27 September 2012

cambodia Senne Sen Monorom

Nasz w efekcie dłuższy pobyt w Kratie trochę nas zbił z tropu, zapomnieliśmy prawie, że punktem docelowym jest prowincja Mondol Kiri na wschodzie kraju. Ta część Kambodży wyróżnia się charakterystycznym krajobrazem, mianowicie jest to obficie obrośnięty zielenią płaskowyż o pagórkach idealnie zaokrąglonych. Do tego towarzyszy temu temperatura niższa o kilkanaście stopni niż w reszcie kraju.Dlatego właśnie, może na wyrost, nazwano ten region "kambodżańską Szwajcarią". Faktem jest, że różni się we wszystkim od tego co widzieliśmy do tej pory.

sen-monorom

Do sennego miasteczka Sen Monorom, stolicy prowincji (zaledwie 7 000 mieszkańców, coś w stylu Gościcina :)) zabieramy się prosto z naszego hostelu minibusikiem, który podczas podróży zamiast piętnastu przepisowych pasażerów, będzie wiózł 22. To wszystko razem z jakąś dziwną maszyną roliniczą, dwiema gitarami i skuterem (sic!) przywiązanymi z tyłu samochodu, a na nich nasze bagaże...(nie, nie spadną, choć będziemy cały czas spoglądać przez ramię czy jeszcze tam są...). Tak załadowany minibus (pomysłowość kambodżańska w tej domenie zasługuje na Nobla) może ruszać w drogę - a dlaczego? Ponieważ kierowca musi zapłacić policji "podatek" (w daleszym ciągu korupcja) i żeby w ogóle na tym transporcie zarobić, musi wziąć jak najwięcej pasażerów i towarów. Ale taka podróż ma swoje dobre strony: bliskosć fizyczna zmusza pasażerów do komunikowania. Całą drogę przegadamy z dwiema przesympatycznymi Katalonkami z Barcelony, które spędziły noc w Kratie w tym samy hostelu co my. Bardzo dumne ze swojego regionu, choć nigdy nie myślały o niepodległości, ostatnie wydarzenia w Hiszpanii zmuszają je jednak do refleksji (trzykrotnie obliżono im pensję, bo jest kryzys, Katalonia przynosi dochody, trzeba wspierać resztę kraju, przez co wszystko stało się tak drogie, że nie mogą sobie już na nic pozwolić...). Oczywiśnie nie kibicują Barcelonie tylko Espanyolowi! Dzięki nim, podróż minęła nam wyjątkowo szybko.

U celu w Sen Monorom znowu oczekuje nas cała horda, tym razem nie tuk-tuków, tylko moto-dopów (motor-taksówka). We czwórkę z dziewczynami udaje się nam ich ominąć, a ponieważ zbiera się na deszcz, zaczynamy szukać lokum. Powiedzmy, że nie ma tu wielkiego wyboru - zostaniemy w tym, który wydaje się nam "najmniej zły". Czystość i wygoda to tutaj cechy bardzo względne, a za przywilej ciepłej wody trzeba zapłacić dodatkowo 5$ więcej.

Głównymi atrakcjami tego regionu są wodospady i słonie. Ale skorzystać z obu, decydujemy się na baladę na grzbiecie słonia przez dżunglę do ukrytej kaskady. W dalszym ciągu kontynuujemy we czwórkę z dziewczynami, dzięki czemu udaję nam się wynegocjować lepszą cenę (22$ za osobę). Bardzo długo wahaliśmy się czy zdecydować się na ten rodzaj "treku", w końcu dajemy się przekonać. Tymbardziej, że przewodnik na następny dzień, mówi po angielsku i francusku. To pierwszy region w Kambodży, w którym spotykamy tak wielu ludzi znających francuski - może dlatego, że przed latami ukrywał się tu wietkong?

O 8 rano następnego dnia wyruszamy spod hostelu do wioski skupiającej społeczność Bunong. Żyją od wieków z odławiania słoni. Mieszkają w drewnianych chatkach, nie mają prądu ani bieżącej wody (bardziej przypominają nam afrykańskie plemiona...). Skolaryzacja dzieci po khmersku sprawia, że ich własny, odrębny język i kultura stopniowo zanikają. Dziś ta mniejszość żyje głównie z turystyki, wykorzystując do tego celu słonie.

Wchodzimy więc na wysoki podest, stamtąd szybki skok i jesteśmy w koszyku. Powinnam powiedzieć koszyczku. Jesteśmy pod wrażeniem tych ogromnych zwierząt o spojerzeniu kota ze Shreka, budzącym współczucie. Zastanawiamy sie jak mogą być takie łagodne i oswojone. Jeden ruch trąby mógłby przecież zabić!

sen-monorom

sen-monorom

sen-monorom

Zaczynamy "trek" na górskich polanach, z czasem zgłebiamy się w drzewiastą dżunglę. Nasze wątpliwości zaczynają się potwierdzać...

sen-monorom

sen-monorom

sen-monorom

...słonie nie maszerują grzecznie po ścieżce, to nie jest w ich naturze. Zatrzymują się żeby wszamać tu bambusik, tam drzewko. A to nie podoba się kornakom: krzyki, cięgi, ciągnęcie za uszy...popędzają jak mogą i tylko dzięki temu słonie posuwają się do przodu...

sen-monorom

sen-monorom

sen-monorom

Dziewczyny i my protestujemy za każdym razem - jedyny rezultat jest taki, że i kornak i poganiacz robią to samo, tyle że dyskretniej. Jedyne na co mamy ochotę, to zejść z koszyka i maszerować obok słoni. Dzień zapowiada się wyjątkowo długi...

