23 June 2013

perou Szaleństwa w Huacachinie

Po długich dwóch tygodniach w Arequipie wreszcie nowa karta do nas dotarła i możemy ruszać dalej. Cała ta historia kosztuje nas dużo, przede wszystkim jeśli chodzi o czas. Musimy skrócić nasz program w Peru, wyeliminować pewne punkty, na których nam zależało (jak Cordilliera Blanca w Huaraz), a pozostałe "szybciutko zaliczyć". Cóż, nie mamy wyboru.

Arequipę opuszczamy więc wieczorem jeszcze tego samego cudownego dnia (Dnia Karty). Nocnym autobusem kierujemy się w stronę miasteczka Ica. Przy okazji poznajemy parę Amerykanów Chrisa i Kris. On pracuje jako sommelier w jednej z ekskluzywnych resturacji w Las Vegas. Proponują nam wspólne zwiedzanie lokalnych winiarni i gorzelni, wyspecjalizowanych oczywiście w pisco. Niedaleko miasteczka Ica położone jest zresztą oryginalne miasto Pisco. Region do uprawy winogron jest idealny! "Schodzimy" z Altiplano na jakieś 400 m.n.p.m. Tę dolinę u podnóża Andów przed morskimi wpływami chroni pas pustynnych wydm. Jest tu sucho i gorąco. Ale upijanie się smakowanie lokalnych specjałów pozostawiamy na następny dzień.

Tego pierwszego dnia bowiem wybieramy się na wydmy. Same wydmy oczywiście wiele nam nie robią (u nas mamy przecież Łebę), ale ich położenie jest niesamowite. "Wyrastają" prawie po środku cywilizacji oddzielając miasto od oceanu. Sama Ica nie należy do najpiękniejszych miast Peru. Region jest nawiedzany przez trzęsienia ziemi (czy mniejsze wstrząsy sejsmiczne) i to widać w dość chaotycznej architekturze miasta. Punktem wypadowym do wydm jest Huacachina, malutka wioska pięć kilometrów dalej, położona nad oazą pośród ogromnych piaszczystych wydm, rodem z Sahary.

huacachina

huacachina

huacachina

Główną atrakcją tego miejsca jest sandboarding. Przypomina oczywiście snowboarding z tym że deską zjeżdża się z wydm po piasku.

huacachina
Niestety dla kilku sekund przyjemności trzeba drałować w upale na samą górę

huacachina

Ponieważ jesteśmy leniuchy, zabawimy się inaczej. Czeka nas wyprawa po wydmach w buggy!

huacachina

Sprawa wygląda całkiem prosto. Wsiadamy do buggy: jest nas dziesięcioro + kierowca. Od kiedy rusza z miejsca zaczynają się mocne wrażenia, które nie mają daleko do tych z kolejek górskich!

huacachina

huacachina

huacachina

huacachina

huacachina

huacachina

huacachina

huacachina

Kiedy stwierdzamy, że nasz żołądek wystarczająco już wycierpiał, czas na drugą część atrakcji. Zatrzymujemy się na samej górze jednej ze stromszych wydm. Wyciągamy deski, nakładamy na nie bardzo specjalny smar poprawiający ślizganie (haha w rzeczywistości smarujemy zwykłą parafiną ze świecy) i jesteśmy gotowi na pierwszą wydmę!

huacachina

huacachina

Ponieważ żadne z nas nie surfuje (ani na wodzie, ani na śniegu), zjeżdżanie będzie dla nas wyglądać trochę inaczej - na brzuchu, z głową na przedzie. Jesteśmy na początku bardzo podekscytowani, ale gdy stajemy na górze, patrząc w dół - już trochę mniej...

