwitnącymi drzewami i historycznymi budynkami - bardzo przyjemne miejsce.

buenos-aires
Plac San Martin, a w tle Edificio Kavanagh z 1935 roku, wysoki na 120 metrów. Niegdyś najwyższy budynek Ameryki Południowej.

buenos-aires
Wieża Torre de los Ingleses naprzeciw Placu San Martin akcentuje komunikacyjną dzielnicę stolicy - Retiro. Stąd odjeżdżają pociągi i autobusy do najbardziej odległych części Argentyny.

buenos-aires

buenos-aires

buenos-aires

W tej części centrum czujemy się prawie jak w Paryżu (z tą różnicą, że jest słonecznie). Przepiękne Galerias Pacifico (na skrzyżowaniu pieszej alei Florida z Avenidą Córdoba) zbudowano w 1889 roku w stylu francuskim (cytuję Lonely Planet). Na filmie zobaczycie piękne freski wykonane przez malarzy reprezentujących argentyńską szkołę nowego realizmu. Przez lata były pozostawione w kiepskim stanie, dopiero co zakończyła się ich renowacja. Poza tym, szczególnie w tej dzielnicy dominują budynki w stylu haussmanowskim. Ulice są szerokie i jasne, a parki i skwerki dodają mnóstwo uroku miastu.

buenos-aires
Piesza aleja Florida. Po lewej straszy pusty i zamknięty budynek domu towarowego Harrods.

buenos-aires
Typowy styl haussmanowski, jak w Paryżu.

buenos-aires
Podobno najszersza ulica na świecie: Avenida 9 de Julio. Szesnaście pasów. Buenos Aires tak jak Paryż ma swój obelisk, 67 metrów. To tu spotykają się mieszkańcy miasta po wielkich sportowych wydarzeniach.

buenos-aires
Teatro Colon, opera narodowa

buenos-aires
Ja, a w tle Pałac Sprawiedliwości

buenos-aires
Avenida 9 de Julio widziana od strony Obelisco. Niby Argentyńczycy nie znoszą Amerykanów, 'gringos', jednak społeczeństwo jest w stu procentach zokcydentalizowane. Wystarczy spojrzeć na wielkie reklamy McDo, Pepsi, Coli czy Burger Kinga.

Buenos Aires spełnia również rolę przedstawiciela sytuacji ekonomicznej i społecznej kraju. Nawet jeśli na pozór wszystko jest piękne i kraj wydaje się być bogaty na tle swoich latynoamerykańskich sąsiadów (no poza Chile), to koniec końców wszystkie kryzysy, przez które przeszła Argentyna, pozostawiły po sobie ślady. Peso jest bardzo niestabilne, z tygodnia na tydzień ceny (np.) biletów autobusowych mogą różnić się o nawet o kilkanaście euro. By nie osłabiać peso, rząd zadecydował o kontrolowaniu wymiany walut. W związku z tym, istnieją dwa kursy dolara: oficjalny i nieoficjalny o 1/4 - 1/3 droższy. Właśnie Aleja Florida jest najbardziej znanym czarnym rynkiem dolara w stolicy. Na zaledwie kilku metrach można usłyszeć kilkadziesiąt osób wykrzykujących: "cambio, cambio!".

Naturalnie więc, to w Buenos Aires odbywają się wszystkie strajki i manifestacje. Pod Pałacem Sprawiedliwości trafiliśmy akurat na oponentów podwyższania podatków i obniżania płac.

buenos-aires

buenos-aires

buenos-aires
Akurat jesteśmy w temacie przejścia na drugi świat Hugo Chaveza. Papież Franciszek nie został jeszcze wybrany.

buenos-aires

Inny temat wciąż gorący - Falklandy (o przepraszam Malwiny!), szczególnie w tym tygodniu, gdy Brytyjczycy organizują ichne referendum, które Argentyńczycy oczywiście podważają. Prezydentowa Kirchner poprosiła nawet Papieża Franciszka (pogodzili się w tym tygodniu, mieliśmy tu szczegółową relację z ich spotkania w telewizji) o mediację w tej sprawie!

