Surely together with your thoughts here and that i adore your blog! Ive bookmarked it making sure that I can come back & read more inside the fores...
Bien que nous vous avons dit verbalement, je réitère une fois de plus que nous étions très heureux de vous revoir en bonne forme. Nous vous remercions...
Finis coronat opus- jak mawiali starożytni Rzymianie, nawet najdłuższe schody mają ostatni stopień,każda głębia ma dno a najsmaczniejsze jedzenie swój...
Północne Chile i gorące słońce to już koniec. Zaczynamy oddalać się coraz bardziej na południe, wkraczamy na tereny zaliczane do Patagonii. Na początek, magiczny archipelag Chiloé położony dość blisko kontynentu, znany ze swojej deszczowej aury (ponoć 350 dni w roku pada!). My musieliśmy widocznie trafić na pozostałe dwa tygodnie absolutnie wyjątkowej pogody! Jak wiecie, to zmienia wszystko - i to po części dlatego, tak bardzo spodobał nam się ten rajski zakątek, otoczony Oceanem Spokojnym i malowniczymi, zaśnieżonymi stożkami wulkanicznymi. Duża wyspa Chiloé (długa na 180km, szeroka na 50km) zaczeła rozwijać się w XIX wieku, gdy po drugiej stronie Kanału Chacao, kontynetalnej, utworzono miasto Puerto Montt. Mieszkańcy wyspy otworzyli się jednak ze swojego izolacjonizmu na Chile dopiero w 1960 roku, gdy Ancud zostało zniszczone przez trzęsienie ziemi. Chiloci, w dużej większości rybacy, w dalszym ciągu podkreślają swoje różnice kulturowe, religijne, kulinarne, muzyczne i architekturalne, ukształtowane przez trudny, specyficzny klimat (wieczny deszcz i mgła).
Nasze pierwsze kroki na wyspie kierujemy w stronę miasteczka Ancud, położonego na północy dużej wyspy. To stąd organizowane są przejazdy do Pinguinerii Punihuil. Dwie rasy: pingwiny magellańskie i Humbolta (te ostatnie są zagrożone wyginięciem) przybywają na trzy małe wysepki na czas okresu lęgowego (między wrześniem, a marcem).
Nasze pierwsze pingwiny
Pingwinowe wyspy
Przepiękne miejsce
Wsiadamy do małego stateczku wypełnionego turystami, z przewodnikiem na pokładzie. Wypływamy tak mniej więcej na trzy kwadranse opływać te wysepki pingwinowe. W sumie statek zbliża się do nich dość blisko, więc widzimy całkiem, całkiem nieźle.
Poza pingwinami to prawdziwy raj dla ornitologów. Cała masa różnych ptaków: pelikanów, kormoranów i tych okrąglaków niezidyntyfikowanych.
Widać jacy jesteśmy zadowoleni
Po pingwinach czeka nas mała rundka po tej pięknej plaży.
I ruszamy w dalszą drogę po okolicznych plażach, każdej coraz to piękniejszej niż ta poprzednia. Jedną z nich będziemy przemierzać przez kilkanaście kilometrów (sic!) po bieluśkim, drobnym piasku. Dobrze że fura ma napęd na cztery koła, bo nie wiem jak momentami udałoby się nam nie zakopać...
Małe wyjaśnienie co do fragmentu filmu. Na plaży uciekamy przed dużym owadem - to tutejszy bąk krwiopijca, podobny do końskiego gza. Później, na innej plaży, nasz przewodnik łapie jednego bąka, obrywa mu odnóża i wyciska z jego ciałka przeźroczystą kropelkę, którą daje mi do spróbowania. Smak słodziutki jak miód - pełne zaskoczenie.
Na drugą noc w Ancud przenosimy się z superanckiego hostelu (trochę drogi) na kemping. A tu niespodzianka - jest on położony na szczycie wysokiego klifu z którego rozciąga sie przepiękny widok. Dobry wybór!
Wybieramy się na spacer po Ancud. Korzystamy z wciąż słonecznego, późnego popołudnia i pięknych kolorów tuż przed zachodem słońca.
Fuerte San Antonio lub raczej to co zostało z tych hiszpańskich fortyfikacji z XIX wieku
Może Was to zaskoczy, a może to już wiecie: w każdym mieście i wiosce w kraju znajduje się plac centralny, traycyjnie nazwany Plaza de Armas. Wyspa Chiloé, pomimo swojej kulturalnej odmienności nie odbiega od tej reguły, a Ancud posiada jeden z najsympatyczniejszych Plaza de Armas w kraju (a mieliśmy okazję spotkać ich już kilka).
