Wreszcie nadszedł ten dzień! Ostatni dzień wycieczki, w ciągu którego wybieramy się na największe solnisko świata - Salar de Uyuni. Morze soli, biała, oślepiająca w słońcu pustynia o powierzchni 10 582 km², położona na wysokości 3 653 m.n.p.m.
Ale przedtem, poprzedzającą wizytę Salaru noc spędzamy w hotelu zbudowanym z...soli.

Salon-jadalnia.

Solne pustaki

Pokój - łóżka są z soli ale całe szczęście materace już nie.

Podłoga jest wyłożona kryształkami soli.
Po dobrze spędzonej nocy, czeka nas wczesna pobudka. Szybko pakujemy bagaże na samochód i opuszczamy hotel o 5h45. Powód? Wschód słońca nad Salarem.
Najpierw musimy przejechać jego część, która jest jeszcze lekko zanurzona w wodzie (zaledwie kilka centrymetrów). Od stycznia do marca w czasie pory deszczowej, Salar może być "zalany" nawet na trzydzieści centymetrów. Ponieważ jego powierzchnia jest absolutnie płaska, czyni to z niego ogromne lustro - ma się wrażenie, że góry dookoła unoszą się w powietrzu.

Magiczne lutrzane odbicie

Przed wschodem słońca

No i wstało
Od tego momentu, tak jak wszyscy odwiedzający Salar, możemy zająć się pstrykaniem lekko kiczowatych zdjęć, manipulując perspektywą i proporcjami. Nasza kolej!
Ale póki co to tylko kilka prób - tak na przekąskę. Ruszamy dalej, w stronę słońca na śniadanie. Póki co jest bardzo (bardzo, bardzo) zimno. Nawet sól na ziemi jest zamrożona.

Podczas gdy Teresa przygotowuje nasze śniadanie...

...my wyżywamy się na naszym aparacie, który tak brutalnie porzucił nas na pastwę losu poprzedniego dnia
Po śniadaniu, zwiedzamy wyspę Incahuasi (zwaną również "wyspą ryby"). Oczywiście nie jest to prawdziwa wyspa - ponieważ powierzchnia Salaru jest jednolicie biała, jakiekolwiek skaliste wzniesienie sprawia wrażenie wyspy. Isla Incahuasi jest porośnięta wysokimi, starymi kaktusami (rosną one tylko jeden centymetr na rok).

Wyspowa iluzja.

Jesteśmy lekko przybici z powodu braku aparatu

Salar panoramicznie

Nasza ekipa

Malutki jeep na bieluśkiej, solnej pustyni

Teresa, Nicole, James, Javier, Rémi, Natalia i nasz super jeep

I Boliwia
Oddalamy się od pseudo-wyspy o kilka kilometrów do "dziewiczej" części Salaru.

Tu nikt jeszcze stopy nie postawił
W tym miejscu znajdują się niewielkie "otwory" w solnisku, przypominające lodowe przeręble. Zanurzając w nim rękę, można wyciągnąć duże kryształy solne (złożone z idealnych, małych sześcianów), całkowicie jadalne!
I tu zabieramy się za dalszy ciąg sesji "Pobawmy się z perspektywą"!
Niestety nadchodzi ten moment, w którym musimy ruszać dalej. Czeka nas jeszcze kilka krótkich przystanków w drodze do Uyuni (miasteczka), gdzie kończy się nasz wycieczka. Jedziemy i jedziemy przez Salar, a mamy wrażenie, że stoimy w miejscu - pejzaż nie zmienia się ani trochę. Na jego peryferii, niedaleko miasteczka Colchani, spotykamy kolejne (niektóre bardzo luksusowe) hotele z soli. Znajduje się tu również centrum ekstrakcji i przetwarzania soli na własny rynek (około 20 000 ton rocznie).

