21 July 2012

etats-unis Honolulu

oahu-map

Nasze cztery ostatnie dni na archipelagu Hawajów postanowiliśmy spędzić na wyspie O'ahu. Trzecia co do wielkości, po Wielkiej Wyspie i Maui (co reprezentuje w rzeczywistości jedynie 10% całego terytorium), ale najważniejsza pod pozostałymi względami: zamieszkują ją trzy czwarte populacji, to tu znajduje się stolica stanu - Honolulu i znana wszystkim z historii, baza wojskowa Pearl Harbor (przy okazji, nie mamy w planach jej zwiedzania). Na tej wyspie nie wynajmujemy samochodu, ponieważ na pozostałych "wyrobiliśmy" kiilometrową normę, mamy ochotę odpocząć w jednym miejscu. Poczuć się trochę jak "na wakacjach" :D. Wybór pada na miły, sympatyczny i przede wszystkim tani hostel w samym centrum Waikiki, dwieście metrów od tej znanej na całym świecie plaży. Dzielnica Honolulu, brzeg której ona stanowi, jest niewielka - niecałe dwa kilometry kwadratowe. Ale to na tej małej przestrzeni, ściska się rocznie pięć milionów turystów, ponad setka hotelów, restauracji i luksusowych butików (zatrudniająca ponad 30 000 pracowników) - a to wszystko łącznie daje rezultat pięciu miliardów dolarów zysku.

Pierwszy dzień, po wczesnym samolocie z Kaua'i (7 rano) spędzamy na luzie: instalujemy się w hostelu, idziemy na plażę, kończymy redagować zaległe artykuły, znów idziemy na plażę - wakacje! Woda jest ciepła (nie za czysta na Waikiki ale wystarczy się oddalić na pobliską Sans Souci Beach) i turkusowa, palmy wysokie, trawa zielona - czegóż chcieć więcej?

Następnego dnia, wybieramy się na zwiedzanie centrum Honolulu. Zaczynamy od mariny jachtowej blisko parku Ala Moana i półwyspu Aina Moana, zwanego również przez mieszkańców "Magic Island". Stwierdzamy, że absolutnie nie jest to wyspa ale, że coś magicznego w sobie ma, bo rozciąga się z niej piękny widok na całe miasto. Skorzystamy z okazji, żeby wykąpać się w turkusowej lagunie. Nasze kroki poniosą nas nastepnie do portu i wieży Aloha Tower. Wjazd na samą górę jest za darmo! W menu kolejna porcja widoków na centrum Honolulu, drapacze chmur i port. Ta przy tej dawnej wieży kontrolnej cumowały niegdyś wielkie wycieczkowce (co robią do dziś) gdzie turystow witano z pompą: kwiatowymi wieńcami, lei, tańcami hula i przygrywaniem na ukelele. Podążając w stronę centrum historycznego, natrafiamy na Chinatown - najstarsze w Stanach Zjednoczonych. Kiedy w latach sześćdziesiątych XIX wieku, chińscy pracownicy na plantacjach zakończyli swoje kontrakty nie wszyscy zdecydowali się na powrót do ojczyzny. Kolejne azjatyckie imigracje (japońska, koreańska, filipińska) dodały uroku, kolorów i animuszu tej dzielnicy. Pod koniec dnia (już trochę zmęczeni) docieramy do centrum historycznego z Pałacem Iolani (jedyny pałac królewski w USA), z Ali'iolani Hale (siedziba sądu najwyższego stanu), przed którym dumnie stoi król Kamehameha I (kopia posągu, który widzieliśmy na Wielkiej Wyspie). Oglądamy też Kawaiaha'o Church, pretendujący do tytułu hawajskiego opactwa Westminsterskiego. Przeszliśmy też obok Washington Place (biały domek) - kiedyś mieszkali tu wszyscy guwernerzy Hawajów, dziś znajduje się tu muzeum. Dziwne drzewo z niesamowitymi korzeniami rosnące przed domem to figowiec bengalski - narodowe drzewo Indii, które tu przywieziono, które tu dobrze się przyjęło, ale które dziś jest zagrożone wyginięciem. Obejdziemy jeszcze Capitol - siedzibę władz stanowych, architektonicznie ciekawy budynek: ściany kształtem przypominają stożek wulkanu, a dookoła otacza je woda. Ma to symbolicznie nawiązywać do wulkanów, z których narodziły się hawajskie wyspy w samym sercu Pacyfiku.

