"Rozwój" turystyczny rajskich wysp w regionie Azji Południowo-Wchodnie mogliśmy zaobserwować na przykładzie
Koh Chang w Tajlandii, a i tam jeszcze dość szcześliwie jedna strona pozostała nietknięta. Dlatego też z wielką radością udajemy się na Wyspę Królika, położoną o kilka kilometrów od brzegu
Kep. Zamieszkuje ją jedynie 20 rodzin, utrzymujących się z rybactwa i uprawy alg morskich. Nie ma elektryczności, bierzącej wody ani dróg asfaltowych. Jedna z plaż jest trochę bardziej rozwinięta, przeznaczona do użytku wypoczynkowego :) Na próżno szukać tu królików - spotykamy jedynie liczne pierzaki, tak jak na hawajskiej
Kaua'i.
Na morze z samego rana wypływamy drewinianą barką z doczepionym silnikiem.
Dopływamy do raju, wybieramy kierunek przeciwny do wszystkich turystów przybyłych z nami. Planujemy trochę sportu przed wypoczynkiem popołudniowym - chcemy obejść wyspę dookoła. Jest to możliwe, co nie znaczy, że jest to łatwe...
...bo niby zaczyna się niepozornie, ale z czasem zmienia się w piekiełko - przedzieramy się jak Indiana Jones przez zarośla w wodzie po kostki... Po godzinie marszu docieramy wreszcie do plaży, którą zamieszkuje kilka rodzin. To w tej małej zatoczce uprawiają oni algi.
Reszta drogi będzie całe szczęście wzdłuż brzegu morza. Dość szybko dochodzimy do plaży głównej gdzie spotykamy turystów, z którymi przypłynęliśmy rano.
Słońce świeci przez chmury, jest baaaardzo ciepło. Nie możemy się oprzeć pokusie, wskakujemy do wody - wyśmienita!
Wreszcie nadchodzi pora obiadowa. Czekamy godzinę, aż kelner pójdzie nasze rybki złowić i usmażyć na grillu... Pychota!

Masażystki ze słomianych chatek puszczają do nas oko, zapraszają na chwilkę relaksu
Nie dajemy się długo prosić, po obiadku czas na masaż ciała olejkiem kokosowym. Program muzyczny zapewnia morze i szum fal...jak tu sie nie odprężyć?
Po masażu musimy się spieszyć żeby zdąrzyć na statek powrotny! Biegiem przez północny cypel wyspy: tu rządzi las mangrowy i skaliste wybrzeże. Podsumowując, dzień wcale nie był za długi, nie nudziliśmy się ani chwili!

Odplywamy z raju!
la douceur de vivre dans cette île du lapin ... bisou :o)
Super chouette cette île presque déserte, c'est Koh-Lanta? Bises
Superowo!Bez betonu,asfaltu,ulicznego zgiełku i marketów.Jak nam możecie to robić?Taplacie się w morzu w pażdzierniku kiedy u nas pomimo niezłej pogody wyciąga się zimowe lumpy z szafy.Zwyczajnie zazdrościmy ale prosimy o więcej bo od oglądania takich fotek robi się cieplej.Widoczki jak na Karaibach a nie w Wietnamie no i te masażyki....Buziaki dla fokorekinów.
Witajcie!Z niepkojem obserwuję ,że kilka razy dziennie zaglądam na Waszą stronę by sprawdzić czy jest kolejna relacja z wyprawy. Gdy nie ma nowych wpisów jest mi smutno i czekam... Bardzo Wam kibicuję i z radością wczytuję się w Wasz pamiętnik z podróży. Trzymam kciuki i ściskam z Wejherowa! p.s.Nawet się nie znamy ,ale i tak Was lubię:)))
ta wyspa to rzeczywiście istny raj na ziemi:)
Super sympa !
la fameuse ile du lapin !ça a l'air vraiment bon
C'est vrai que cette île est paradisiaque. Le massage était bon ? Faites attention à vous !!! Bisous