Staramy się skupić na kraobrazie nas otaczającym, wszechobecnej zieleni i spływających do dolin pagórkach. Ale ciężko jest się nam poczuć w naturze i jej posłuchać, gdyż jeden z poganiaczy przez całą drogę, od początku do końca, puszcza z komórki kambodżańskie karaoke (możecie posłuchać w filmiku). Z drugiej strony, bardzo cieszymy się, że możemy być tak blisko trąbowców, to naprawdę fascynujące zwierzęta. W programie mamy pokaz ich niezwykłej siły: kilkuletnie drzewo (z korzeniami) wyrwane trąbą jak chwast. Największy przysmak to bambus - z taką samą pasją nasz słoń wsuwa liście (albo raczej gałęzie) jak i młode ale już zdrewniałe łodygi.

Wreszcie przekraczamy rzekę i lądujemy po drugiej stronie. Słonie mają odpoczynek i idą się pasać do dżungli. My zaliczamy kąpiel w naturalnym basenie utworzonym przez wodospad. Poskaczemy, popływamy - jest sympatycznie, szkoda, że bez słoni.

sen-monorom

sen-monorom

sen-monorom

Przerwa po lunchu (w czasie którego jesteśmy żywcem pożarci przez komary) trwa...2 godziny. W tym czasie słonie są daleko. Wreszcie wracają i nadchodzi czas...ich kąpieli w rzece. Zdecydowanie najlepszy punkt dnia.

sen-monorom

sen-monorom

sen-monorom

sen-monorom

sen-monorom

Powrót do wioski, znów w koszykach (nie dostajemy pozwolenia na marsz obok słoni, że niby nas nie znają). Sprzedany w pakiecie "przewodnik" angielsko-francuski spędził z nami w ciągu dnia około 20 minut - przywożąc nas do wioski na motorach i odwożąc z powrotem do Sen Monorom. Co do "treku" na słoniach, cieszymy się, że to już za nami - dzięki temu wiemy dlaczego już więcej tego nie zrobimy. Nie wiem jak można odbyć taki "spacer" i nie mieć wyrzutów sumienia czy wstydu. Muszę powiedzieć, że osobiście było mi głupio, było mi z tym źle. Miejsce słoni jest w dżungli, na wolności. Nie zostały stworzone po to by robić ludziom za dźwig, koparkę czy turystyczną kurę znoszącą złote jajka. No ale czegoś się przy tym nauczyliśmy.

Następnego dnia wyjeżdżamy bez żalu na południe Kambodży. To będzie już nasz ostatni przystanek w tym kraju, a dokładniej w miasteczku Kampot. Ostatecznie okaże się, że będziemy musieli spędzić noc w Phnom Penh - brak połączenia autokarowego po południu po powrocie z prowincji Mondol Kiri. Całe szczęście, że mamy swobodę czasu!



sen-monorom-map

A - Battambang, B - Siem Reap, C - Phnom Penh, D - Kratie, E - Sen Monorom

Télécharger les photos

Papa Sept. 29, 2012, 10:03 p.m.

Et dire qu'ils ont l'air si mignons ces éléphants, surtout pendant la baignade dans la rivière. Mais n'oubliez pas " Un éléphant, ça trompe énormément"...ouai, facile! Bises

maman ... ;o) Sept. 29, 2012, 10:06 p.m.

très impressionnée par ces grosses bêtes ... contente de vous voir sympathiser avec les deux espagnoles c'est plutôt enrichissant ! je suis restée scotchée sur la photo 24 ..! Elle dégage une émotion de calme et de sérénité , j'adore . hop un beau fond d'écran pour la semaine ! bisous calins les mômes à très vite sur vos reportages ! ;o)

mama&tata Sept. 30, 2012, 5:14 p.m.

Niekonwencjonalny trek no i rzeczywiście trochę niesmaczny.Te słonie mają upiłowane kły pewnie dla bezpieczeństwa ale mimo wszystko jest to niefajne.Cóż człowiek dla pieniędzy zrobi wszystko a z drugiej strony są tacy, dla których to jest atrakcja!Wyglądacie super jesteśmy ciekawi jaka była temperatura wody tego"kąpieliska", że Remi tak się pławił?Buziaki.

pem Oct. 1, 2012, 1:57 p.m.

je vous avais pourtant prévenu :p http://www.pierrot25.info/blog/thailande-elephants-du-WFFT_128.html effectivement le moment de la baignade a du être sympa ! la bise aux Éléphants

Aneczka N ;p Oct. 2, 2012, 10:46 p.m.

Śliczne fotki - będziecie mieli przecudowne wspomnienia z tej podróży :) Buziaki :*