capitol-honolulu


Trzeciego dnia wybieramy się na pieszo do Diamond Head - wygasłego stożka wulkanicznego, który powstał w wyniku erupcji datowanej na 150 000 lat wstecz. Jego hawajska nazwa to Le'ahi, co oznacza "brew tuńczyka". Patrząc na wulkan od strony Waikiki, ten kształt ma się narzucać na myśl (sic!). Angielska nazwa jest jeszcze mocniejsza - brytyjscy marynarze pomylili kryształki kalcytu osadzone w skale z diamentami... Krater jest symetryczny, ma średnicę ponad kilometra, nigdyś wypełniało je jezioro. W 1906 roku, armia zaanektowała miejsce, uznając, że idealne się nadaje na fortecę. Teren osuszono, wybudowano cytadelę otoczoną naturalnymi, skalnymi ścianami, co ułatwiało położenie krateru: na wysokości z idealnym widokiem na morze, na Honolulu i na zatokę Hanauma po drugiej stronie. Turystom udostępniono częściowo zwiedzanie Diamond Head dopiero w 1976 roku. Dziś, w trzydzieści minut można dostać się na samą górę, gdzie zainstalowano punkt widokowy, ciągiem schodów i tuneli. Po powrocie, resztę dnia spędzimy na plaży.

Na nasz ostatni dzień na Hawajach chcieliśmy początkowo wynająć samochód, żeby zobaczyć jak wygląda mniej turystyczna, plantacyjna, północna strona wyspy O'ahu. Ale ciężko nam na samą myśl, że musimy opuścić Hawaje, chyba nawet ciężej, niż po miesiącu na amerykańskim zachodzie. Następna część podróży będzie przeznaczona na Kolumbię Brytyjską (i po części Albertę) w Kanadzie, gdzie nawet jeśli króluje lato, nie będzie tak ciepło jak tu. Postanawiamy więc wykorzystać w pełni ostatnie promienie słońca, ciepłą wodę i złoty piasek. Nawet jeśli Honolulu to nie jest miejsce na spędzanie wakacji - przynajmniej z naszego punktu widzenia -, to dobrze jest czasem móc pobyć w dużym mieście, poczuć się jak turysta lambda. Ostatnie fotka Remiego z Dukiem Kahanamoku (pływak, mutlimedalista olimpijski i ojciec nowoczesnego surfingu) i żegnamy plażę Waikiki i Hawaje! Oboje możemy powiedzieć, że wyspy nas całkowicie oczarowały.

Aloha, a hui hou!

carte-honolulu

A - Plaża Waikiki, B - Park Ala Moana, C - Aloha Tower, D - Pałac Iolani, E - Krater Diamond Head

Télécharger les photos

Papa July 28, 2012, 7:19 a.m.

Même peuplé, ça a l'air sympa, et le nom de Honolulu est mythique pour ma génération. Bises

poote July 28, 2012, 12:31 p.m.

ben ça me fait rêver tout ça... j'vais faire un cochon je crois ^^

Aneczka N ;p July 28, 2012, 5:28 p.m.

Piękne zdjęcia. Buziaki :)

Tata Y July 28, 2012, 10:40 p.m.

Tu as raison mon frère. l'Honolulu était le rêve de notre génération avec ces guitares et mélodies envoutentes. Le rêve quoi !...... Photos superbes. Bonne continuation. Bisous de nous trois