Kontynuujemy naszą podróż w tej przepięknej krainie polodowcowych jezior Alp Południowych. Naszym celem jest dziś Park Narodowy Góry Cooka, gdzie mamy zamiar odbyć trek do schroniska Muellera znajdującego się na górze Mount Ollivier. Droga z jeziora Tekapo jest przepiękna, praktycznie przez cały czas prowadzi wzdłuż jeziora Pukaki.

Widok z jeziora Pukaki na Alpy Południowe oddalone o około 70 kilometrów. Góra Cooka, najwyższy szczyt Nowej Zelandii mierzy 3 754 metry. Jest mocno zaśnieżona, przypomina z daleka dach domu.
Jezioro Pukaki staje się coraz bardziej turkusowe w miarę jak zbliżamy się do jego północnego brzegu, To tu bierze ono początek, w rzece Tasmana, zasilanej przez lodowce Hookera i Tasmana znajdujące się na zboczach Góry Cooka. Skąd ten kolor? Dla tych, którzy nie pamiętają szczegółów artykułu o
jeziorach w kanadyjskich Górach Skalistych, przypominam o przyczynie. Cytuję:
"Otóż razem z roztopami śnieżnymi spływa ze skał pewien rodzaj osadu nazywany mączką skalną lub lodowcową. Może on znajdować się w formie zwięzłych drobinek lub drobno startego pyłu, który mąci wodę w górskim strumieniu (nazywa się ją wtedy mlekiem lodowcowym). Gdy taka mączka osadza się na dnie jeziora, jego kolor w słoneczne dni wydaje się być turkusowy ("mlecznolazurowy")". W dzisiejszy słoneczny dzień, jezioro jest przepięknie turkusowe. Przyjrzyjcie się również chmurom na zdjęciach, fantazyjnę są prawda?
Ciężko skupić się na drodze gdy przed nami taki widoki. Co rusz, zatrzymujemy się na sesję zdjęciową. Wreszcie, dojeżdżamy do parku narodowego.

Szczyt znajdujący się naprzew to The Footstool, ang. 'podnóżek', mierzący 2 764 metry.
Zostawiamy samochód przy Centrum Informacyjnym parku i wyruszamy w drogę. Prowadzi ona z osady Mount Cook, przez Dolinę Hookera, do podnóża schodów, gdzie oficjalnie zaczyna się szlak do schroniska Muellera. Trek jest przewidziany na około siedem godzin marszu, z różnicą poziomową osiągającą 1800 metrów. Z czego 1300 metrów to nie delikatnie wschodzący wężyk, ale schody! Ponad 2 200 schodów!!! Oficjalna nazwa tej części szlaku to, nie żartuję,
"Stairway to Heaven".

Przez Dolinę Hookera, po płaskim i z uśmiechami, przynajmniej na razie.
No i zaczyna się. Najpierw całkiem spokojnie...

Ale w dalszym ciągu, nieubłagalnie, po jednym rządku schodów, zaczyna się kolejny.
Całe szczęście, widoki wynagradzają nam trud. Zapierają dosłownie dech w piersiach, a to motywuje podwójnie.

Górę Cooka zaczynają przykrywać chmury, szczyt widać jeszcze tylko troszkę.

A to Dolina Hookera i osada Mount Cook, po prawej, skąd wyruszyliśmy.
Podczas wspinaczki, oczy cieszą różne gatunki endemiczne kwiatów. Oczywiście nie robimy sobie ani bukiecików, ani wianków :)

To na przykład tikapu, górski jaskier nazywany również lilią Mount Cooka, nawet jeśli gatunkowo nie ma z liliami nic wspólnego.
Im wyżej wchodzimy, tym widok jest piękniejszy. Jedynym problemem jest porywisty wiatr.

Sealy Tarns
Im wyżej wchodzimy, tym robi się zimniej. Bez bluz się nie obejdzie. Jak to w górach. na dodatek, pogoda zmienia się nagle. Szare chmury zaczepiły się o szczyt i ani myślą ruszyć się z miejsca.

Tu kończą się schody, a zaczyna się wspinaczka.
Dochodzimy do granicy śniegu. Pierwsze połacie przechodzimy w sumie bez problemu.
W śniegu nie jest tak łatwo jakby sie mogło wydawać.
W końcu zawracamy. Do schroniska zostało nam mniej niż kilometr ale zaczyna popadywać, robi się ciemno, śniegu jest tak mniej więcej po kolana, no i mamy nieodpowiednie ubranie.

Ci, którzy zarezerwowali nocleg w schornisku spieszą się, by zdążyć przed deszczem.
Droga powrotna oczywiście jest łatwiejsza, szczególnie etap schodów. W dolinie pogoda jest ładniejsza, deszcz spadnie dopiero kilka godzin później.
Na podsumowanie, zdjęcie panoramy Góry Cooka (to ten szczyt po lewej przykryty dużą, szarą chmurą): w tyle jezioro Hookera, zasilane lodowcem Hookera, połączone z jeziorem Muellera. Przebycie trasy skróconej o kilometr w porównaniu do całości (w sumie przeszliśmy trochę ponad dziewięć kilometrów) zajęło nam pięć godzin.
A - Christchurch, B - Jezioro Tekapo, C - Park Narodowy Góry Cooka
No my leniwie spędzamy święta/brzydka pogoda/ a Wy pracowicie zasuwacie po górach mając na okrasę piękne widoki.Fotki tych ośnieżonych szczytów z oddali robią ogromne wrażenie, natura sama potrafi zadbać o to by być przystrojoną w sposób odpowiedni i efektowny.Góry są piękne ale i niebezpieczne sami przekonaliście się o zmienności pogody i warunków wspinaczki receptą są:dobre buty ,ekwipunek i trochę doświadczenia.Dobrze,że zawróciliście w porę ze szlaku bo czasami uparte kontynuowanie wędrówki rodzi nieprzyjemne problemy.Jezioro rzeczywiście bardzo błękitne i widowiskowe woda pewnie zimna bardzo,przyroda w sumie surowa i niezbyt bogata w gatunki roślin ale tak to jest w górach.Ciekawe jaka tam żyje fauna,czy podobna jak w Alpach europejskich?Zaliczyliście zatem "schody do nieba" a te chmurki na niebie to takie nieśmiałe jakby wstydziły się,że tam są i próbują się tworzyć.Czekamy na kolejne relacje.Buziaczki.
Des vues plus que magnifiques. Grandiose ! On ne peut que vous admirer pour votre courage mais en même temps vous plaindre pour vos courbatures douloureuses. On pense bien à vous Bises
"Que la montagne est belle" (cf Jean Ferrat) Bravo pour la ballade, pas évident en petite tenue dans la neige !
Cela devient difficile de trouver des superlatifs sur ces photos et la performance du couple.
très fière de vous ... bisou mes p'tits lutins