buenos-aires

To jedno z najważniejszych miejsc w kraju - Plaza de Mayo. Powód? Tu mieści się Casa Rosada (ten różowy budynek), siedziba prezydenta (aktualnie -towej ) Argentyny. Z jego balkonów przemawiali "do ludu" wielcy politycy kraju (między innymi Juan i Eva Perón - i właśnie dlatego, to tu Madonna śpiewa w Evicie!), ale również Jan Paweł II w czasie podróży-pielgrzymek. Na Plaza de Mayo, w każde czwartkowe popołudnie spotykają się przyodziane w białe chusty Matki (z Plaza de Mayo). Ruch matek (dziś polityczny), których dzieci "zaginęły" z czasie "brudnej wojny", za wojskowej dyktatury w drugiej połowie lat siedemdziesiątych (liczbę ofiar szacuje się na około 30 tysięcy).

buenos-aires
Casa Rosada jest różowa w ramach pokoju po wojnie między "czerwonymi" Federalistami i "białymi" Unitarystami.

buenos-aires
Za Remim i fontanną, Piramida de Mayo, monument niepodległości.

buenos-aires
Na Plaza de Mayo mieści się również siedziba argentyńskich władz kościelnych. To katedra, której arcybiskupem jeszcze do zeszłego tygodnia był Papież Franciszek.

buenos-aires

buenos-aires
Do niedawna, na Plaza de Mayo miały swoją siedzibę również władze miejskie, w słynnym budynku Cabildo.

W Buneos Aires każda dzielnica jest inna, każda ma swój urok i historię. W centrum jednak te różnice dość mocno się zacierają. Z Microcentro (sklepowo-finansowe) do Congreso (artystyczne) na przykład wystarczy zaledwie jeden krok (no może przesadzam, trzeba jednak przejść monstrualną Avenida 9 de Julio).

buenos-aires
Dzielnica kin, teatrów i szkół tanga.

buenos-aires
Okazjonalnie to tu również znajduje się Palacio del Congreso, siedziba władzy ustawodawczej. Stylowo wzorowano go na amerykańskim Capitolu.

Ale bądźmy ze sobą szczerzy, prawdziwy temat rozmów Porteños to piłka nożna. To jak religia! Pierwsze pytanie jakie zadają Ci mieszkańcy miasta to: "Boca czy River? Którego jesteś fanem?".

buenos-aires
Koszulki można kupić dosłownie wszędzie.

Postanowiliśmy spełnić marzenie praktycznie każdego fana piłki nożnej - pójść na mecz na legendarny stadion La Bombonera, gdzie swoje mecze rozgrywa Boca Juniors. Akurat w czasie naszego pobytu odbywają się rozgrywki Copa Libertadores (południowoamerykańska Liga Mistrzów), Boca przyjmuje u siebie urugwajskich sąsiadów z drugiej strony 'srebrnej rzeki' (La Plata), Nacional Montevideo.

buenos-aires
La Bombonera z zewnątrz w ciągu dnia.

Zobaczyć Boca Juniors nie jest wcale tak łatwo. Duża większość biletów jest sprzedawana w ramach całosezonowych karnetów kibicom, aficionados. No i Boca, jak sama nazwa wskazuje, mieści się w portowej dzielnicy La Boca (niespecjalnie bezpieczna, szczególnie po zmroku). Wybieramy najrozsądniejszą opcję: zabieramy się na mecz ze znajomym Ximeny, która wynajmuje nam mieszkanie. Ale o umówionej godzinie spotkania, 20h, jego jeszcze nie ma. Wreszcie podjeżdża dwadzieścia minut później, całe szczęście, bo z podekscytowania nie możemy ustać na miejscu.

