13 July 2013

equateur Wulkan Cotopaxi

Nie tylko ma zabójczą nazwę, ale widokowo też jest całkiem niczego sobie. Mowa oczywiście o wulkanie Cotopaxi. Wciąż czynny, jest on jednym z najwyższych na Ziemi. Tytułem ciekawostki, niedaleko stąd znajduje się wulkan Chimborazo - najwyższy szczyt Ekwadoru (6268 m.n.p.m.) i całego świata, jeśliby liczyć jego wysokość od środka Ziemi. Wyobraźacie sobie, że stojąc na jego szczycie jest się jednocześnie w miejscu skąd na Ziemi najbliżej do Słońca (bo niedaleko stąd przebiega linia równika!). Na szczycie Cotopaxi, na 5897 metrach n.p.m. też jest się w sumie całkiem niedaleko... Ale my na sam wierzchołek nie planujemy się wybrać. Potrzeba by się do tego trochę przygotować, a na to nie mamy czasu. Chcemy po prostu spędzić dzień w Parku Narodowym otaczającym tego wulkaniastego przystojniaka.

Tak jak poprzedniego dnia, łapiemy w Latacundze autobus i za dolara dojeżdżamy sobie do Parku. Negocjujemy trochę cenę, którą podaje przewodnik (co będzie nas woził i oprowadzał) i ruszamy w drogę!

cotopaxi

Z daleka ten wulkan zdaje się cały czas mieć głowę w chmurach. Ale okazuje się, że to wszystko zależy od wiatrów - np od strony zachodniej czy północno-zachodniej widać wierzchołek prawie w całości, a od południowej czyli z Latacungi, ciężko w ogóle dostrzec rysy wulkanu. Przed dotarciem do Parku na dobrą sprawę nie wiedzieliśmy nawet jak on wygląda.

Wizytę Parku zaczynamy od Laguny Limpiopungo, bardzo wietrznej, którą upodobało sobie wszelkiego rodzaju ptactwo. Głęboka na maksymalnie 30 centymetrów, to dla ich żywienia miejsce idealne. Zimno tu strasznie więc nie zatrzymujemy się na dłużej, tymbardziej że w porównaniu do szmaragdowej Laguny Quilotoa z dnia poprzedniego to może się ona "schować".

cotopaxi

cotopaxi

Odwiedzamy lokalne muzeum, dobrze objaśniające lokalną faunę i florę oraz historię Cotopaxi, który należy do najbardziej humorzastych wulkanów na świecie! Do 1952 roku wybuchł aż 59 razy. Ostatnia erupcja miała miejsce w 1975 roku i od tego czasu dziwnie spokój. Mieszkańcy Latacungi wierzą, że to wszystko dzięki opiekunce miasta, Viergen Protectora. Jej rzeźba znajduje się w Klasztorze Miłosierdzia w Latacundze. Co roku, we wrześniu, odbywa się tu ogromne święto dziękczynne Mama Negra celebrowane przez kilka dni tańcami, spektaklami i modlitwami.
Z muzeum udajemy się do stóp Cotopaxi, skąd potrekujemy aż do schroniska Refugio Jose Ribas.

cotopaxi
Widokowo jest piękny, prawie idealny stożek

cotopaxi
Mały, żółty trójkącik to schornisko

cotopaxi
No to idziemy...

Idziemy, ale ścieżka nie jest łatwa wbrew pozorom, bo to bardzo drobny, wulkaniczny piach i lekko się zakopujemy. Tak jak poprzedniego dnia, trzeba przystawać, by opróżniać obuwie :) Nie zapominając o wysokości względnej, bo jesteśmy naprawdę wysoko, na ponad 4500 metrów! Nasza długotrwała aklimatacja przez Boliwię i Peru poszła w kąt przez dwa tygodnie spędzone na wybrzeżu. I głowa jakby skompresowana była czy coś... :D

cotopaxi

cotopaxi

cotopaxi

Za sobą pozostawiamy niesamowity krajobraz.

cotopaxi

cotopaxi

cotopaxi

4864 metrów n.p.m. i jesteśmy w schronisku. Nie wykończeni ale dość jednak zmęczeni. Nie tylko mało tlemu na takiej wysokości, ale zwyczajnie zimno i wietrznie. Ogrzewamy się kubkiem gorącej czekolady i posiłkujemy Snickersem, potrzeba nam jeszcze trochę energii.

cotopaxi

Tak, bo nie schodzimy od razu w dół. Patricio, nasz przewodnik proponuje nas zaprowadzić jeszcze wyżej, aż do granicy wiecznego śniegu, na 5015 metrach. Nasz głowa mówi "nie", ale dziwnie nogom jeszcze się chce. No to idziemy!

cotopaxi

cotopaxi

cotopaxi
Tu ścieżka jest bardziej stroma

Pejzaż rodem z czerwonej planety, Marsa. Kiedyś granica wiecznego śniegu znajdowała się dużo niżej i kiedy w czasie erupcji przepływały pod nią strumienie gorącej lawy, były one jakby od razu mrożone. Stąd taka rzadko spotykana barwa.

