Nie planowaliśmy pisać postu z ostatniego dnia w Montrealu, poniewaz w planach mielismy spacer po mieście (bez nastawienia "zwiedzanie tego lub tego") i spotkania ze znajomymi. Ale ponieważ dzień ostatecznie okazał się mocno wypełniony i przede wszystkim, interesująco zakończony, post ten ujży swoje życie.
Dzień poświęciliśmy na centrum. W związku z faktem, iż dwie ekstremalne części (wschód francuski i zachód angielski) dzielą miasto między siebie, centrum pozostaje ośrodkiem neutralnym gdzie spotykają się wszyscy.
Pospacerowaliśmy po kampusie Uniwesytetu McGilla (anglojęzyczna uczelnia, jedna z najlepszych na świecie). Część reprezentatywna przypomina mocno styl i architekturę uniwersytetów angielskich. Przed głównymi budynkami rozciąga się ogromny trawnik gdzie studenci pracują w grupach, jedzą lub zwyczajnie wypoczywają (na pięknym znowu dziś slońcu).
Odwiedziliśmy też dzielnice, w których znajdują się domy z wieżyczkami w stylu wiktoriańskim.
Swoją drogą, centrum miasta jest pomieszaniem różnych architektur - trudno znaleźć jakikolwiek ład w tym wszystkim. Montreal nie jest miastem o niezwykłym uroku ale jest praktyczne i czyste. Nie byłam tu nigdy zimą tak jak Remi, niemniej jednak uważam, że powinno się je zwiedzać w takiej pogodzie jaką mieliśmy my - gorące piękne słońce.
Muzyczne huśtawki, grają gdy się huśtasz
Espace La Fontaine gdzie odbywają się największe festiwale montrealskie
Jak już wspominałam, nie tylko dzięki warunkom atmosferycznym jest tu gorąco. W całej prowincji Quebecu studenci strajkują od trzech miesięcy, przedwczoraj protestanci obchodzili "urodziny" - sto dni, w czasie których dzień w dzień odbywają się kilkugodzinne manifestacje. Na samym początku przyczyną strajków była ustawa o podniesieniu o 75% kosztów czesnego. Natomiast prawdziwa przyczyna problemu leży gdzie indziej - w Quebecu od lat siedemdziesiątych koszty czesnego były zamrożone, nie tak jak w pozostałej części Kanady. Argumenty rządzących w Quebecu są takie, iż podniesienie kosztów dyplomu, zrewaloryzuje jego jakość. Ale, Quebec jest prowincją, w której podatki od dochodów są najwyższe w całej Kanadzie - teoretycznie więc, absolwent pracujący po zdobyciu dyplomu, odprowadzi więcej pieniędzy, niż jakby płacił za dyplom. Co ważne również, uniwersytety administrują się tu same - dyrekcja decyduje w jaki sposób utrzymać uczelnie, co niestety daje jej jednocześnie prawo do decydowania w kwestii wynagrodzenia (o być tu profesorem to dobra fucha, a dyrektorem uczelni to już w ogóle). Studenci burzą się więc nie tylko przeciwko podwyżkom, ale przeciwko złemu zarządzaniu. Do zeszłego tygodnia, manifestacje były liczebne ale spokojne. Tydzień temu, rząd przegłosował z dnia na dzień ustawę o zakazie zakrywania twarzy w czasie pochodu oraz o prawie użycia siły przeciwko strajkującym. I właśnie od tygodnia, manifestacje są coraz bardziej liczebne i aktywne (trwają do późnej nocy). "Prawo pały" - jak nazwano tę ostatnią ustawę wprowadzoną w życie z dnia na dzień - co przecież jest niezgodne z konstytucją - zezwala aresztować studentów. Dlatego dziś, manifestują również ci, którzy pierwotnie nie mieli żadnego zdania w kwestii podwyżek czesnego - chodzi im po prostu o złe funkcjonowanie demokracji - z dnia na dzień można przegłosować i wprowadzić różnego rodzaju prawa tyko dlatego że rząd nie jest w stanie zareagować na sytuacje, która wymyka jej się z rąk.
Piszemy o tym z Remim dlatego że uczestniczyliśmy wczoraj wieczorem w manifestacji. Po kolacji ze znajomymi - FX'em i jego dziewczyną Sarą (studentką ostatniego roku) dołączyliśmy się do pochodu. Szczerze, nigdy nie przeżyłam czegoś takiego. Kilkanaście tysięcy ludzi w różnym wieku (nie tylko studentów, ale dużo dorosłych) z flagami, czerwonymi kwadracikami materiału przypiętymi do piersi (na znak protestu), z garnkami, patelniami, drewnianymi łyżkami, gwizdkami…maszeruje hałasując co dzień od trzech miesięcy w spokoju (ok, zawsze znajdą się tacy żeby skorzystać z okazji i coś zrobić głupiego), skandując swoje oburzenie przeciwko rządzącym, którzy naginają prawo (ustawy specjalne są wprowadzane na czas określony, w związku z tym nie można się odwołać do Trybunału konstytucyjnego). Manifestacja jest pełna emocji, wypełnia człowieka uczucie solidarności, prawie wzruszenia. Na żywo wyglądało to mniej więcej
tak (kliknąć w link).
Siedzimy w pociągu z Montrealu do
Nowego Jorku i myślimy o wczorajszych chwilach, o wszystkich Quebekczykach, którzy są przeciwko takiej polityce, takiemu traktowaniu przez rządzących i jednoczymy się z nimi. Jeżeli te strajki trwają od tak dawna i wzbudzają takie publiczne zainteresowanie to chyba musi znaczyć, że coś nie gra, prawda? Mamy nadzieję, że sytuacja się ułoży oraz że studenci i rządzący porozumieją się.
Brawo kochani jestem z Was dumna.Codziennie czekam na Wasze relacje,ogladam zdjecia a wiec podróżuję z Wami.Dziękuję za wszystko czekam na więcej sciskam Was mocno ipozdrawiam
Encore une nouvelle expérience pour vous. En effet, nous vivons dans un drôle de monde. Bonne continuation. Bisous
vous aurez été témoins visuels de ce qui se passe vraiment dans les pays visités, même si ce n'est pas toujours de bonne augure, c'est quand même énorme quand on y pense. profitez, profitez de tout. bisous de nous 3
Pour certains d'entre nous (ceux qui ont pris de la "bouteille"), ça nous rappelle les manifs d'étudiants de Mai 68, mais pas de pavés à Montréal. Bonne continuation!