09 January 2013

nouvelle-zelande Park Narodowy Tongariro

Nasz ostatni etap w Nowej Zelandii. W sumie nie byle jaki, bo zabieramy się za Park Narodowy Tongariro. Na pewno go znacie, nawet jeśli o tym nie wiecie. Oczywiście pod warunkiem, że widzieliście przynajmniej jedną z części "Władcy Pierścieni" w reżyserii Petera Jacksona.

Szlak Tongariro Alpine Crossing przecina wulkaniczny krajobraz parku narodowego. Zalicza się go do najbardziej spektakularnych jednodniowych treków na świecie, w Nowej Zelandii ma nawet status "naj". Czekaliśmy na niego z niecierpliwością i w pierwszej wersji, mieliśmy go zrealizować w czasie pierwszego tygodnia spędzonego na wyspie północnej. Niestety, zaledwie kilka dni przed naszym przylotem do Auckland, zaczęła się, trwająca aż do dziś, erupcja wulkanu Te Maari. Z tego powodu, połowa szlaku jest zamknięta.

Oryginalna trasa zaczyna się w zachodniej części parku, a kończy w północnej. W związku z tym faktem, trzeba było wziąć prywatny autobus przewożący do punktu wyjścia (35$/os.). Aktualnie, trasa uległa zmianie. Dochodzi się do mniej więcej połowy i zawraca. Teoretycznie można by przyjechać własny samochodem i zostwić go na parkingu. Ale ponieważ firmy autobusowe utraciły klientów, dogadały się z parkiem, żeby zamknąć parking. Teraz autobus zabiera nas z kempingu, dowozi do szlaku rano i odwozi po południu. Skandal! Ale to jeszcze nie wszystko: płacisz, a wygody zero - musieliśmy na mrozie i w deszczu czekać na autobus powrotny 2,5 godziny!

tongariro

Od czasu Szlaku Keplera, Remi ma zapalenie stawu kolanowego. No ale odpoczęliśmy przez święta, co miało pomóc. Dodatkowo, po Świętach sprawiliśmy sobie prezenty (tak naprawdę 26 grudnia tu zaczynają się ogrooooomne przeceny). Ja kupiłam sobie porządne spodnie, a Rémi kijki, by ułatwić maszerowanie (takie specjalne leciutkie kijki węglowe). No i dzięki nim, w ogóle w marsz wyszliśmy.

tongariro

tongariro

tongariro

Na dodatek mamy pecha meteorologicznego, pogoda jest naprawdę wyjątkowo brzydka. Szczyty wulkanów zasnute mgłą, widoczność ograniczona do kilkudziesięciu metrów, zimny wiatr i deszcz...

tongariro

tongariro

tongariro

Wiele musimy sobie dopowiedzieć, wyobrazić. Tak jest w przypadku wulkanu Ngauruhoe (2290 metrów), filmowej Góry Przeznaczenia. Jego krater jest wyjątkowy - to idealny symetrycznie stożek. My widzimy jedynie chmury...

tongariro

tongariro
W dolinie, nad brzegiem jeziora Taupo, pogoda jest łaskawsza.

tongariro

tongariro

Tak wygląda Mount Ngauruhoe w czasie pięknego dnia:

ngauruhoe

A tak przedstawiono go w "Władcy Pierścieni":

mordor

Docieramy do wnętrza South Crater na wysokości 1660 metrów. Jest to ogromny płaski teren. Słońce próbuje się przebić przez chmury, ale przegrywa z gęstą mgłą.

tongariro

tongariro

tongariro

tongariro
Zaczynamy wspinaczkę do Red Crater na wysokości 1886 metrów.

tongariro

Jak widzicie dalej nie zajdziemy. Ta gęsta mgła na szczycie to tak naprawdę chmura deszczowo-ulewowa. Widoczność jest zerowa. Zawracamy.
Droga powdrotna to dla Remiego droga krzyżowa. Ponieważ nic nie marudził, myślałam, że wszystko w porządku. Tymczasem ból w kolanie, Remi kompensował na drugą nogę. W rezultacie ma nowe zapalnie ścięgna Achillesa i stare kolanowe. Czyli brynza. Dobrze, że nasz następny kierunek to Polinezja Francuska, będzie można normalnie pójść do lekarza...

