Tak, o tym epizodzie w historii nie wolno zapominać. Nowa Zelandia "prawie" została skolonizowana przez Francuzów. W latach 1830 roku, wschodnia część południowej wyspy była już dobrze znana francuskim wielorybnikom. Przepływali oni pół świata, by tu zdobyć cenny wielorybi olej (znakomity smar do maszyn, paliwo do lamp, tłuszcz do produkcji mydła, podstawa do produkcji kredek, plastrów, świec, maści i atramentu). Jednemu z nich, Jean-François Langlois, zamarzyło się, aby Nową Zelandię, a przynajmniej południową wyspę, skolonizowali Francuzi (kolonizatorzy brytyjscy byli już dość liczebni, ale instalowali się wyłącznie na wyspie północnej). W tej perspektywie, w 1839 roku Langlois kupił od Maorysów półwysep Banks. Wrócił do Francji, by zorganizować pierwszą ekspedycję osadników. Ta wyruszyła na początku 1840 z kapitanem Lavaud na czele. Z tym, że tu pojawia się mały problem: w lutym 1840 roku, Brytyjczycy podlisali z Maorysami słynny Traktat Waitangi, w wyniku którego cała Nowa Zelandia została przez nich zaanektowana. Gdy Francuzi, niczego nieświadomi dopłynęli w sierpniu do półwyspu Banks, na wietrze powiewała już Union Jack. Na pocieszenie spóźnialskim pozostały kupione przez Langlois ziemie - tutaj utworzona została francuskia osada - Akaroa.
Akaroa po maorysku oznacza 'długa zatoka'. W rzeczywistości to wlot oceanu z kilkoma zatokami otoczonymi zielonymi górami.
Niestety zmęczeni drogą, mimo pięknej pogody, nie udaliśmy się na zwiedzanie tego samego dnia. Wielki błąd. Następnego poranka pogoda jest katastroficzna: zielone wzgórza zasnute są gęstymi chmurami i widoczność ogranicza się do kilkunastu metrów. No i ten deszcz...
Na szybko objeżdżamy więc centrum miasteczka (składa się zaledwie z dwóch równoległych ulic). Oczywiście ta francuskość mieściny to tylko zabytek, nikt dziś tu nie mówi w języku Moliera. Atrakcję stanowią więc domy z francuskimi flagami, stacja benzynowa nosząca nazwę "L'Essence" (franc. 'benzyna'), "Boucherie du Village" czyli wiejski rzeźnik no i nazwy ulic: Jolie ('ładna'), de la Croix ('Krzyża') i Lavaud (od nazwiska kapitana ekspedycji osadników). Ot co.
Wyjeżdżamy w atmosferze zbliżającego się sztormu, obserwowani uważnie przez owce... Naszym kolejnym przystankiem jest
Christchurch - miasto, z którego pochodzi Rose, i które zostało zrujnowane w zeszłorocznym trzęsieniu ziemi.
A - Kaikoura, B - Hanmer Springs, C - Akaroa
haha y'a pas un pèlerin sur vos photos ^^
Agare du Nord
Mignon ce village avec ses accents français!
Kolejny francuski akcent na Waszej trasie podróżniczej, niby nic a pewnie oko cieszy.Jest tak malowniczo i spokojnie,że chciałoby się tam pobyć teraz, gdy u nas przed świętami wszyscy latają jak zwariowani z zakupowym amokiem w oczach.Czekamy co dalej...!