Chłopaki skaczące na BMX'ach, młodzi trenujący break dance, spektakle klownów, lokalnych muzyków i ... (główna atrakcja) publiczne stoły piłkarzyków! Plaza de Armas w Ancud tętni życiem, wystarczy usiąść na moment, by przesiąknąć tą pozytywną atmosferą.
Nie mamy dużo zdjęć z placu, ale kilka scen znajdziecie w filmiku na samym dole :)
Następnego dnia, autobus zabiera nas do stolicy wyspy, Castro. To prawda, że ludzie na Chiloé są inni od reszty Chilijczyków i co ciekawe, są z tego dumni! Archipelag znany jest z serii drewnianych, jezuickich kościółków, zbudowanych w prawie identycznym stylu. Jest ich ponad 150, a 16 z nich zostało wpisanych na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Niektóre mają nawet 250 lat. Są zbudowane na tym samym planie z centralną wieżą na przedzie i spadzistymi dachami. Ten z Castro, Iglesia San Francisco, jest przepiękny: kolorowy, w stylu neogotyckim i dwiema wieżami :)
A to 'palafitos', słynne kolorowe domy na palach, charakterystyczne dla Castro.
Jesteśmy nostalgiczni za swobodą zwiedzania, którą dawał nam samochód. Wierzcie w naszą frustrację, gdy przemierzając autobusem nie możemy się zatrzymać to tu, to tam, serce nam wręcz krwawi! Wynajmujemy samochód na trzy dni - w ten sposób będziemy mogli spać pod namiotem (mało kempingów w miastach), to wyrówna wydatek budżetowy (w Stanach za dzień Flexi płaciliśmy 25 euro, w Nowej Zelandii za zdechlaka około 30 euro, a tutaj 55 euro...).
On the road again
Przesympatyczne Quemchi z widokiem na pozostałe wyspy archipelagu
Ważnym tematem na Chiloé są tutejsze wierzenia. Oczywiście większość wyznaje katolicyzm aczkolwiek dawna mitologia nie została do końca wyparta. Miesza się to wszystko w dość oryginalny sposób. Opowiemy o tym trochę później
Kościółek w Quemchi
Na Chiloé specjałem są ryby, przede wszystim morszczuk i łosoś. I co ciekawe nie są drogie. Kilka razy urządzimy sobie prawdziwą ucztę w tutejszych restauracjach. Trzeba przyznać, że porcje są spore...
Godna polecenia restauracja El Chejo w Quemchi
Zaśnieżone stożki wulkaniczne w tle
Niesamowite widoki po drodze, gdzieś między Quemchi, a Tenaun
Przepiękny kościół pod wezwaniem Nuestra Seniora del Patrocinio z 1837 roku w Tenaun z gwieździstą fasadą. Trzy błękitne wieże reprezentują Tenaun, którego nazwa oznacza 'trzy wzgórza', które otaczają miasteczko
Kościół Nuestra Senora de Los Dolores w Delcahue z 1848 roku
W kościele, niesamowity obraz Jezusa i postaci z mitologii chilockiej. Służyły one Jezuitom do propagandy w celu nawracania
Trzeba powiedzieć, że mitologia chilocka nie należy do zwyczajnych. I tak mamy brujos, wojowników posługujących się czarną magią, Cai-Cai Vilu i Ten-Ten Vilu, złego boga węża wód i dobrego boga węża ziemi, Fiurę, małą czarownicę o niezaspokojnonym apetycie seksualnym, Viudę, wdowę porywającą mężczyzn, Pincoyę, piękną, nagą kobietę, od której humoru będą zależały zbiory. Mamy też Invuncha, strażnika brujos, który kiedyś był człowiekiem, ale któremu brujos wykręcili głowę o 180°, przyczepili nogę do kręgosłupa i wszyli jedno ramię pod skórę... Ciekawą postacią jest Trauco, obrzydliwy ale wszechmocny gnom, żyjący w lesie. Może ponoć zabić jednym spojrzeniem, ale bardziej interesują go młode dziewice... Cóż, wierzenia jak gusta, każdy ma swoje, ale nie można tym z Chiloé odmówić oryginalności.
