15 May 2013

bolivie Sucre, białe miasto

Sucre, ładnie zwie się to bieluśkie jak cukier miasto nieprawdaż? Nazw zresztą w historii mu nie brakowało: pierwszą osadę Indianie ochrzcili Charcas, konkwistadorzy przemianowali na Ciudad de la Plata (miasto srebra), a później na Chiquisaca. Po uzyskaniu niepodległości w 1825 roku, mieszkańcy Górnego Peru postanowili uczcić dwóch "liberatorów" swego kraju: od nazwiska Simona Boliavra powstała "Boliwia", a od jego przyjaciela Antonia José de Sucre - "Sucre", stolica tego młodziutkiego państwa. Marszałek Sucre zapisał się na kartach historii również jako pierwszy prezydent kraju.

Tak kochani, to Sucre, a nie La Paz jest konstytucyjną stolicą Boliwii! W La Paz ma swoją siedzibę rząd, ale z historycznego punktu widzenia ma ono dużo mniej znaczenia.

Położone na 2790 m.n.p.m. w dolinie otoczonej górami Kordyliery de los Frailes Sucre charakteryzuje bardzo przyjemny klimat: jest tu sucho, słonecznie i wyjątkowo (jak na boliwijskie Altiplano) ciepło. Przyjemnie więc spaceruje się po mieście!

sucre-tarabuco

sucre-tarabuco

Boliwijczycy niestety zaliczają się na drodze, jako kierowcy, do tej samej kategorii co Argentyńczycy. Ale spokojnie: w Sucre (i jak później dowiemy się również w La Paz) przeuprzejme zebry przeprowadzają pieszych przez jezdnię. Gdybyście widzieli do czego dochodzi gdy dzieciaki kończą lekcje: płacz i "mamo ja chcę zostać z zebrą!!!"...

sucre-tarabuco

Dwa dni temu dowiedzieliśmy się, że McDonald's całkowicie wycofuje się z Boliwii! Utrzymywanie restauracji w tym kraju im się nie zwraca, ponieważ Boliwijczycy w ogóle nie przyjmują do siebie mcdonaldowskiej definicji "fast foodu". Tutaj każde jedzenie jest "fast" i dużo tańsze od tego co proponuje amerykański szyld. W 'comedorze' (stołówki znajdujące się na drugim piętrze każdego targowiska, coś w stylu naszych barów mlecznych) czy tańszych restauracjach je się pełne danie (np. kurczak z ryżem, frytkami i sałatką) za 8 BOBów (3,50zł) albo pełne menu obiadowe (zupa, danie główne i deser) za 15 BOBów (niecałe 7zł) ... Za tyle co wydajemy na nas dwoje w McDo w Paryżu, tutaj mamy kolację w bardzo ekskluzywnej i drogiej restauracji... A uwierzcie, w Boliwii można znaleźć dużo, bardzo dobrych restauracji...

sucre-tarabuco
Niektórzy starają się przyciągnąć turystów fast foodami stylizowanymi na McDonalda.

Jak w każdym boliwijskim mieście w centrum znajduje się przepiękny plac - Plaza 25 de Mayo -, główne miejsce spotkań starszych i młodszych.

sucre-tarabuco
Ogromna Bazylika Świętego Franciszka

sucre-tarabuco

sucre-tarabuco

sucre-tarabuco
Tu marszałek Sucre

sucre-tarabuco
Prefektura Policji

sucre-tarabuco
Casa de la Libertad - w jednej z sal budynku znajduje się bardzo ważny dla Boliwijczyków dokument – deklaracja niepodległości.

W Sucre znaleźliśmy również najpiękniejszy targ w całej (zwiedzonej) Ameryce Południowej. Może nie jest on największy, ale zdecydowanie najprzyjemniejszy i najczystszy. Obecne tu zapachy zdecydowanie wybudziły nasze zmysły: mamy ochotę posmakować wszystkiego!

sucre-tarabuco
Tędy się wchodzi

sucre-tarabuco
Kurczaki. Oczywiście o lodówkach trzeba zapomnieć

sucre-tarabuco
Warzywka

sucre-tarabuco
Wołowina kosztuje grosze! A lokalny specjał to ozor przyrządzony w pikantnym sosie !

sucre-tarabuco
W Boliwii znajdziemy również ponad 250 odmian ziemniaka !

