29 April 2013

chili Sucho w San Pedro de Atacama

Jesteśmy jeszcze, pewnie jak i Wy, pod wrażeniem naszej wycieczki po południowym Lipezie. Ale nie możemy ruszyć w dalszą drogę na północ Ameryki Południowej bez powrotu do kochanego Chili. Po przylocie z Wyspy Wielkanocnej do Santiago, ruszyliśmy na południe, aż na kraniec świata, do Ushuaii, co oznacza, że całkowicie ominęliśmy północną część Chile i największą atrakcję turystyczną tego regionu - pustynię Atakama.

Dobrze się składa - z Uyuni, gdzie zakończyła się nasza wycieczka, możemy bardzo łatwo i dość szybko dostać się do San Pedro de Atacama. Nicole i James, z którymi się tu rozstajemy, biorą jeepa od razu po przyjeździe - my wolimy spędzić noc w tym absolutnie brzydkim ale dość funkcjonanym miasteczku jakim jest Uyuni. I wziąć prysznic pierwszy raz od Tupizy.

Następnego dnia popołudniu wyruszamy w drogę do Chile: trzy godziny jeepem przez już dobrze znany nam krajobraz południowego Lipezu, noc w Villa Mar i o poranku jeszcze kawałek do granicy. Stamtąd, busikiem zjeżdżamy do San Pedro de Atacama - około pięćdziesięciu kilometrów w pół godziny i to cały czas na hamulcach! Różnica wysokości między przejściem granicznym Hito Cajon (4 480 m.n.p.m.), a San Pedro to dwa tysiące metrów!

Instalujemy się w hostelu Casa de Sol Naciente, którą polecił nam spotkany w podróży "inny" Remi. Najtańsza w miasteczku (!) - tak, możemy kochać Chile, ale to powrót do cen europejskich... W San Pedro rządzi niespieszna, zrelaksowana atmosfera...to prawdziwa oaza w samym sercu pustyni. W centrum przeważa architektura typowo andyjska (domy z terakoty, wypalonej ziemi). Z jednej strony, spostrzega się bliskie podobieństwo do Boliwii. Nie ma się czemu dziwić, ten region stanowił jej część (Boliwia utraciła go, i tym samym dostęp do morza, w czasie wojny o Pacyfik, zwaną też "wojną o saletrę", między 1879 a 1884, Boliwijczycy do dziś opłakują i kontestują, obchodzą nawet święto narodowe "Dzień Morza"!!!). Z drugiej, jesteśmy w Chile, w cywilizacji (internet w każdej kawiarni i restauracji), ale zupełnie innej od reszty kraju. Jednym słowem, San Pedro de Atacama to bardzo przyjemny misz-masz. W naszym hostelu, francuski emigrant Antoine sprzedaje przepryszne naleśniki. Kawałek dalej, znajduje się nawet francuska boulangerie!

W San Pedro odnajdujemy Nicole i Jamesa, naszych przesympatycznych kompanów, i Sarah, Australijkę (też z naszej grupy, tylko z drugiego jeepa). Wszyscy razem (wraz z Corentinem, Francuzem, którego spotkaliśmy na miejscu) udajemy się do biur organizujących wycieczki po okolicy. Jest nas szóstka, w związku z tym możemy negocjować ceny.

Bo pustynia Atakama ma wiele do zaoferowania. To nie jest kupa jednolistego piachu jak Sahara - bardziej przypomina południowy-zachód Boliwii, czy Nevadę w USA (solniska, formacje skalne, bogate złoża minerałów, aktywność geotermiczna, typowa fauna i flora). Jest naprawdę sucho: w miasteczku San Pedro de Atacama opady wynoszą...dwa popołudnia w lutym (to wszystko na rok!). Ale są miejsca gdzie nie padało od początku XX wieku. Jak się domyślacie, nie jest to krajobraz nam nieznany, szczególnie po dopiero co odbytej wycieczce w Boliwii. Decydujemy się na wypady po okolicach oferujące "coś innego".

Na naszą pierwszą wycieczkę wybieramy się z naszym dream teamem jeszcze tego samego popołudnia. Wybór pada na Lagunę Cejar. Co w niej niesamowitego? Siedmiokrotnie wyższe zasolenie wody w porównaniu do "zwykłej" wody morskiej (40% stężenie soli). To oznacza, że się człowiek unosi na jej powierzchni tak jak w Morzu Martwym.

san-pedro
Krajobraz jest przepiękny z Andami w tle.

san-pedro
I rzeczywiście unosimy się na powierzchni wody. Nijak się zanurzyć.

san-pedro
Nasz dream team

san-pedro
Laguna Cejar jest położona na Salarze de Atacama, piątym co do wielkości solnisku na świecie. Oczywiście nie ma porównania do Uyuni.

san-pedro
Najpiękniejszy wulkan na świecie wg Natalii. Po środku dumnie króluje symetryczny Licancabur wysoki na 5920 m.n.p.m.

san-pedro

Woda jest bardzo zasolona co widać od razu po wyjściu: wysusza skórę i pozostawia solone ślady na ciele, na okularach słonecznych, na kostiumie kąpielowym. Natomiast jeśli chodzi o temperaturę wody...nie przekracza ona nawet trzynastu stopni.