Naszą ostatnią noc spędzimy na wyspie Quinchao, położonej między Chiloé, a kontynentem. Miejsce nie jest tak turystycznie rozwinięte jak duża wyspa, uda nam się mimo wszystko znaleźć kemping tuż przy zatoce. Specjalnością tego miejsca są przypływy (i odpływy) o sporych rozmiarach, przekraczających siedem metrów. I tak, popołudniami statki wyglądają jak porzucone, podczas gdy w środku nocy woda w zatoce wypełnia się i dochodzi prawie do naszego namiotu!
Mały prom na wyspę
Kanały między wyspami archipelagu Chiloé
Zachód słońca z wulkanem w tle
Następnego dnia rano, objeżdżamy resztę wyspy Quinchao, między innymi miasteczko Achao i jego najstarszy na Chiloé kościół Iglesia Santa Maria de Loreto z 1740 roku.
Powrót na dużą wyspę. Wieczorem musimy oddać samochód, bo o północy bierzemy statek z Castro na kontynent, do Chaiten. Ale przedtem, zdążymy odwiedzić jeszcze kilka miejsc na wyspie.
Kościół w Villupulli, którego wieża jest najwyższa
Kościoł w Chonchi, Iglesia San Carlos de Borromeo
W sercu wyspy znajduje się jezioro Lago Huillinco
Zachód słońca nad jeziorem Huillinco
I bonus z Chiloé - mamy nadzieję, że się Wam spodoba.
j'adore !
par contre Natalia tu peux m'expliquer ce que te fais manger le monsieur en retirant les p'tites pattes ? t'as eu l'air d'aimer ! ^_^
ramenez moi un pingoin en souvenir ils sont trop trognons .
bisou la marmaille ;o)
PapaFeb. 16, 2013, 7:56 a.m.
Trop bien !Super la vidéo. Bisousssssssssssss
PHILOUFeb. 16, 2013, 8:55 a.m.
Comme d'habitude magnifiques photos et vidéos.
mama&tataFeb. 16, 2013, 9:41 a.m.
Dobrze się stało,że pogoda pozwoliła Wam zwiedzić ten kawałek Chile bezproblemowo a właściwie powinienem napisać nam pozwoliła, bo przecież podróżujemy razem z Wami tyle,że my w innym wymiarze.Ładny ten kawałek świata i taki klimatyczny z tymi kolorowymi domkami,drewnianymi kościółkami,pingwinami na wysepce/dwa pingwinki jakby znajome w pomarańczowych kamizelkach/ i zwierzaczkach typu kózki chodzące swobodnie po drodze.Poznałem zjawisko odpływu w szkockim Aberdeen i jest to duże wrażenie za pierwszym razem, bo okazało się,że wychodzisz ze statku normalne a przychodząc w czasie odpływu musisz zejść ze dwa piętra niżej.Miło widzieć Wasze uśmiechnięte buzie wydawać by się mogło,że po tak długiej już podróży będziecie trochę zmęczeni no ale cóż młodość to jest młodość i żaden doping farmakologiczny tego nie przeskoczy.Filmik bardzo fajnie zrobiony jak już pisaliśmy dochodzicie do wprawy i przyjemnie się ogląda tym bardziej,że jesteście w miejscu ciekawym i video oddaje to czego nie odda fotografia czyli dynamikę sytuacji.Jedzonko z udziałem tak smacznych rybek jak morszczuk i łosoś bardzo apetyczne, a do tego trochę kolorowych dodatków jak pomidorek i sałata czyż trzeba więcej ,zazdrościmy takiej lekkiej i pysznej kuchni.Jesteśmy pełni podziwu dziecko,że mając tyle na głowie w podróży/podobnie jak Remi/piszesz tak szczegółowe relacje z faktami historycznymi regionu,który zwiedzacie no i do tego zdjęcia ,filmiki- bardzo dziękujemy.Ostatnio trochę długo Was nie było ale rozumiemy słaby net i warunki do,do których trzeba się przystosować w końcu to jeden z krańców świata, dlatego gorąco Was pozdrawiamy ,ściskamy mocno i czekamy na to co dalej!
Anulka :)Feb. 16, 2013, 3:20 p.m.
Fajne piosenki dobieracie do tych filmików :) Ta świnia na końcu jest najlepsza:D
maman Feb. 17, 2013, 6:29 a.m.
donc je ne saurai jamais ce qu'a mangé Natalia ... dommage .