cotopaxi
Zbliżamy się do pokładów wiecznego śniegu

cotopaxi

cotopaxi

cotopaxi

cotopaxi

cotopaxi

cotopaxi

cotopaxi

cotopaxi

cotopaxi

Po drodze spotykamy kilka grup zaopatrzonych w profesjonalny sprzęt: raki i czekany. Oni wybierają się na wieczny śnieg, by potrenować sprzęt przed wspinaczką na sam szczyt następnego dnia. Widząc zmęczenie na ich twarzach, dziwnie radujemy się zejściem i wygodnym łóżeczkiem w hotelu :)

cotopaxi

cotopaxi

No to schodzimy. Ponieważ najłatwiejsza technika, by się nie zakopać w piachu, to zbiec - w sumie potrwa to bardzo krótko, maksymalnie kwadrans :)

cotopaxi

cotopaxi

cotopaxi

cotopaxi

cotopaxi

Wracamy do hotelu oczarowani naszą wycieczką. Po drodze kupujemy sobie świeżutkie truskaweczki (achhhh owoce w Ekwadorze, pyszności...). Przemiła właścicielka w hotelu użycza nam swojej kuchni (co by umyć itd) i w czasie zajadania, pogadamy sobie z nią trochę o życiu w Ekwadorze.

Następnego dnia wcześnie rano ta sama kobitka puka do nas do pokoju cała w euforii. Woła nas na taras hotelu. Niebo jest wyjątkowo czyste i bezchmurne, możemy bez problemu zaobserwować kilka szczytów z Alei Wulkanów w tym Cotopaxi. Trzeba przyznać, że ładnie się prezentuje w porannym świetle.

cotopaxi

cotopaxi

cotopaxi
Plac centralny Latacungi

cotopaxi
Cotopaxi

Po śniadaniu pakujemy się i ruszamy w dalszą drogę, tym razem do stolicy Ekwadoru - Quito. Właścicielka hotelu zejdzie z nami na ulicę, gdzie najpierw złapie nam taksówkę, potem każdemu da po buziaku i po prezencie (szaliczki)! Ekwadorczycy są niezwykle mili. To ogromna niespodzianka po Peru!

Télécharger les photos

Papa July 14, 2013, 7:26 a.m.

Superbe ce reportage!!!

spooooocky July 14, 2013, 8:42 a.m.

Super !

mama&tata July 14, 2013, 10:56 a.m.

Wulkan pokazany w całej okazałości swoim majestatycznym wyglądem wyrażnie oświadcza,że w tej okolicy to ja rządzę.Widać to, słychać i nieomal czuć -jak mówią słowa piosenki , cały krajobraz jest urządzony pod dyktando Pana Wulkana i nic tu człowiek nie poradzi najwyżej może wkurzyć moce natury.I bardzo dobrze bowiem ten kawałek Ziemi jest taki,jaki powinien być każdy zakątek naszej planety czyli dziki, pierwotny i piękny w swojej surowości.Dla podróżników odcinek trudny bo wspinanie się pod górkę i to w warunkach wysokogórskiego klimatu z plażowym piaseczkiem osypującym się spod stóp to ciężki kawałeczek chleba no ale daliście dzielnie radę a nawet zrobiliście więcej niż planowaliście.Gratulujemy werwy i kondycji bardzo nas cieszy Wasza dobra forma fizyczna w końcowych tygodniach podróży,wiecie jak to jest, z wakacji wraca się do domu aby odpocząć.Fajnie jest spotkać ludzi przyjaznych i sympatycznych takich jak Ekwadorczycy ,samopoczucie w takich warunkach człowiek ma wówczas znakomite i wydobywa z siebie więcej energii na wycieczki i poza tym chce się wracać do takich miejsc w przyszłości.Barwa piasku jest podobna do kolorytu próbek pobranych z Marsa i jeśli dodać do tego naturalną scenerię można śmiało kręcić film S-F o eksploracji Czerwonej Planety moglibyście w tych kapturkach zagrać role pierwszoplanowe.Przy okazji święta Narodowego Francji życzymy Wam aby niczego niepotrzebnego na świecie nie budowano, aby póżniej nie trzeba było tego burzyć.Czekamy na kolejne relacje i zdjęcia.Do usłyszenia buziaki.

poote July 14, 2013, 1:52 p.m.

c'est vrai que ça fait un peu "total recall" comme paysage :)

James Biarritz July 14, 2013, 2:03 p.m.

Well jealous, hope you acclimatised ;)Looks fantastic. Keep the dream alive.

Tata Y July 16, 2013, 9:25 p.m.

Majestueux volcans, paysages lunaires, ville adorable avec un ciel si bleu Vraiment des vues splendides. Je félicite votre courage ! Grimper jusqu'à la neige - Bravo !! Supers excursion et reportage. Votre tour du monde arrive quasiment à la fin et vous nous offrez encore des magnifiques découvertes - Merci Nous attendons toujours avec plaisir d'autres reportages Grosses bises

marta_n July 16, 2013, 9:42 p.m.

widoki niemal jak na Marsie:)