08 July 2013

equateur Nowoczesne Guayaquil

No i Peru za nami. Chwilami mamy wrażenie, że spędziliśmy tu kilka miesięcy, a nie tygodni. Nawet jeśli podsumowujemy pozytywnie ten kraj i jego niesamowite zabytki kulturalne, rozczarowało nas dość chłodne przyjęcie ze strony mieszkańców (z wyjątkiem Trujillo). Takie turystyczne podejście... chwilami czuliśmy się jak krowy dające dolary. Całe szczęście ceny nie były zbyt wysokie :)

Ale to już za nami, teraz podróżujemy po nowym na naszej drodze kraju - Ekwadorze. W związku z przeciągającą się historią karty kredytowej w Peru i naszą ochotą na kolumbijskie Karaiby, pobyt w Ekwadorze będzie trochę krótszy. Czy tę decyzję zaliczamy do "pomyłek"? No nie do końca, bo kolumbijskie plaże będą naszym ostatnim "wakacyjnym" etapem, ale Ekwador zdecydowane zasługuje na więcej czasu niż dwa tygodnie.

Po nocnym (i dziennym) busie docieramy z Trujillo do Guayaquil - największego miasta w kraju (metropolia ale nie stolica, którą jest Quito). Ależ tu gorąco! Dzień, w którym wybieramy się na zwiedzanie jest co prawda pochmurny (zero słońca), ale wierzcie nam temperatury sięgają trzydziestu kilku stopni. I ta wilgoć w powietrzu... Ale nas, wbrew pozorom, niezmiernie cieszy taka pogoda.

Wizytę Guayaquil zaczynamy od Parku Bolivara - to coś w stylu Plaza de Armas w pozostałych krajach Ameryki Południowej - jest katedra, siedziba rządu znajduje się dwa kroki stąd. Ale największą atrakcją są żyjące tu w pełnej swobodzie iguany!

guayaquil

guayaquil

guayaquil
Dzieciaki częstują je kapustą

guayaquil

guayaquil

guayaquil

guayaquil

guayaquil

guayaquil

Kontynuujemy nasz spacer na promenadzie Malecon 2000, która ciągnie się przez kilka kilometrów wzdłuż rzeki Rio Guayas. Akurat mamy niedzielę, i tak jak w przypadku niektórych miast to bardzo zły dzień na zwiedzanie (przykład Buenos Aires, które w wolne dni zamienia się w miasto duchów), tak jeśli chodzi o Guayaquil, to świetny wybór. Atmosfera jest wręcz "świąteczna", całe rodziny wybywają na Malecon 2000, gdzie znajdują się muzea, centra handlowe, ogród botaniczny, akwarium, kino IMAX... I bardzo mało turystów, w sensie gringo, takich jak my.

guayaquil

guayaquil
W oddali, kolorowa dzielnica Las Peñas

guayaquil

guayaquil
La Rotonda upamiętniająca spotkanie Bolivara i San Martina w czasie wyzwalania Ekwadoru

guayaquil
Zbliżamy się do Cerro Santa Anna

guayaquil
Oto armaty, które broniły miasta przed atakami piratów

Jesteśmy u stóp Cerro Santa Anna. Jego dolna część do dzielnica Las Peñas, bardzo szykowna, pełna kafejek i restauracji. Górna, kolorowa została odrestaurowana kilka lat temu. Wcześniej mieśliły się tu slumsy (aktualnie na sąsiednim wzgórzu) dość niebezpieczne. Dziś to mieszanka Montmartru i Valparaiso (czystszego oczywiście). Sympatyczny kącik w tym dużym mieście.

guayaquil

guayaquil

guayaquil

guayaquil

guayaquil

guayaquil

guayaquil
420 schodów do najwyższego tarasu

Z góry mamy całkiem niezły widok na miasto (szkoda trochę tych chmur, ale cóż...).

guayaquil

guayaquil

O Guayaquil wspomina się jedynie w kwestii Galapagos (samolot wyrusza stąd), a szkoda, bo ma ono do zaoferowania trochę więcej niż lotnisko :)

Pierwsze spotkanie z Ekwadorem jest pozytywne. Transport jest łatwy w użyciu i bardzo tani (nawet jeśli jednostką monetarną jest dolar amerykański), mieszkańcy wyjątkowo uprzejmi (ależ szok po Peru). Ku naszemu zdziwieniu, kraj jest bardzo rozwinięty (jakbyśmy byli w Europie) i jednocześnie naprawdę niedrogi.

Ponieważ Ekwador to pierwszy producent bananów na świecie, je się je pod każdą postacią, np chifles czyli czipsy często zastępują frytki. Daniem narodowyym jest kurczak z rożna. Zawsze dobrze przygotowany (z chrupiącą skórą)...MNIAM. Do tego świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy za 50 centów... tak się objadamy w Ekwadorze Kochani!
Zaczyna się naprawdę dobrze...

Télécharger les photos

mama&tata July 8, 2013, 9:49 p.m.

Bardzo ładne miasto kolorowe jak to na tym kontynencie i zaskakująco czyściutkie.Trzeba zweryfikować wiele obiegowych poglądów na temat życia w Ameryce Południowej i przyznać,że nie odbiega ono od europejskich standartów a niejednokrotnie je przewyższa.Trochę dużo jest tych frędzlowatych stworków i są one wszechobecne ale taka symbioza człowieka z iguaną to przykład,że można żyć razem i nawzajem sobie nie przeszkadzać.Klimat miasta faktycznie podobny do dzielnic miast europejskich opanowanych przez cyganerią artystyczną choćby jak paryski Montmartre tyle ,że jest jakby spokojniej, na kompletnym luzie a mieszkańcy uśmiechnięci i widać zadowoleni z życia.My banany ekwadorskie owszem jadamy ale daleko im do smaku i aromatu owoców spożywanych przez Was na świeżo, cóż nie wszyscy mają tak dobrze.Cieszymy się,że warunki podróżowania po Ekwadorze są dla Was tak sprzyjające można będzie kiedyś pomyśleć o ewentualnym powrocie na trasę do miejsc gdzie czuliście się najlepiej/już nie mówię o chrupiących kurczakach i bananowych chipsach/.Dobry etap podróży dużo go nie zostało do zamknięcia dookoła światowej pętli, więc póki co korzystajcie ,przysyłajcie relacje i oczywiście zdjęcia.Buziaki!!

Papa July 9, 2013, 6:12 a.m.

Avec leurs appararences préhistoriques, ils ont l'air bien sympa ces Iguanes!Bonne continuation du voyage, bises!

Spooooocky July 9, 2013, 7:32 a.m.

[:bien]

Dan & Co July 9, 2013, 10:03 p.m.

Super joli !! BiZ les iguanes :)