W poniedziałkowy wczesny poranek bierzemy w Wellington prom z północnej na południową wyspę. To właśnie na nią przeznaczamy trzykrotnie więcej czasu, nie możemy się już doczekać przepięknych pejzaży. Południowa wyspa oznacza też "coraz bardziej na południe", czyli na odwrót do naszego punktu widzenia: zdecydowanie niższe temperatury. Ale o dziwo zaczynamy od półwyspu Kaikoura w pięknym słońcu.
Droga między kolejnymi przystankami jak zwykle jest niesamowita. Nie możemy oprzeć się ochocie fotografowania wszystkiego, tak jak w tym przypadku wulkanicznej plaży wypełnionej czarnym jak smoła piaskiem, która nadaje taki turkusowy kolor wodzie.
Kilka kilometrów dalej natrafiamy na kolonię kotików nowozelandzkich (tutejsze, włochate foki). Spektakl jest przedni, lepszy niż niejedna wenezuelska telenowela. Moglibyśmy spędzić kilka godzin obserwując sceny z ich życia. Największą atrakcją pozostanie jednak dwustukilowy samiec uganiający się za wszystkimi szczupłymi paniami (które w razie czego potrafią się świetnie obronić zębami). Poza tym, w większości kotiki oczywiście śpią. I wydzielają przy tym specyficzny zapach.
Wreszcie dojeżdżamy do miasteczka Kaikoura. W języku maoryskim ta nazwa oznacza 'potrawka z langusty', podobno bogate są tu tradycje związane z owocami morza. Krajobraz po raz kolejny jest nieziemski: jesteśmy na półwyspie tuż przy brzegu morza, a gołym okiem widać zaśnieżony szczyt Manakau, najwyższy w masywie górskim Kaikoura Ranges. James Cook, gdy zobaczył je po raz pierwszy, nazwał je "przygladającymi się górami" ('looker-on mountains').

Ten zaśnieżony po lewej to Manakau, 2610 m.n.p.m.
Kaikoura-miasto jest położone w zatoce, którą tworzy Kaikoura-półwysep. Z góry wygląda to mniej więcej tak:
Obejście całego półwyspu zajmuje około czterech godzin. Zaczynamy od Armers Beach, by wzdłuż plaży drewnianym traktem dojść do Point Kean, gdzie znajduje się kolejna kolonia kotików.
Punkt Point Kean nie tylko oferuje świetny widok na górzystą linię horyzontalną, ale na lokalną faunę. Udaje się nam wypatrzeć w oddali świetnie bawiące się ciemne delfiny. Z bliska musi wyglądać to mniej więcej tak (niestety nie nasze zdjęcie...):
Poza delfinami i kotikami można również, w zależności od pory roku, wypatrzeć kaszaloty i orki (nie tolkienowskie oczywiście).
Panoramiczne widoki z klifu też są imponujące:
Schodzimy na plażę, żeby zobaczyć z bliska jakie gatunki ptaków się tu chowają. Znajduje się tu 'bird city', największa na wyspie południowej kolonia mew nowozelandzkich.

Schody do zatoki Whalers Bay.

Bird-city

Tego osobnika nie udało nam się zidentyfikować. Albo przysadzista czapla, albo skrzyżowanie pingwina z łabędziem.
Na sam koniec postanawiamy sprawdzić te lokalne tradycje związane z owocami morza. Nasz wybór pada na akurat świeżo złowiona langustę.

Mhmmm palce lizać.
et vlan ! à 6h30 du matin on se prend de la magie en pleine figure !!! ... du coup mon café a refroidi.... même pas touillé o*O merci les ptits lutins pour cette jolie surprise ;o) Rémi sur ton rocher surplombant la mer on dirait le roi du monde ...héhé bisous mes mouflets .
magique, on vous sent vraiment seuls au monde avec les animaux :) bisous à vous deux
jestem zachwycona :D jak langusta?
Hum, une bonne langouste, ça donne envie.... Belles photos, bises.
Ten niezidentyfikowany przez Was ptak to prawdopodobnie kormoran białolicy/99%/zamieszkujący między innymi Nowa Zelandię jest też trochę podobny do albatrosa białolicego ale ten ma na końcu dzioba jakby haczyk.Widok i klimat tego regionu sprawia wrażenie surowego i niegościnnego ale widać,że wy czujecie się tam dobrze co znaczy,że warto byłoby się i tam wybrać.Fajne te futrzane grubasy odwalające drzemkę na falochronie widać,że ich nic nie rusza i nie wzrusza gdybyśmy my tak mogli!Taka dzika przyroda ma w sobie tyle piękna,że można się nim fascynować bez umiaru zważywszy na fakt iż takich miejsc na ziemi jest coraz mniej.A co do langusty no to nie ma jak dobry owoc morza,świeży,dobrze przyrządzony i zjedzony na ciepło-palce lizać szkoda,że my nie możemy ale dobrze widzieć jak Wy się zajadacie.Na zdrowie Wam dzieci,wędrujcie dalej i relacjonujcie dokładnie.Buziaki.