26 December 2012

nouvelle-zelande Park Narodowy Góry Cooka

Kontynuujemy naszą podróż w tej przepięknej krainie polodowcowych jezior Alp Południowych. Naszym celem jest dziś Park Narodowy Góry Cooka, gdzie mamy zamiar odbyć trek do schroniska Muellera znajdującego się na górze Mount Ollivier. Droga z jeziora Tekapo jest przepiękna, praktycznie przez cały czas prowadzi wzdłuż jeziora Pukaki.

mount-cook
Widok z jeziora Pukaki na Alpy Południowe oddalone o około 70 kilometrów. Góra Cooka, najwyższy szczyt Nowej Zelandii mierzy 3 754 metry. Jest mocno zaśnieżona, przypomina z daleka dach domu.

Jezioro Pukaki staje się coraz bardziej turkusowe w miarę jak zbliżamy się do jego północnego brzegu, To tu bierze ono początek, w rzece Tasmana, zasilanej przez lodowce Hookera i Tasmana znajdujące się na zboczach Góry Cooka. Skąd ten kolor? Dla tych, którzy nie pamiętają szczegółów artykułu o jeziorach w kanadyjskich Górach Skalistych, przypominam o przyczynie. Cytuję: "Otóż razem z roztopami śnieżnymi spływa ze skał pewien rodzaj osadu nazywany mączką skalną lub lodowcową. Może on znajdować się w formie zwięzłych drobinek lub drobno startego pyłu, który mąci wodę w górskim strumieniu (nazywa się ją wtedy mlekiem lodowcowym). Gdy taka mączka osadza się na dnie jeziora, jego kolor w słoneczne dni wydaje się być turkusowy ("mlecznolazurowy")". W dzisiejszy słoneczny dzień, jezioro jest przepięknie turkusowe. Przyjrzyjcie się również chmurom na zdjęciach, fantazyjnę są prawda?

mount-cook

mount-cook

mount-cook

mount-cook

mount-cook

mount-cook

Ciężko skupić się na drodze gdy przed nami taki widoki. Co rusz, zatrzymujemy się na sesję zdjęciową. Wreszcie, dojeżdżamy do parku narodowego.

mount-cook
Szczyt znajdujący się naprzew to The Footstool, ang. 'podnóżek', mierzący 2 764 metry.

mount-cook

Zostawiamy samochód przy Centrum Informacyjnym parku i wyruszamy w drogę. Prowadzi ona z osady Mount Cook, przez Dolinę Hookera, do podnóża schodów, gdzie oficjalnie zaczyna się szlak do schroniska Muellera. Trek jest przewidziany na około siedem godzin marszu, z różnicą poziomową osiągającą 1800 metrów. Z czego 1300 metrów to nie delikatnie wschodzący wężyk, ale schody! Ponad 2 200 schodów!!! Oficjalna nazwa tej części szlaku to, nie żartuję, "Stairway to Heaven".

mount-cook
Przez Dolinę Hookera, po płaskim i z uśmiechami, przynajmniej na razie.

mount-cook

mount-cook

No i zaczyna się. Najpierw całkiem spokojnie...

mount-cook

mount-cook

mount-cook
Ale w dalszym ciągu, nieubłagalnie, po jednym rządku schodów, zaczyna się kolejny.

Całe szczęście, widoki wynagradzają nam trud. Zapierają dosłownie dech w piersiach, a to motywuje podwójnie.

mount-cook

mount-cook
Górę Cooka zaczynają przykrywać chmury, szczyt widać jeszcze tylko troszkę.

mount-cook
A to Dolina Hookera i osada Mount Cook, po prawej, skąd wyruszyliśmy.

Podczas wspinaczki, oczy cieszą różne gatunki endemiczne kwiatów. Oczywiście nie robimy sobie ani bukiecików, ani wianków :)

mount-cook
To na przykład tikapu, górski jaskier nazywany również lilią Mount Cooka, nawet jeśli gatunkowo nie ma z liliami nic wspólnego.