Drugi przystanek przy dwóch jeziorkach Los Ojos del Salar ('oczy salaru'). Dwa idealnie okrągłe zbiorniki wodne o średnicy dwudziestu metrów każdy, słodkowodne dla odmiany. Pierwszy jest idealny do zdjęć (efekt lustrzany), drugi do kąpieli. Ale tylko Remi i James są na tyle odważni, by ponownie się zanurzyć w zimnej wodzie.

san-pedro

san-pedro
Natalia robi za Supermana

san-pedro

san-pedro
I hop

san-pedro

I wreszcie, wyruszamy w drogę do ostatniego jeziorka Laguna Tabenquiche. Jest ono bardzo płytkie, zaledwie kilka centymetrów głębokości. Pozwala to na piękne zdjęcia Andów w świetle zachodzącego słońca odbijających się w jego tafli.

san-pedro

san-pedro

san-pedro

san-pedro
W Chili odnajdujemy pisco

san-pedro

san-pedro

Następnego dnia Nicole i James nas opuszczają, tym razem na dobre. Życzymy im dobrej drogi do Santiago, a potem lotu przez Pacyfik do Australii. Dla nas w programie na popołudnie pejzaże dosłownie nie z tego świata. Valle de la Luna ('dolina księżycowa') mieści się o kilkanaście kilometrów od San Pedro de Atacama. Charakteryzuje ją pustynny wygląd przywołujący krajobraz księżycowy pozbawiony jakochkolwiek oznak życia. Dolina została ukształtowana przez tysiące lat, przez erozję wodną i wietrzną.

san-pedro

san-pedro

san-pedro

san-pedro

san-pedro

san-pedro

san-pedro
Trzeba się kawałek przejść, żeby tu dojść.

san-pedro
Najpiękniejszy wulkan świata, Licancabur.

san-pedro

san-pedro

W Valle de la Luna można zaobserwować różne typy formacji skalnych: kaniony, ostre wierzchołki, wąwozy. Są też trzy Marie ('Las Tres Marias'). Jedna się zawaliła kilka lat temu (ta od lewej, turysta się uwiesił), ale nawet przy dwóch pozostałych potrzeba wielkiej dozy wyobraźni, by dojrzeć modlące się kobiety.

san-pedro

san-pedro
To białe to sól nie śnieg

Po drodze zatrzymujemy się również w kopalni soli, która w rzeczywistości okazuje się być dużym dołem z drabiną (nie ma co Wieliczka).

san-pedro

san-pedro
Krzyształki soli

san-pedro
Pustynia Atakama, a w szczególności ta część obfituje w minerały: żelazo, miedź, ołów, uran i kobalt.

Na koniec, zaliczamy mały, szybki skok do Valle de la Muerte ('dolina śmierci'), nie chcemy przegapić zachódu słońca.

san-pedro

san-pedro

san-pedro

Na finał wycieczki docieramy do Piedra del Coyote ('stopa kojota') świetnej miejscówki na zachód słońca, nawet jeśli peeeeeeełnej turystów (takich jak my).

san-pedro

san-pedro

san-pedro

san-pedro

san-pedro

san-pedro
Powrót do San Pedro i jego przesympatycznych uliczek.

Ostatniego dnia decydujemy się na to, co najpiękniejszego ma ten region do zaoferowania: obserwację gwiazd na najczystszym na świecie niebie. Nie bez powodu nieopodal San Pedro de Atacama znajduje się największy na świecie radioteleskop ALMA (Atacama Large Millimeter Array, ale po hiszpańsku skrót oznacza słowo 'dusza') składający się z 66 anten o średnicach 7 i 12 metrów, którego budowa zakończyła się w 2012 roku.
Należy również zaznaczyć, że niebo na półkuli południowej jest dużo bardziej interesujące. Można podziwiać tutaj najpiękniejszą część Drogi Mlecznej.