Po dobrej godzinie w korkach, do La Boca docieramy na styk. Ciężko znaleźć wolne miejsce, jakiś dzieciak wskazuje nam miejsce na pasach (precyzuję, przejściu dla pieszych). Wysiadamy, kierowca wsuwa dzieciakowi w rączkę banknot. Cóż, to dzielnica sama zarządza miejscami do parkowania w czasie meczu (jak mafia we Włoszech...). Ale jesteśmy pewni, że ani policja, ani wandale samochodu nie ruszą. Stajemy w kolejce, policja na szybko przeszukuje kibiców (to naprawdę nic w porównaniu do sprawdzania na Parc de Princes) i wchodzimy. Niestety właśnie w tym momencie widzimy nad stadionem łunę fajerwerków (wyjście zawodników na płytę boiska). Śpiew kibiców wydający się z bombonierki jest ogłuszający. Szkoda, że przegapiliśmy ten moment... Ale dość szybko udaje nam się zająć miejsca. Trybuny populares, zajmowane przez najgorętszych kibiców (tzw. kopy znajdujące się za bramkami) wprowadzają w ruch cały stadion.

buenos-aires

buenos-aires
Nasze miejsca znajdują się niedaleko kopu grupy kibiców Doce, najaktywniejszych na całym stadionie.

buenos-aires
Do tej pory jest 0:0, wszystko gra.

buenos-aires
Naprzeciw, ogromna trybuna 'populares', a nad nią wielki kop dla kibiców drużyny przeciwnej, przyjezdnych z Montevideo.

buenos-aires
Trybuna honorowa tak naprawdę nie jest trybuną, a murem. To tu Maradona ma przypisaną lożę do końca życia.

buenos-aires

buenos-aires

buenos-aires
Pozytywna cecha świętowania futbolu w Ameryce Południowej, kibice przychodzą całymi rodzinami. I nie ma wieku by zacząć od stania w fosie.

buenos-aires

buenos-aires

Boca zainkasuje pierwszy i jedyny gol w pierwszej połowie. Niestety nie dostąpimy zaszczytu oglądania bramki gospodarzy i jej świętowania. Szkoda.

Nasze miejsca są blisko płyty boiska (to zaleta La Bombonera, stadionu bez bieżni) ale prawdziwy spektakl odbywa się na trybunach. Od strony boiska...cóż...nie jest to najlepszy mecz. Liga argentyńska znajduje się na tym poziomie mniej więcej co trzecia liga we Francji (National), czwarta (III) w Polsce - jak Gryf Wejherowski mniej więcej (niczego im nie ujmując oczywiście). Ale kibicom to nie przeszkadza. Żadnego wygwizdywania swojej drużyny: ani przy golu drużyny przeciwnej, ani po pierwszej połowie, ani na końcu. Tylko śpiew, śpiew i jeszcze raz śpiew i dużo, naprawdę dużo hałasu. I przy tym tańczą i skaczą! Na dodatek legenda klubu, Riquelme, powrócił akurat do drużyny, mimo wsześniejszego, oficjalnego zakończenia kariery (35 lat). Z kolei legendarny już Carlos Bianchi (nigdyś zawodnik PSG) po raz kolejny trenuje Boca Juniors.

buenos-aires

buenos-aires

buenos-aires
Montevideo wygrywa 1:0, kibice przyjezdni są w niebie.

Cóż za wieczór! Na pewno prędko go nie zapomnimy.

Następnego dnia jesteśmy w świetnej formie (wreszcie!), możemy kontynuować nasze zwiedzanie miasta. Tym razem zwracamy się w stronę Palermo, dzielnicy mieszkalnej klasy średniej Porteños, w której można wyróżnić kilkanaście poddzielnic (i gdzie każda ma swój specyficzny klimat). Palermo Viejo to ultramodne miejsce z eleganckimi butikami i restauracjami. Palermo Soho, odnoszące się do nowojorskiej dzielnicy, specjalizuje się w drogich sklepach z odzieżą. W Palermo Hollywood mieszczą się siedziby producentów telewizyjnych i radiowych - tu również szczególnie aktywne jest życie nocne.

buenos-aires

buenos-aires
Typowy styl zabudowy dzielnicy.

buenos-aires

buenos-aires
Pełno tu drogich butików - jest na czym zawiesić oko.

Popołudnie spędzamy w Puerto Madero - najnowszej z 48 barrios (dzielnic) i jednocześnie najdroższej. Brukowane alejki dodają uroku, a dawne portowe magazyny z cegły zostały wszystkie przekształcone w lofty, biura i restauracje, bardzo szykowne.

buenos-aires

buenos-aires
Kilka żurawii pozostawiono na miejscu. Robią za punkty informacyjne dzisiaj.

buenos-aires
Spokojne miejsce, gdzie można spędzić całe popołudnie.

buenos-aires

Mi to miejsce przypomina przybrzeżne dzielnice Melbourne ...