Im wyżej wchodzimy, tym widok jest piękniejszy. Jedynym problemem jest porywisty wiatr.

mount-cook

mount-cook

mount-cook

mount-cook
Sealy Tarns

mount-cook

Im wyżej wchodzimy, tym robi się zimniej. Bez bluz się nie obejdzie. Jak to w górach. na dodatek, pogoda zmienia się nagle. Szare chmury zaczepiły się o szczyt i ani myślą ruszyć się z miejsca.

mount-cook
Tu kończą się schody, a zaczyna się wspinaczka.

mount-cook

Dochodzimy do granicy śniegu. Pierwsze połacie przechodzimy w sumie bez problemu.

mount-cook

mount-cook

kennat

W śniegu nie jest tak łatwo jakby sie mogło wydawać.

mount-cook

mount-cook

mount-cook

W końcu zawracamy. Do schroniska zostało nam mniej niż kilometr ale zaczyna popadywać, robi się ciemno, śniegu jest tak mniej więcej po kolana, no i mamy nieodpowiednie ubranie.

mount-cook

mount-cook
Ci, którzy zarezerwowali nocleg w schornisku spieszą się, by zdążyć przed deszczem.

Droga powrotna oczywiście jest łatwiejsza, szczególnie etap schodów. W dolinie pogoda jest ładniejsza, deszcz spadnie dopiero kilka godzin później.

mount-cook

Na podsumowanie, zdjęcie panoramy Góry Cooka (to ten szczyt po lewej przykryty dużą, szarą chmurą): w tyle jezioro Hookera, zasilane lodowcem Hookera, połączone z jeziorem Muellera. Przebycie trasy skróconej o kilometr w porównaniu do całości (w sumie przeszliśmy trochę ponad dziewięć kilometrów) zajęło nam pięć godzin.

mont-cook-map

A - Christchurch, B - Jezioro Tekapo, C - Park Narodowy Góry Cooka

Télécharger les photos

mama&tata Dec. 26, 2012, 3:25 p.m.

No my leniwie spędzamy święta/brzydka pogoda/ a Wy pracowicie zasuwacie po górach mając na okrasę piękne widoki.Fotki tych ośnieżonych szczytów z oddali robią ogromne wrażenie, natura sama potrafi zadbać o to by być przystrojoną w sposób odpowiedni i efektowny.Góry są piękne ale i niebezpieczne sami przekonaliście się o zmienności pogody i warunków wspinaczki receptą są:dobre buty ,ekwipunek i trochę doświadczenia.Dobrze,że zawróciliście w porę ze szlaku bo czasami uparte kontynuowanie wędrówki rodzi nieprzyjemne problemy.Jezioro rzeczywiście bardzo błękitne i widowiskowe woda pewnie zimna bardzo,przyroda w sumie surowa i niezbyt bogata w gatunki roślin ale tak to jest w górach.Ciekawe jaka tam żyje fauna,czy podobna jak w Alpach europejskich?Zaliczyliście zatem "schody do nieba" a te chmurki na niebie to takie nieśmiałe jakby wstydziły się,że tam są i próbują się tworzyć.Czekamy na kolejne relacje.Buziaczki.

Tata Y Dec. 27, 2012, 12:35 a.m.

Des vues plus que magnifiques. Grandiose ! On ne peut que vous admirer pour votre courage mais en même temps vous plaindre pour vos courbatures douloureuses. On pense bien à vous Bises

Papa Dec. 27, 2012, 7:58 a.m.

"Que la montagne est belle" (cf Jean Ferrat) Bravo pour la ballade, pas évident en petite tenue dans la neige !

PHILOU Dec. 27, 2012, 8:46 a.m.

Cela devient difficile de trouver des superlatifs sur ces photos et la performance du couple.

maman ... ;o) Dec. 27, 2012, 2:53 p.m.

très fière de vous ... bisou mes p'tits lutins