A na koniec gwóźdź programu! Dla tego miejsca moglibyśmy spędzić życie w Boliwii. Stanowiska owocowe z paniami uzbrojonymi w miksery i sokowirówki. Świeże soki czy shake'i przygotowywane przed nami za 4 BOBy (2zł). Truskawka z mlekiem, sama marchewka czy papaja, pomarańcza z mango...itd. Pychota! Ale to nie wszystko: można przyjść rano na muesli z jogurtem i owocami albo świeżą owocową sałatkę jako deser w ciągu dnia. A najlepsze zawsze na koniec: kiedy kończy się szklaneczkę pyszności, pani zza lady pyta: "un poco mas?" ('jeszcze trochę'). Bo za te 4 BOBy ma się cały przyrządzony dzbanek, a nie tylko szklankę...

sucre-tarabuco

sucre-tarabuco

sucre-tarabuco
Jeśli komuś daleko do targowiska to zawsze może sobie zafundować gdzieś na ulicy za 3-4 BOBy świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy czy mandarynek.

Pierwsze dni spędzamy na spacerach po mieście. Zauważamy ewidentne zafascynowanie Paryżem w jego architekturze. Wyobraźcie sobie, że w Parku Bolivara znajduje się mini kopia wieży Eiffla. Jest trochę śmieszna z wyglądu ale nie ma jak się przyczepić, bo Gustaw Eiffel zaprojektował ją sam specjalnie dla Boliwijczyków!

sucre-tarabuco
Można nawet po schodkach wspiąć się na jej szczyt

sucre-tarabuco
A to kopia Łuku Triumfalnego...

sucre-tarabuco
Typowy, poza palmami oczywiście, jak w Paryżu plac z obeliskiem, czy jak to to nazwać.

sucre-tarabuco

Przed zachodem słońca postanawiamy się wspiąć na wieżę kościoła San Felipe Neri skąd podobno rozciąga się ciekawy widok na miasto. Niełatwo znaleźć wejście, bo sam kościół jest zamknięty i trzeba przejść przez...szkołę. I to jaką! Przepiękny zabytek kolonialnej architektury - to musi być czysta przyjemność uczyć się w tych murach.

sucre-tarabuco
Tak wygląda szkolne 'podwórko'

sucre-tarabuco

Wspinamy się na wieżę - a tu niespodzianka - chodzi bardziej o olbrzymi taras widokowy na dachu kościoła z dwiema wieżami i zawieszonymi wewnątrz dzwonami! Idealne miejsce na kontemplację panoramy miasta w świetle zachodzącego słońca. Sucre to prawdziwa architektoniczna perełka Boliwii. Coś nie tylko rzadkiego w Boliwii, ale generalnie w całej Ameryce Południowej. Spójny styl dominujący całe miasto: pomarańczowe dachówki i białe mury. Coś przepięknego!

sucre-tarabuco
I dlatego UNESCO wpisało miasto na listę Światowego Dziedzictwa w 1991 roku.

sucre-tarabuco

sucre-tarabuco
Podwójna dzwonnica

sucre-tarabuco

Następnego dnia wspinamy się na położony na wzgórzu Plac Recoleta. Jak już wyjaśniliśmy, miasto zostało zbudowane w dolinie, ale jego oczywisty rozwój z czasem rozciągnął się o otaczające je wzniesienia. Niedaleko placu, po małej wspinaczce, wpadamy całkiem przez przypadek na luksusowy hotel, który proponuje nieodpłatnie skorzystanie ze swojego tarasu, skąd rozciąga się "najpiękniejszy widok na Sucre". Hotel sam w sobie jest naprawdę cudowny. Jak się później dowiedzieliśmy - noc ze śniadaniem kosztuje tu tylko 30€! Prawie żałujemy naszego w którym za pokój płacimy 9€...

sucre-tarabuco

sucre-tarabuco
To się nazywa widok...

sucre-tarabuco
I piękne góry w tle otaczające miasto

sucre-tarabuco
Plac Rcoleta

sucre-tarabuco

sucre-tarabuco

Jeśli jeszcze nie przekonaliście się do tego czyściutkiego, wspaniałego miasta, gdzie zebry przeprowadzają Was przez ulicę, a świeże soczki są jak za darmo...mamy dla Was jeszcze jeden argument świadczący o wyjątkowości Sucre. Bo w Sucre jak sama nazwa wskazuje słodko musi być, znajdujemy się w boliwijskim zagłębiu...czekoladowym!!! Można znaleźć kilkunastu producentów, ale naszym ulubionym zostanie "Para Ti". Pyszne trufle z białej czekolady, kokosowe przyjemności, mashmallowy we wszystkich smakach oblane czekoladą...itp...