Przed Wami kilka zdjęć przedstawiających widoki w Parku Narodowym Tongariro przy pięknej pogodzie (oczywiście nie nasze!) :

tongariro1
Duże Blue Lake, małe lazurowe Emerald Lakes i w tle Red Crater.

tongariro2
Wnętrze Red Crater.

tongariro3
Aktualna erupcja wulkanu Te Maari.

Jesteśmy baaaaardzo rozczarowani pogodą. Nie udało się nam skorzystać w pełni z tego wyjątkowego, wulkanicznego krajobrazu. Nasz ostatni przystanek w Nowej Zelandii to Auckland, przed wylotem na Tahiti. Przed nami słońce, piękne plaże, cieplutka woda w Pacyfiku - żyć nie umierać.

tongariro-map

Télécharger les photos

mama&tata Jan. 9, 2013, 10:24 a.m.

Wiemy z załączonych obrazów,że to była bardzo widowiskowa wyprawa ale tyle razy prosiliśmy abyście na siebie uważali, tymczasem idziecie na górski szlak kiedy Remi ma problemy ze stawem kolanowym.To jest trochę nierozsądne wiadomo,że każda nierówność na trasie a w górach to standart, powoduje ból i eksploatowanie chorego miejsca może w przyszłości być uciążliwe.Weżcie to sobie do serca bo macie jeszcze przed sobą kawał świata.Wulkaniczna strefa bezpośrednia ma w sobie coś magicznego tak jakby z mgły albo oparów wulkanu miało się wyłonić coś surrealistycznego lub nieznany stwór budzący grozę.Macie w Nowej Zelandii mix pogodowy jakby cztery pory roku w pigułce no i wychodzi na to,że biznes na całym świecie potrafi ludziom uprzykrzyć życie wystarczy czegoś zakazać lub coś nakazać aby turyści musieli zapłacić za to lub owo.Wygrzejcie sobie wszystkie możliwe stawy na Tahiti i bez pełnej regeneracji nie ruszajcie na żadne piesze wycieczki.Do usłyszenia, ściskamy gorąco.

Papa Jan. 9, 2013, 8:28 p.m.

J'espère que vous profitez bien des Iles du Pacifiques pour soigner vos bobos. Reposez vous bien. Bises

maman ... ;o) Jan. 9, 2013, 9:18 p.m.

p'tit Mimi repose ta patte folle c'est plus mieux pour la suite des opérations !!! joli décor pour film à sensations :o) Nathalia ? ... saute la puce ! ^_^ De mon côté j'avale ma pillule la barre des 60 est passée maintenant il me faut digèrer ça . bisoux les mouflets

Graeme Kyle Jan. 10, 2013, 9:23 a.m.

Hello Remi and Natalia, I have been following your blog with interest. I have just finished reading a biography of the French navigator Jules Dumont D'Urville. When he visited Tasman Bay in 1827 he named a number of geographical features. Two that survive are Torrent Bay where you went and Adele Island which he named in honour of his wife. As you can see there is a long standing connection between France and Nelson that lives on to this day and you have been following in the footsteps of of of France's most well known explorers. I will look forward to reading about Tahiti and Easter Island. Your photographs are lovely. All the best Graeme

Sogeri Jan. 13, 2013, 8:51 a.m.

Joli trip ! Sur Tahiti, monter vers le Diadème, vue inoubliable sur Moorea. A voir : Pointe de Vénus, Huahine, le lagon de BoraBora, le musée Paul Gauguin en direction de la côte sud de Taravao, tellement reposante... Et si temps suffisant, réservez une ballade aux Marquises avec l'Aranui, et surtout l'extraordinaire Fatu Hiva (!!!). Vous passeriez par les Tuamotu : Rangiroa et Manihi, c'est magique question plongée, requins sympas et fermes perlières ! Goûter au poisson cru, mais pas trop LOL Bonne continuation :)

Rémi Jan. 14, 2013, 4:35 a.m.

Merci Sogeri ! Malheureusement notre séjour en Polynésie touche à sa fin et nous avons quitté rapidement Tahiti pour Moorea qui nous a enchanté et dont le compte rendu arrive bientôt !

discoibiza Jan. 20, 2013, 7:56 p.m.

mieliście pecha z tą pogodą!to znak,że musicie kiedyś tam wrócić...;-)