23 July 2013

colombie Wyspy Różańcowe i Playa Blanca

Zanim opuścimy Cartagenę i ruszymy w kierunku wschodnim, musimy odbyć jeden z absolutnych "must do" w regionie: wycieczkę statkiem w stronę Islas del Rosario, zwanych również Wyspami Różańcowymi (stanowiących część Naturalnego Parku Narodowego Wysp koralowych Rosario i San Bernardo założonego w 1977 roku) i niesamowicie bielutkiej plaży Playa Blanca. Uprzedzono nas kilkakrotnie o masowej turystyce na wybrzeżu w okolicach Cartageny, ale z drugiej strony, jeśli jest dużo ludzi, to znaczy, że jest co zobaczyć nie?

"Turystyczne miejsce" to szczerze powiedziawszy małe słowo. Takiej masy ludzi w porcie o poranku nie widzieliśmy od czasów Machu PIcchu, gdzie takie tłumy można jeszcze zrozumieć... Ale od bardzo dawna nie czuliśmy się traktowani jak "turystyczne bydło". To bardzo nieprzyjemne uczucie - jakby liczyły się tylko pieniądze, które przychodzą z nami. Tyle nam się mówiło o niesamowitej grzeczności i sympatii mieszkańców Kolumbii - te opinie nie do końca tyczą się natomiast kolumbijskich Karaibów. Ale przeżyjemy. W pewnym momencie jeden z gostków (siedemnastoletnich kapitanów) wywołuje nasze imię. Całe szczęście, bo po trzech kwadransach w pełnym słońcu zaczynaliśmy widzieć na morzu w oddali pustynię.

Zaczynamy trochę żałować tej wycieczki (a przecież jesteśmy dopiero na samym wstępie), kiedy w końcu ruszamy w drogę. Dookoła nas woda jest intensywnie turkusowa. Archipelag Wysp Różańcowych liczy kilkanaście wysepek, ale na tylko trzy z nich, my, turyści "lambda" mamy wstęp. Reszta pozostaje w rękach prywatnych (politycy, gwiazdy kolumbijskie).

rosario-playa-blanca
Rybki już ze statku można podziwiać

rosario-playa-blanca

rosario-playa-blanca

rosario-playa-blanca
Natalia w kamizelce ratunkowej z ostatniej kolekcji Chanela

Zatrzymujemy się na jednej z dostępnych publice wysp. Mamy do wyboru wizytę w tutejszym akwarium i maleńką plażyczke, która wręcz wyciąga do nas ręce. Jak odmówić takiej wodzie, tymbardziej, że umieramy z gorąca od samego rana.

rosario-playa-blanca

rosario-playa-blanca

rosario-playa-blanca

W takich warunkach nie można oczywiście zapominać o kremie z filtrem. Co pół godziny mniej więcej nakładamy na siebie nową warstwę. Oczywiście mimo tego do Categeny powrócimy z oparzeniami...

Po kąpieli powracamy na statek. Nasz przewodnik obwozi nas po okolicznych wysepkach z niesamowitymi willami i tłumaczy, która do kogo należy (nam oczywiście te nazwiska nic nie mówią). Jakby ktoś miał ochotę, jedna z nich jest na sprzedaż, ale cena wywoławcza wynosi 40 milionów dolarów... Karaiby Kochani, to wszystko przez te Karaiby.

Drugim ważnym punktem wycieczki jest Playa Blanca, jak sama nazwa wskazuje "o białym piasku". Wysiada w porównaniu do Whitehaven Beach, gdzie spaliśmy pod namiotem w Australii (przez te tłumy), ale szczerze powiedziawszy, jest całkiem niczego sobie.

rosario-playa-blanca

rosario-playa-blanca

rosario-playa-blanca

rosario-playa-blanca
Natalia pozuje

rosario-playa-blanca

rosario-playa-blanca

rosario-playa-blanca

rosario-playa-blanca

rosario-playa-blanca
Jedyny problem to to, że nie jesteśmy tu sami

Ostatecznie nie do końca wiemy jak podsumować tę wycieczkę. Z jednej strony, bardzo nie podobają nam się te tłumy (aczkolwiek jak wyzbyć się sławy południowoamerykańskiego Saint Tropez), z drugiej, kiedy pejzaże są tak niesamowite, jak odmówić sobie wizyty w tych miejscach? Nie bardzo podoba się nam formuła "jest nas pięćdziesiątka na statku", plan realizujemy punkt po punkcie co do minuty, ale jak nie polecić innym takiej wycieczki, kiedy my mimo wszystko świetnie się bawiliśmy?

Télécharger les photos

mama&tata July 24, 2013, 9:22 a.m.

Ale robicie człowiekowi zgryz, kąpiel w tak niesamowitej wodzie,w tak cieplutkim powietrzu kiedy w naszym krajowym akwenie morskim ludzie zanurzając się myślą co im odpadnie jako pierwsze,to wręcz tortura.Krajobrazy są esencją plażowego El Dorado sądzimy,że największy malkontent byłby usatysfakcjonowany, ponieważ naprawdę nie ma się do czego przyczepić.Oj chciało by się raczej doczepić do takiego odpoczynku, dlatego przybysze z całego świata zjeżdżają w takie miejsce by korzystać z dobrodziejstw natury i nie dziwota,że są w takiej liczbie.Wiadomo,iż popularność regionu ściąga rzesze chętnych do odwiedzenia go i całkiem naturalnie rodzi się z tego komercja nazywana przemysłem turystycznym ale prawda jest też taka,że jest to żródło utrzymania dla tysięcy tubylców.Żaglowiec przy nabrzeżu to jest właśnie to co na Karaibach jest bardzo akuratne, w Polsce podczas trwania Operation Sail wpłynęły do Gdyni żaglowce z całego świata te małe i te duże np."Kruzensztern" widok był niesamowity a na Morzu Karaibskim efekt byłby dwa razy większy.Piękny ten kawałeczek Waszej podróży i dający zastrzyk energii w upalnym klimacie bo możliwość kąpieli po wyczerpującym działaniu słoneczka to jest to co tygrysy lubią najbardziej.Szkoda tylko,że Wasze panamy nie dotrwały bo wyglądacie w nich bardzo fajnie i były by pamiątkami z podróży z możliwością wypożyczania np.rodzinie.Jeszcze trochę Wam zostało a zatem do przodu to Wy a my jak zwykle czekamy na relację.Buziaki!

Papa July 25, 2013, 4:10 p.m.

Certes, ça fait un peu Club-Med, mais on vous envie comme même un peu, voir beaucoup!!! Les chapeaux vous vont à ravir. Bises

maman ;o) July 25, 2013, 4:24 p.m.

sont beauuuuuux les mouflets quand ils se baquent dans le bleuturquoise !!!!, nous on est à Noirmoutier....c'est pas la même mais ça ne manque pas de sel (humour envers nos amis les Sauniers) bisou les lutins !