sucre-tarabuco

sucre-tarabuco

sucre-tarabuco

Jak już zrozumieliście, to na pewno nie w tym mieście zaczniemy się odchudzać - wręcz przeciwnie! Jest tu szeroki wybór naprawdę dobrych restauracji (za cenę McDonalda w Paryżu). Proszę, oto danie Remiego: dwa tournedos (filety z wołowiny otoczone plastrem boczku) z purée, krewetkami i z kawiorem z homarca. Do tego kieliszek dobrego boliwijskiego wina. A to wszystko za jedyne 7€. I kogoś tu jeszcze dziwi, że McDonald's się wycofuje?

sucre-tarabuco

W niedzielę wybieramy na największe targowisko w regionie - do Tarabuco. Małe miasteczko, którego uliczki na jeden dzień w tygodniu wypełniają się straganami. Podobno można tu znaleźć dosłownie wszystko.

sucre-tarabuco
Oto główny plac Tarabuco

sucre-tarabuco
A to krążący sprzedawcy

sucre-tarabuco
Kapelusznik

sucre-tarabuco
Laleczkarz

sucre-tarabuco
Telewizory, benzyna, czipsy, proszek do prania i to wszystko na jednym straganie

sucre-tarabuco
Dużo wełny

sucre-tarabuco
Makarony na kilo

sucre-tarabuco
Ładne warzywka

sucre-tarabuco
Przenośne lodziarnie

sucre-tarabuco

sucre-tarabuco
Lokalny rzeźnik i jego prywatne normy higieny spożywczej

sucre-tarabuco
Świeżutkie jak ciepłe bułeczki liście koki

sucre-tarabuco

sucre-tarabuco
Ciężko wytrzymać tak cały dzień

sucre-tarabuco
A oto młode, nowoczesne wersje cholitas

sucre-tarabuco
Młoda sprzedawczyni empanadas

sucre-tarabuco
Szewc

sucre-tarabuco
Kupimy na pamiątkę piękną, starą mapę Boliwii, którą zapominmy później w busie powrotnym...

sucre-tarabuco
Kobiety noszą w tym regionie trochę inne kapelusze

sucre-tarabuco
W południe stołujemy się za 1€: kurczak z frytkami i ryżem, a do tego soczek za 10 centymów...

sucre-tarabuco

I tu się kończy nasza wizyta w Tarabuco. Urocze małe miasteczko, ale ten targ to jednak bardzo turystyczny jest. Ale spędziliśmy tu miły moment. A sama droga do i z Tarabuco też jest piękna.

sucre-tarabuco

sucre-tarabuco

Początkowo przewidzieliśmy również wycieczkę jednodniową w okolice Sucre. Przepiękna Kordyliera de los Frailes, ogromny krater, ścieżka Inków, wioski o tradycji włókienniczej - jest co zwiedzać. Niestety nie znaleźliśmy chętnych na poprzedni dzień - sobotę -, by stworzyć z nami grupę (bo na dwójkę koszta są zbyt wysokie). Postanowiliśmy przełożyć tę plany na poniedzałek.

A w poniedziałek zaczyna się strajk. Znowu blokady na drogach... Ale tym razem chodzi jednak o wydarzenie o zasięgu ogólnonarodowym. Nie tylko Sucre jest zablokowane (wszystkie trzy drogi wyjazdowe z doliny), ale również La Paz, Potosi i Santa Cruz. Czyli nie ma jak się ruszyć, w żadną stronę...

Przez następne kilka dni (aż do piątku), będziemy "zablokowani" w Sucre. Codziennie rano licząc na to, że odblokują, pakujemy plecaki, opuszczamy nasz pokój...po czym wracamy do niego wieczorem. Najgorsze, że nie ma żadnej informacji: strajk może trwać jeszcze jeden dzień, ale i tydzień i miesiąc. Dobrze, że ta sytuacja przydarza nam się w Sucre - w Uyuni chyba umarlibyśmy z nudów. A tu restauracyjkujemy, kafejkujemy, załapiemy się nawet na oba półfinałowe mecze Ligi Mistrzów. Myślimy już nawet o wyjściu ostatecznym, samolocie, gdy nasza autobusowa firma dzwoni do hotelu i każe nam się pojawić punktualnie wieczorem na autobus. Okazuje się, że udało się wynegocjować miastu (albo autobusowym firmom) otwarcie blokady na dwie godziny (jedną w każdą stronę).

By trafić w okienko nasz kierowca zabawi się rajdowca po ulicach Sucre. Wyobraźcie sobie dwupiętrowy aurokar pędzący z maksymalną prędkością i wymijający samochody osobowe dosłownie o centymetr... Docieramy do blokady, a tu... Ta blokada to nie żart - to nieporównywalne do kilku autobusów na drodze do Tupizy. Pięć kilometrów ciężarówek (dobre kilkaset pojazdów) - jak rozumiecie zorganizowanie "odblokowania" to nie gratka. Po godzinie udaje nam się wreszcie przejechać, zdążyliśmy, ale o mały włos, bo by nas znowu przyblokowali... Możemy się rozluźnić, czeka nas spokojna noc.
A o poranku powita nas La Paz!

