Po pięknym poranku spędzonym na morzu, zabieramy się za "ziemną" część rezerwatu narodowego Paracas. Położony o kilka kilometrów na południe od miasteczka, zajmuje powierzchnię 300 000 hektarów. My, zwykli turyści, mamy prawo wstępu tylko na malutką część tego obszaru. Tak, bo jak się mówi rezerwat przyrody - to pierwsze skojarzenie narzuca bujną roślinność i liczną faunę. Nic z tego! Tutaj chodzi prawie wyłącznie o pustynię. Ale ta pustynia ciągnąca się wzdłuż dzikiego wybrzeża Oceanu Spokojnego mieści bardzo ważny ekosystem. To strategiczne miejsce obrały sobie w pewnych porach roku migrujące ptaki, a niektóre się tutaj osiedliły na stałe (jak już wspominaliśmy, tutejsze wody są bogate w ryby). Na pustyni odkryto również kilknaście stanowisk archeologicznych zawierających pozostałości kultury Paracas (od około 1000 do 200 roku p.n.e.). Jest więc co chronić :)


Kontrast kolorów między złoto-żółtym piaskiem, a niebieskimi oceanem i niebem jest zaskakujący. Podążamy wzdłuż wybrzeża, gdzie możemy zaobserwować robotę "odwaloną" przez wzburzone fale oceanu przez tysiące (jak nie miliony) lat.

Oto pozostałości formacji skalnej zwaną Katedrą, która zawaliła się po trzęsieniu ziemi w 2007 roku

Mimo dobrze zaawansowanego popołudnia, gęsta mgła w dalszym ciągu spowija wybrzeże
Docieramy do przepięknej plaży o czerwonym piasku. Nowy kolor do kolekcji po plażach zielonych, żółtych, białych i czarnych, które spotkaliśmy na naszej drodze w czasie podróży.
Teoretycznie można się tutaj kąpać, ale w praktyce woda jest bardzo zimna. Niby jesteśmy już niedaleko od równika, ale wodę schładza przez cały rok Prąd Peruwiański (zwany też Prądem Humboldta).

Wędkowanie i połowy technikami tradycyjnymi są dozwolone na terenie rezerwatu

Tu w zatoczce dzieciakom widać nie jest tak zimno

Zatoczka, gdzie stacjonują małe kutry rybackie

I w dalszym ciągu tak wiele ptaków
Popołudnie kończy się całkiem naturalnie w jednej z rystauracyjek serwujących świeżo złowioną rybkę i owoce morza. Tutaj nie mamy żadnej obawy jeść
ceviche!
Paracas zaliczamy do sympatyczniejszych miejsc w Peru. Niby jest tu dużo turystów, ale większość dojeżdża z miast Ica czy Pisco tylko na poranek czy popołudnie. W związku z tym faktem, wieczorami nie ma nas tak dużo i można naprawdę sobie odpocząć. Ale czas ruszać dalej: następnego dnia rano jedziemy prosto do Limy (gdzie zatrzymujemy się tylko na popołudnie - nie, nie zwiedzamy), skąd wieczorem wyruszymy dalej nocnym busem w kierunku Trujillo. Czas zobaczyć jakie niespodzianki kryje północne Peru.
Un reportage chaque jour, c'est le top! Bises
[:bien]
Niebieściutka i kryształowo czysta woda aż prowokuje do tego aby zanurzyć się w niej choć na chwilę,nic to,że zimna ważne żeby zaliczyć taką kąpiel w tym regionie świata.W rezerwacie,który właściwie składa się z piasku i omywających go fal morskich pozornie niewiele się dzieje ale przez setki tysięcy lat natura ukształtowała obraz inspirujący do dociekań na temat przeobrażeń naszej planety,której piękno nie zawsze doceniamy a niejednokrotnie potrafimy zniszczyć bezpowrotnie.Kiedyś polskie trawlery łowiły ryby na bogatym szelfie peruwiańskim,wymieniały załogi co pół roku korzystając z linii lotniczych , mieliśmy niezłą flotyllę statków i oczywiście ryby do spożywania, niestety dziś to wspomnienie.No ale rybki pozostały w takiej ilości aby wyżywić kupę żarłocznych ptaków i żeby dla ludzi coś pozostało do spróbowania.I o to chodzi przede wszystkim żeby istniała równowaga w naturze i aby wszyscy czuli się w tym dobrze.Wasze relacje nabierają tempa jak na początku podróży to znak,że zaczynają się finiszowe tygodnie podróżowania i pora podopinać wszystkie etapy na ostatni guziczek.Najważniejsze,że wyglądacie super i widać dobrze się czujecie.Duże buziaki i czekamy na kolejną relację!