Andrzej wujekFeb. 18, 2013, 8:58 a.m.
Nie wiedziałem, z tam są takie wielkie pingwiny, mam nadzieję, że nie są agresywne pozdrawiam serdecznie
A widoki przepiękne
julienFeb. 18, 2013, 12:05 p.m.
wesh papa tu respires la sérénité !!
claudineFeb. 18, 2013, 6:39 p.m.
J'adore, vivement la suite.
pooteFeb. 18, 2013, 6:43 p.m.
ces petites vidéos en musique.... j'suis fan, vraiment ! et j'attend la réponse à la question de maman, moi aussi j'aimerai savoir quelle bestiole déguste natalia :)
RémiFeb. 19, 2013, 12:24 a.m.
Oui ben ça va hein, en Patagonie, on a pas d'Internet partout donc faut être patient.
En fait, ce son des taons qui sont présents en masse dans le coin. Ici les gens les coupent en deux et récupère le miel qu'ils gardent dans leur abdomen. On peut le manger, c'est délicieux.
j'adore ! par contre Natalia tu peux m'expliquer ce que te fais manger le monsieur en retirant les p'tites pattes ? t'as eu l'air d'aimer ! ^_^ ramenez moi un pingoin en souvenir ils sont trop trognons . bisou la marmaille ;o)
Trop bien !Super la vidéo. Bisousssssssssssss
Comme d'habitude magnifiques photos et vidéos.
Dobrze się stało,że pogoda pozwoliła Wam zwiedzić ten kawałek Chile bezproblemowo a właściwie powinienem napisać nam pozwoliła, bo przecież podróżujemy razem z Wami tyle,że my w innym wymiarze.Ładny ten kawałek świata i taki klimatyczny z tymi kolorowymi domkami,drewnianymi kościółkami,pingwinami na wysepce/dwa pingwinki jakby znajome w pomarańczowych kamizelkach/ i zwierzaczkach typu kózki chodzące swobodnie po drodze.Poznałem zjawisko odpływu w szkockim Aberdeen i jest to duże wrażenie za pierwszym razem, bo okazało się,że wychodzisz ze statku normalne a przychodząc w czasie odpływu musisz zejść ze dwa piętra niżej.Miło widzieć Wasze uśmiechnięte buzie wydawać by się mogło,że po tak długiej już podróży będziecie trochę zmęczeni no ale cóż młodość to jest młodość i żaden doping farmakologiczny tego nie przeskoczy.Filmik bardzo fajnie zrobiony jak już pisaliśmy dochodzicie do wprawy i przyjemnie się ogląda tym bardziej,że jesteście w miejscu ciekawym i video oddaje to czego nie odda fotografia czyli dynamikę sytuacji.Jedzonko z udziałem tak smacznych rybek jak morszczuk i łosoś bardzo apetyczne, a do tego trochę kolorowych dodatków jak pomidorek i sałata czyż trzeba więcej ,zazdrościmy takiej lekkiej i pysznej kuchni.Jesteśmy pełni podziwu dziecko,że mając tyle na głowie w podróży/podobnie jak Remi/piszesz tak szczegółowe relacje z faktami historycznymi regionu,który zwiedzacie no i do tego zdjęcia ,filmiki- bardzo dziękujemy.Ostatnio trochę długo Was nie było ale rozumiemy słaby net i warunki do,do których trzeba się przystosować w końcu to jeden z krańców świata, dlatego gorąco Was pozdrawiamy ,ściskamy mocno i czekamy na to co dalej!
Fajne piosenki dobieracie do tych filmików :) Ta świnia na końcu jest najlepsza:D
donc je ne saurai jamais ce qu'a mangé Natalia ... dommage .
Nie wiedziałem, z tam są takie wielkie pingwiny, mam nadzieję, że nie są agresywne pozdrawiam serdecznie A widoki przepiękne
wesh papa tu respires la sérénité !!
J'adore, vivement la suite.
ces petites vidéos en musique.... j'suis fan, vraiment ! et j'attend la réponse à la question de maman, moi aussi j'aimerai savoir quelle bestiole déguste natalia :)
Oui ben ça va hein, en Patagonie, on a pas d'Internet partout donc faut être patient. En fait, ce son des taons qui sont présents en masse dans le coin. Ici les gens les coupent en deux et récupère le miel qu'ils gardent dans leur abdomen. On peut le manger, c'est délicieux.