Oczywiście nie wybieramy się do obserwatorium - wstęp mają tu tylko najlepsi astronomowie na świecie. Na obserwację gwiazd wybieramy się do francuskiego astronoma (niegdyś pracownik CNRS, francuskiego Krajowego Centrum Badań Naukowych), który ma u siebie osiem dużych teleskopów. Organizuje wieczorki astronomiczne: najpierw daje nam interesujący wykład o wszechświcie (np. opowiada o konstelacjach, planetach i gwiazdach wskazując je na niebie silnym laserem), a potem, pozwala nam hasać wśród teleskopów ustawionych na co ciekawsze kąski: mgławice, zbliżenie na Drogę Mleczną, Syriusza, NGC 4755 zwana też Szkatułką Klejnotów, gwiazdę podwójną i oczywiście Saturna. A na sam koniec, zaprasza nas do siebie na gorącą czekoladę.

mwsp1
Zapożyczone na http://sguisard.astrosurf.com/Pagim/Milky_Way_and_Atacama_Andes-V2.html

mwsp2
Podkradzione na http://twanight.org/newTWAN/photos/3003716.jpg

Tak niestety nie mamy własnych zdjęć, za ciężkie warunki (brak statywu). Przedstawione poniżej zdjęcie zostało zrobione w wizjerze teleskopu przez Jamesa (i użyczone nam) poprzedniego wieczoru. Wrażenia nie da się opisać.

saturne

I takim pięknym finałem kończy się nasza ostatnia eskapada chilijska. Jeszcze jedną noc spędzimy w bardzo brzydkiej Calamie (centrum wybobywcze miedzi), skąd bierzemy bus powrotny na wyżyny boliwijskie.
San Pedro de Atacama to był naprawdę bardzo miły przystanek!

Télécharger les photos

Spooooocky April 30, 2013, 8:05 a.m.

[:bien]

Papa April 30, 2013, 9:20 a.m.

Comme d'hab, superbes paysages! Et cette vue des étoiles, c'est vraiment unique. On vous envie. Bisous

mama&tata April 30, 2013, 9:31 a.m.

To teraz jesteście zakonserwowani solą na co najmniej rok/gwarancja sprzedawcy/i nie grozi Wam żadna infekcja w szczególności skórna.A mówiąc z należytą powagą ta relacja wygląda jak film z innej planety,skały,piasek,brak szaty roślinnej,żadnych zwierzaczków trudno sobie wyobrazić,że to przekaz z Ziemi.Ostatnio w necie podejrzewali Amerykanów o mistyfikację lądowania na Księżycu ,mając do dyspozycji takie krajobrazy jakie nam pokazaliście mogłoby to być prawdopodobne nawet.Widoki aczkolwiek bardzo dzikie są jednocześnie mocno urokliwe szarpią człowieka takim bakcylem "nieznanego",kojarzą się z filmem "Milion lat przed naszą erą" i rozbudzają wyobrażnię na ewentualną wędrówkę.Ciekawe doświadczenie kąpieli w solance szczególnie w takiej temperaturze, ponieważ buzie macie wszyscy uśmiechnięte wnioskujemy,iż nie było to aż tak uciążliwe w każdym razie ten widok daję nadzieję osobom nie umiejącym pływać.Zjazd samochodami przy takiej różnicy poziomów na pewno powoduje dreszczyk emocji bo trudno sobie wyobrazić co by się stało gdyby hamulce zawiodły/brrr.../można wkroczyć w sferę jakiegoś małego macha.Wszechobecna sól na zdjęciach rzeczywiście wygląda jak śnieg i osoby niezorientowane mogą się pomylić w ocenie sytuacji, bo to i góry i śnieg w zasadzie normalna symbioza.Zdjęcia z obserwatorium jeszcze jeden atrybut "miejsca nie z tego świata" bo wygląda to tak jakby się graniczyło z inną planetą/niesamowity Saturn i jego pierścienie/naprawdę wrażenia nie do opisania a przecież Wy oglądaliście to wszystko na żywo.Cieszymy się z tego,że udało się Wam tyle zwiedzić miejsc niezwykłych i chociaż wydawać by się mogło,że w Ameryce Południowej będzie ciekawie to nie spodziewaliśmy się aż takich atrakcji.No ale to jeszcze nie koniec mamy nadzieję zobaczyć jeszcze trochę fajnych rzeczy i Was zadowolonych w dalszej trasie.Pozdrawiamy,dziękujemy i czekamy na relację!

maman ... ;o) April 30, 2013, 10:58 a.m.

Passe moi l'sel Rémi tu m'a donné envie de faire une truite au gros sel au four ;o) Flotter dans cette eau salée ... vous m'avez fait rêver . Natalia tu n'as rien à envier à Christopher Reeve tu es au top Holliwood n'attend que toi ^-^ Bon anniv' les mougings bisou de nous les lutins ...

Ghis April 30, 2013, 7:35 p.m.

Merci, beau reportage et superbes photos.

Popi May 1, 2013, 2:13 a.m.

Prepare Uranus

Philou May 7, 2013, 3:17 p.m.

Superbe comme les reportages antérieurs. Merci et bonne continuation.