Solne piramidki
O czym jeszcze nie wspomnieliśmy, to o tym, że Salar de Uyuni jest prawdziwym skarbcem skrywającym wiele bogactw. Jeśli chodzi o jego powstanie, jest on pozostałością po wyschniętym, słonym jeziorze. Nie byle jakim, po zajmującym powierzchnię prawie całego Południowego Lipezu. Z wodą spłynęły z otaczających go gór osady zawierające liczne minerały. Dziś znajdują się one pod grubą skorupą solniska (10 metrów). Złoża miedzi, boraksu, ale przede wszystkim litu, spokojnie czekają na wydobycie. Szacuje się, że 70% światowych zasobów litu znajduje się właśnie tu. Jeśli samochody elektryczne rzeczywiście odniosą sukces w bliższej przyszłości, Boliwia stanie się drugą Arabią Saudyjską. Póki co, nie ma ona jednak środków logistycznych i finansowych na eksploatację. Wielkie koncerny międzynarodowe (jak Total) zaproponowały rządowi Boliwii już dziś kontrakt na wyłączność wydobywczą w przyszłych latach, całe szczęście, wszystkie oferty zostały odrzucone. Prezydent Boliwii Evo Morales liczy na te złoża w przszłości.
Nasza wycieczka kończy się tutaj w Uyuni, z pewnością w najbrzydszym mieście, które odwiedziliśmy w czasie naszej podróży :) Jej jedynym atutem jest jej funkcjonalność... Przed pożegnaniem z Javierem i Teresą odwiedzamy jeszcze "cmentarz pociągów" (nie mamy zdjęć!). Stos zardzewiałych pociągów, wagonów, części...
Jak możemy podsumować te cztery dni? Na pewno pozostaną wyryte w naszej pamięci. Boliwia jest ogromną niespodzianką - nie wiemy nawet jak zwiedzić resztę tego kraju, bo poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko na samym wstępie. Poranki są tu niezwykle chłodne, tak bardzo jak popołudnia duszne i gorące. Kraj potrafi zachować jednocześnie sporą dozę "dzikości" i szczyptę nowoczesności. No i te wysokości...bez aklimatacji można zwariować z bólu głowy :)
Zostajemy w Uyuni na następną noc - pozwoli nam to wykąpać sie pierwszy raz od czterech dni! A kolejnego, wyruszymy stąd bezpośrednio jeepem do San Pedro de Atacama w Chile.
génial votre reportage , j'adore ;o) bisou de Nice les mouflets ! PS : papa a bien reçu votre appareil photo ...
Ha ha l'hommage au cowboy cactus
terribles ces photos ! Celle avec LE cactus c'était obligé ^_^ bravo mon rèm bisous à vous deux :)
ciekawe pomysły na zdjęcia:P aż strach pomyśleć co stanie się z tym pięknym miejscem, gdy rozpocznie się wydobycie soli
Trudno zebrać myśli po przeczytaniu artykułu i obejrzeniu galerii zdjęć,Boliwia jest niesamowita można powiedzieć,że ten fragment z wielką solniczką w tle jest nie z tego świata.Przekonaliśmy się jak wielu rzeczy się nie wie, jak świat może zaskoczyć niesamowitymi widokami i mówiąc filozoficznie jak wiele jest do zobaczenia, a jak na to wszystko nasze życie jest za krótkie.Bardzo fajna i bardzo zabawna Wasza gra z perspektywą ,naprawdę uśmieliśmy się ,no bo Natalia wcina Remiego jak hamburgera/z keczupem/a Remi dudli wielką flachę/czy trunek był wykwintny?/ a te ujęcie w adidasach to nic tylko wysyłać na konkurs zdjęć arcyśmiesznych.Pozostałe równie dobre, macie szczęście do towarzystwa w podróży bo cała grupa prezentuje się bardzo sympatycznie i zawsze podróżuje się rażniej w takim gronie.Wiemy teraz,że w tamto miejsce nie trzeba zabierać ze sobą soli bo jak się człowiek przeleci po tym jeziorku wyschniętym to może sobie wyobrazić jak się czuje solony śledż.Podobno bardzo zdrowe jest przebywanie w takich miejscach bo solne inhalacje są doskonałe na wszelkie dolegliwości układu oddechoweg czyli macie dwa w jednym , super widoki i terapia lecznicza.Ciekawe tylko czy samochody nie rdzewieją szybciej po rajdach solnych, gdyż chlorek sodu łaskawy dla metali nie jest.Jak się kiedyś wybierzemy do Ameryki Południowej to pierwszym etapem na pewno będzie Boliwia i te cuda,które prezentujecie bo tak jak mówiliśmy wielokrotnie, natura potrafi wznieść fascynujące obiekty,niesamowite w swoim wyrazie i bez udziału człowieka /na szczęście!/.To jednak wielki paradoks,że kraj dosłownie siedzący na ogromnych złożach minerałów jest w sumie niezbyt bogaty ale z drugiej strony brak intensywnej eksploracji surowców powoduje takie bogactwo krajobrazowe.Pewnie kiedyś to się skończy jak światowe technologie będą potrzebowały określonych surowców i tak jak zwykle w tym regionie dojdzie do kontrolowanych przez jedynie słuszne demokracje przewrotów ,pod byle pretekstem.Ale póki co oglądamy za Waszym pośrednictwem takie cudeńka natury i cieszymy się,że jesteście tam cali i zdrowi no może troszeczkę posoleni.Do usłyszenie w następnej relacji.Buziaki!
Ahahah! La photo indispensable... Enorme :) Par contre, ouais comme a Bogota, le mal de l'altitude est un peu dur...
Ca me donne trop envie d'y retourner!!
Świetne pomysły na zdjęcia-bravo! Kaktusy w otoczeniu solnej pustyni - piękne widoczki, a ten ubrany w koszulkę sportową szczególnie :)). Trzymajcie się !!!Powodzenia w dalszej podróży.
No nam tez sie bardzo podobalo! marta_n => Lit beda wydobywac, soli nie trzeba :D A jesli zaczna to nie wiem - od brzegow beda sie wkopywac pod spod? Fakt, ze Salar jest chyba najwieksza atrakcja turystyczna Boliwii, wiec nie moga chyba od tak go zniszczyc...
les paysages sont de toute beauté !
Superbes photos !!! Surprenante cette maison en sel. Bises
très très beau ! trop bien les photos sur le salar :)
En un mot : fantastique !!! Toutes les photos sont superbes - j'adore .... Les paysages féeriques. Quel contraste entre la nature "morte" et le paysage aride. Les cactus sont vraiment magnifiques Quant à la photo : "indispensable", Rémi n'es tu pas un peu prétentieux ???? :) Un super reportage. Bravo Bisous
[:bien]
Magnifique !!!!!!!!!!!!!!!