Pod koniec Puerto Madero dochodzimy do San Telmo - ważnego miejsca w historii miasta. To tu, w wąskiej uliczce Defensa odbyły się brutalne walki między mieszkańcami miasta i Brytyjczykami, którzy opanowali miasto w 1806 roku. Zwycięstwo dało Porteños wiarę w ich możliwości radzenia sobie bez pomocy Hiszpanii. Trzy lata później, Buenos Aires, ogłosiło swoją niepodległość.

San Telmo stało się szykowną dzielnicą zamieszkiwaną przez najbogatszych jednak epidemia żółtej febry pod koniec XIX wieku przegoniła ich na północ miasta (gdzie dziś znajduje się droga dzielnica mieszkalna Recoleta). W San Telmo osiedlono następnie najbiedniejszych, jednak z czasem, odradzając się z popiołów, miejsce na nowo stało się modne. Najpierw przyciągnęło artystów (w poszukiwaniu tanich mieszkań), potem 'bobos' (mieszczńska cyganeria), a na koniec gejów. Dziś dzielnica stanowi mieszankę Montmartru i Marais (szczególnie jeśli chodzi o ciucholandy) :)

buenos-aires

buenos-aires

buenos-aires

buenos-aires

buenos-aires

buenos-aires
Plaza Dorrego mieszcząca największy targ antykwariuszy w stolicy.

buenos-aires

buenos-aires

Ponieważ było już za pięknie, musimy zejść na ziemię z obłoków. Prosto do San Telmo ramiona do nas wyciąga La Boca. Biedna dzielnica, trzeci świat Buenos Aires. I szok jest niemały. Część miasta dosłownie porzucona przez władze, a przecież nadal żyją tu ludzie.

buenos-aires

buenos-aires

buenos-aires

Nie idziemy dalej w paszczę lwa (dosłownie!). W ciągu dnia, normalnie, nie jest tu dla turystów niebezpiecznie. W czasie naszego spaceru zatrzymuje się jednak koło nas samochód i radzi iść inną drogą, niż ta początkowo przez nas obrana. A najlepiej, wysyła nas od razu do El Caminito.

buenos-aires
Piękne, kolorowe freski

buenos-aires

El Caminito...cóż, to bardzo turystyczna część La Boca, może nawet zbyt turystyczna. Malutka część dzielnicy, zaledwie trzy ulice, w których jest kolorowo (aż za), gdzie znajdujemy wszystkie typowe argentyńskie specjały: tango, Maradona, gaucho, Boca Juniors. Tu też odnajdujemy turystów, masowo gnieżdżących się w sklepikach z pamiątkami i restauracjach. Cóż, to miejsce sztucznie stworzone, nic tu autentycznego. Jedynie kolorowe domy przypominają trochę historię tej portowej dzielnicy (malowano je farbami pozostałymi z malowania statków, tanie rozwiązanie).

buenos-aires

buenos-aires

Tak jak w Valparaiso, historycznie domy pokryte były tu falistą blachą pomalowaną na żywe kolory. Czyli jak skutecznie ukryć biedę.

buenos-aires

buenos-aires
Tancerz tango

buenos-aires

buenos-aires

Tu chciałabym podzielić się z Wami małą obserwacją Porteños. Jak wiecie, Argentyna jest ogromnym krajem. Mieszkańcy południa i północy różnią się między sobą kompletnie (poza cechami narodowymi: psychopaci za kierownicą, przesadnie dumni i pijący maté o każdej porze dnia i nocy). Wszystko zależy od klimatu, ukształtowania terenu, historii, etc (północ na przykład została skolonizowana dużo wcześniej). Ale mieszkańcy Buenos Aires są zupełnie inni, stanowią osobną grupę w tej mieszance. Nie wiemy czy to spadek niemieckiej kolonizacji w tym regionie, ale Porteños pod pewnymi względami "chodzą jak w zegarku". Kolejki na przykład są tu sprawą wagi państwowej (w sensie stanie w kolejkach). W dużym supermarkecie (kilka kas), ludzie ustawiają się w jednej dłuuuugiej kolejce (ciągnącej się aż do końca sklepu) i spokojnie, nie wykraczając za linię, czekają na swoją kolej. Tak samo na przystankach autobusowych. Trzeba ustawić się w jednej, równiutkiej kolejce i wchodzi się jedynie przez przednie drzwi, jeden po drugim. Gdzie latynoamerykański duch nieporządku?