Oczywiście po pierwszym zjeździe okazuje się, że to bułka z masłem. Chcemy jeszcze i jeszcze! Po kolejnych dwóch mniejszych wydmach, kierowca zawozi nas na największą. WOW!

huacachina
Zjazd się kończy tam, gdzie te ludziki małe w dole stoją

huacachina

To było bardzo ekscytujące i pełne wrażeń doświadczenie. Spieszymy się jeszcze na jedną z wydm, skąd rozciąga się piękny widok w świetle zachodzącego słońca. Ale tego już nie zobaczycie - cyfrówka, którą kupiliśmy w Chile (mająca zastąpić nasz cudowny S100, który opuścił nas w Boliwii) nie przeżyła zjazdu z ostatniej wydmy (nie zniosła piachu). Zanieśliśmy ją nawet do serwisu, ale koszt naprawy był prawie taki sam co koszt aparatu. Sprzedaliśmy ją więc facetowi na części za dwie dychy.

Ale to wydarzy się później. Póki co, wieczór spędzamy nad oazą w Huacachinie zajadając się ceviche i popijając pisco sour.
No co, w końcu jesteśmy w Peru i lokalne tradycje trzeba kultywować, nieprawdaż?!

huacachina from Rémi GRZ on Vimeo.


Télécharger les photos

Papa June 24, 2013, 3:05 p.m.

Très chouette la vidéo, on s'y croirait presque dans le Taxi-Buggy. Bon entrainement pour le Paris-Dakar qui se fait maintenant en Amérique du Sud. Quant aux dûnes et l'oasis, ça ressemble énormément au sahara africain. Bisous

maman ... ;o) June 24, 2013, 4:28 p.m.

avez vous entendu le sable de la dune chanter ? ... quel plaisir de vous voir faire les fous je n'aurai qu'un mot : profitez , profitez , profitez , profitez , jusqu'à plus soif !!! gros bisous baveux (style: tu sera mouillé ^^)

Anulka :) June 24, 2013, 5:55 p.m.

Świetny filmik :) Coś pecha macie z tymi aparatami :) A jeszcze tyle pięknych miejsc przed Wami więc chyba zaopatrzycie się w kolejny ?:D Ciekawe jaka śmierć go czeka :D

mama&tata June 24, 2013, 9:12 p.m.

Dzieci zawsze najlepiej bawiły się w piaskownicy,tutaj dodatkowo macie deseczki do ślizgania zabawa zatem jest przednia.Można zapytać po co tubylcom tyle piachu no ale skoro natura nagromadziła go w tym miejscu dobrze ,ze potrafią go wykorzystać ku radości turystów.Fajne te samochodziki chciało by się powiedzieć księżycowe łaziki bo i teren bardzo nietypowy krajobrazowo ważne,że potrafią ułatwić poruszanie się po wydmach.Z buta było by ciężko i nie dałoby się wykonać tyle ślizgów ile Wy wykonaliście.Oaza bardzo przyjemna z jeziorkiem można tam chyba strzepać cały piach z siebie po lekcji jazdy z wydmy na "pazurki" no ale szczególnie się nam podobają te sesje z pisco/hm/.Na jednym zdjęciu jesteście razem uśmiechnięci aż przyjemnie popatrzeć już tak dawno Was nie widzieliśmy,że o ho,ho albo jeszcze dłużej.Kolejny etap za Wami a do przebycia jeszcze troszkę szkoda,że yntelygent z banku zawalił Wam kawałek podróży po powrocie kopnijcie go w...fotel!Buziaki mocne i czekamy na jeszcze.

marta_n June 24, 2013, 10:18 p.m.

zazdroszczę takiej przygody:)muszę przyznać,ze Wasze opisy Ameryki Pd. uzmysłowiły mi z jak niezwykłym i zróżnicowanym kontynentem mamy do czynienia(może kiedyś wizzair będzie tam latał:P)

pem June 26, 2013, 11:20 p.m.

encore un bel endroit qui me fait bien envie !

Tata Y June 27, 2013, 6:53 p.m.

Enfin les enfants s'amusent !!!! Les dunes et l'oasis rendent un paysage de rêve. Un petit voyage avec le buggy ne me déplairait pas dans ce contexte. Ce sahara est beaucoup plus joli que celui du nord-africain Bisous