Télécharger les photos

julien May 16, 2013, 8:57 a.m.

yaaa ça donne trop envie !! il paraît que c'est une chouette ville, vous le confirmez !

mama&tata May 16, 2013, 9:29 a.m.

Brawa dla Boliwijczyków,że jedzą i piją produkty zdrowsze i tańsze niż to co oferuje badziewiasty Mac, przy okazji wspierają rodzimych producentów żywności i tak trzymać.W takim mieście chciało by się zamieszkać na stałe, bo i klimat jest i widoki piękne, a ludzie sympatyczni i z tego co widać na fotografiach nie ma nowoczesnych budowli,punktowców czy architektur z szkła i betonu dla nas taka rzeczywistość w sam raz.Macie fajnie tylko pokus sporo bo to i jedzonko tanie, słodycze kuszące swoim wyglądem nic tylko z pozycji Europejczyka korzystać i powiększać własną objętość, z drugiej strony być w Rzymie....Na szczęście macie jeszcze sporo przed sobą to zdążycie jeszcze spalić ewentualne odkłady na boczkach.Duży wpływ na wygląd miasta ma kolonialna przeszłość regionu gdzie kilka europejskich nacji wywarło wpływ na architekturę, organizację zabudowy czy ubiory tuziemców.Bajeczne są targowiska gdzie na szczęście prezentowane są płody rolnicze okolicznych producentów,wyroby rzemiosła boliwijskiego a nie ma jak w Europie przeglądu Made in China.To szkolne podwórko przypomina dziedziniec na Wawelu z arkadami,schodami i w ogóle macie duży kontakt z architektonicznymi tworami rodem z Francji widać po tym,że Francuzi mieli duży udział w kolonizowaniu świata i pewne reminiscencje pozostały.Ale skoro ładnie się prezentują to niech sobie są i cieszą oczy turystów realnych/to Wy/ jak i wirtualnych/to my/.Cieszymy się,że czujecie się dobrze i równie dobrze wyglądacie zresztą czy w takim otoczeniu może być inaczej?Ciekawy i można powiedzieć bajkowy jest pomysł "żywych zebr" na jezdniach nie ma sztywno ustalonych miejsc przejścia tylko gustowna zeberka zasuwa z ludżmi chcacymi przejść na drugą stronę,dla dzieci to zabawa i nie dziwimy się,że im trudno wracać do domu po szkole.Ciekawi jesteśmy wizyty w Mieście Inków trochę poczekacie ale chyba będzie warto.Czekamy zatem z Wami i śpiesznie dajcie znać jak tam było.Ściskamy,buziakujemy i czekamy!

maman ... ;o) May 16, 2013, 11:14 a.m.

ça valait le coup d'attendre , ce reportage a ravi mes mirettes !!! j'adore l'idée que Mac do ne fasse pas recette dans ce pays ... joli pied d'nez à la socièté de consommation débridée . juste une p^récision , on dit chapelier et non chapeautier ^^ bisous au Kg gratuits de chez nous ( ce que vous ne pouvez pas acheter au marché !!)

Papa May 17, 2013, 6:39 a.m.

Très jolie cette ville, et ils ont aussi leur Tour Eiffel ! Bises

poote May 18, 2013, 11:01 a.m.

vous avez pensé à moi pour le chocolat ^^ fatalement j'aurai fait une razzia :) bisoutes

PHILOU May 18, 2013, 3:27 p.m.

Très beau reportage comme d'habitude. Même en Bolivie il y a des grévistes.

Remi May 18, 2013, 3:59 p.m.

PHILOU je dirais surtout en Bolivie ! Mais même si les méthodes sont discutables, au moins un peuple qui ne se laisse pas faire !

A&J May 19, 2013, 12:06 a.m.

Jestem zachwycona!!!! Gdybym kiedyś mogła odwiedzić Am .Połud. : Boliwia obowiązkowo:))). Pozdrawiam i zazdroszczę... p.s. Strasznie brakuję mi dni kiedy nie mogę poczytać Waszych relacji-Natalia nie rób zbyt długich przerw!:)

marta_n May 21, 2013, 5:41 a.m.

naprawdę piękne,klimatyczne miasto:)bardzo podoba mi się pomysł z zebrami, pewnie nie tylko dzieciaki mają radochę:P pozdrawiam