Czas w Buenos Aires płynie niezwykle szybko. Tu, po dobrym tygodniu, miał się bowiem zakończyć nasz pobyt w agentyńskiej stolicy - czekał nas statek do Colonii del Sacramento w Urugwaju, po drugiej stronie La Platy. Ale tak się nie stało, jak to czasem w podróży bywa.

Pakujemy się, odliczamy dokładną sumę na autobus. A tak, tu musimy zrobić mały nawias by wyjaśnić jak ciężko jest wziąć autobus w Buenos Aires. Bilety kupuje się już w środku, wrzucając monety (jedynie monety) do automatu. Ale w Argentynie, zdobyć monety graniczy z cudem (do tego stopnia, że niektórzy kupują je na czarnym rynku!). I wyobraźcie sobie, że pierwszego dnia po przylocie z Ushuaii, chcieliśmy dostać się z lotniska do centrum, ale kierowca wyrzucił nas z autobusu, bo nie mieliśmy wystarczająco drobnych (a nikt z pasażerów nie chciał nam rozmienić). Wracam do tematu, bierzemy więc autobus z Centrum do południowego krańca Puerto Madero (skąd odpływa prom), tym razem bez problemu. Z uśmiechami podchodzimy do kontroli biletowej, gdzie się nam oznajmia, że prom właśnie odpłynął. Na naszych dwóch komórkach, komputerze i Remiego zegarku (który się sam reguluje radiowo) jest 10h50, godzinę przez odpływem, a u pana z kontroli 11h50. Do dziś nie zrozumieliśmy co się tak naprawdę stało. Przecież uprzednio byliśmy już w Argentynie (El Chalten, El Calafate, Ushuaia), nie zmienialiśmy godziny gdy byliśmy w Chile (aktualnie jest ta sama godzina), wzięliśmy z Ushuaii samolot, byliśmy u lekarza, na meczu i zawsze o dobrej godzinie! Jakiś diablik przestawił nam w nocy wszystkie zegarki? Cóż, tajmnica pozostaje nierozwiązana.

Ponieważ tego dnia nie ma już promu, musimy znaleźć lokum na kolejną noc. Kontaktujemy sie z Ximeną, która wynajęła nam mieszkanie na San Martin. Niestety to jest już zarezerwowane na cały następny tydzień, ale ma inne w dzielnicy Recoleta. Proponuje nas zabrać tam swoim samochodem. Czekamy więc: ja siadam na schodkach budynku pod filarami, Remi przy ulicy wypatrując jej. Po chwili podchodzi do mnie lekko wkurzony: z klimatyzacji na ścianie budynku spłynął ja niego jakiś śmierdzący płyn (ale jedzie!). Podchodzi jakiś dziadek i proponuje swoją butelkę wody mineralnej, żeby wyczyścić cuchnące plamy. Remi mu dziękuje, bo ma inny plan, otwiera swój plecak i hop, zakłada czyste polo. Ja patrzę na jego plecy...a tu, na czystym polo nowe, cuchnące plamy! W tym momencie oboje kapujemy, że ewidentnie coś tu nie gra.

Ale podjeżdża akurat Ximena, pakujemy się do auta i przepraszając ją za smród, odjeżdżamy. A ona, cała zadowolona, wyjaśnia nam, że właśnie wybawiła nas z opresji. Otóż cuchnące plamy na koszulkach to nie klimatyzacje, a znany chwyt złodziejaszków zwany musztardowym (nie wiem czy zawsze to musztarda, tu cuchnęło jak kupa). W każdym razie obsmarowuje się nieświadomego turystę, proponuje pomoc w czyszczeniu, odwracając jego uwagę od plecaka czy torebki, które wspólnik ma czas zachachmęcić. Cóż, szczęśliwie Ximena nas wybawiła. Drugie mieszkanie w Recolecie też jest sympatyczne, Ximena nawet spuszcza nam cenę (żeby była identyczna z pierwszym).

Próbowaliśmy na wszystkie sposoby zwrócić lub zmienić nasz niewykorzystany bilet (pisząc nawet list reklamacyjny po hiszpańsku!). Jedyne co się nam udało...to kupić kolejne dwa bilety na prom. Podróż do Urugwaju wyszła nam szczególnie drogo :) Pozostałe dwa dni w Buneos Aires wykorzystamy na nadrabianie zaległości na blogu i wypoczywanie na słońcu w parkach Recolety.



buenos-aires-map

A - Buenos Aires

Télécharger les photos

poote March 25, 2013, 2:58 p.m.

pas con de pourrir un touriste pour se faire ses sacs en proposant de nettoyer ^^ perso j'adore l'idée. bisous les rats morts

Papa March 25, 2013, 3:42 p.m.

Quel beau reportage! La vidéo avec un fond musical de tango nous met dans l'ambiance du pays..et de plus maintenant ils ont leur Pape, c'est la fête! La chaleur des photo nous fait du bien, à Paris ça caille encore. Rémi, t'as pas mis ton maillot du PSG pour voir le match? Ca aurait rappeler des souvenirs à Carlos Bianchi et toi tu aurais (peut être) signé des autographes! Natalia: J'aime ton maillot bleu de "star". Bises à vous 2

mama&tata March 25, 2013, 3:44 p.m.

Baardzo magiczne Buenos zaskakująco piękne i zaskakująco kontrastowe.Przejście z dzielnic bogatych do biednych,szokujące i otrząsające z wcześniejszych wrażeń, cóż Ameryka Południowa to region wielkich kontrastów społecznych i co za tym idzie ruchów rewolucyjnych wydarzających się co jakiś czas w czym nie bez winy jest wiadomy Wielki Brat.Można by gdybać jakby wyglądał ten kontynent gdyby kolonizatorzy z Europy nie dołożyli swoich "trzech groszy" ale mamy za to wiele budowli i stylów architektonicznych bardzo pięknie urządzających dzielnice wielkich miast tak jak Buenos Aires czyli jak zawsze coś za coś.Humor jak widzimy Wam dopisuje co i dobrze,wyglądacie też nieżle czyli otrząsneliście się już z deszczowych treków po Patagonii.Atmosfera na tym stadionie to rzeczywiście show niesamowity myślę,że każdy klub sportowy dałby wszystko za taką publikę i jej reakcję na wydarzenia boiskowe.W Polsce tylko pomarzyć nie dość,że poziom mizerny to jeszcze ci pseudo kibice...szkoda gadać.Zajmująca ta historia Argentyny dziwimy się dziecko jak Ty to robisz ,bo przecież trzeba na taki opis poświęcić sporo czasu a Wy go za wiele nie macie .Ale dziękujemy bo jest to bardzo zajmujące i prowokujące do poszerzenia swojej wiedzy/jak się okazuje człowiek uczy się całe życie/ no i jeszcze te filmiki w tym ten w HD brawo dla Was.Czekamy na dalszą trasę i równie ciekawe materiały,ściskamy mocno do usłyszenia!

marta_n March 25, 2013, 8:30 p.m.

Miasto robi naprawdę pozytywne wrażenie,pozdrawiam serdecznie P.S. miejmy nadzieję,że polscy złodzieje nie czytają Waszych postów:P

Popi March 25, 2013, 8:35 p.m.

Whaaaaaaaa

dan, Sue, Emma & Lolo March 26, 2013, 1:16 a.m.

Top le stade !! encore un rêve :) Bien sympa les aventures qui se terminent bien ! Bronchite, bateau, vinaig'... beaux souvenirs ! Vivement la France quand même ;) Biz de nous 4

PHILOU March 27, 2013, 3:07 p.m.

Merci encore pour ce magnifique reportage et en plus vous nous en apprenez plus sur la situation du pays que les télévisions de nos pays respectifs.