05 September 2012

thailand Koh Chang

Po kilku dniach w tajskiej stolicy tętniącej życiem, zdecydowanie potrzebujemy się wyciszyć. Kierunek: południowy-wschód - wyspa Koh Chang jest naszym kolejnym przystankiem. Trzeba powiedzieć, że Tajlandia z punktu widzenia turystycznego jest idelną destynacją. Wszystko od A do Z jest zaprogramowane, tak aby każdy odwiedzjący ten kraj zmęczył się jak najmniej. Nie ma główkowania: muszę wziąć metro i trzy autobusy, żeby znaleźć się w punkcie odjazdu do... Za euro więcej, zorganizowana firma przyjeżdża po klienta pod hotel, przewozi do dużego autobusu i dalej bez przystanków zawozi do celu. Wyjechaliśmy więc z Bangkoku rano, pięć godzin później jesteśmy na promie (już w cenie), a na przciwległym brzegu czeka na nas busik wysłany przez hotel. Co do przeciwległego brzegu, obserwujemy tu ciekawe zjawisko: wszyscy wysiadający z nami turyści odjeżdżają w przeciwnym do nas kierunku. Tylko my wybieramy się na wschodni brzeg wyspy? Nie tylko, ale około 90% turystów wybiera zachodnią część, plażowo-hotelową. Nasz hotel znajduje się w samym sercu lasu namorzynowego, jednego z dwóch na wyspie Koh Chang. Jak wiemy, ta formacja zaczyna zanikać, chcemy się więc jej przybliżyć.

koh-chang

Nasz hotel, The Spa Koh Chang Resort, to tak naprawdę centrum odnowy biologicznej: prowadzą specjalne programy żywieniowe, są nastawieni na bio, proponują sesje yogi i masaże, korzystanie z basenu, rowerów i kajaków jest darmowe dla gości a cały kompleks znajduje się w bujnej dżungli w ciszy i spokoju. Normalnie, z daleka nie mieszczą się w naszym budżecie ale jesteśmy poza sezonem, ceny są przystępniejsze. A ich restauracja...!!! Znajduje się w przewodniku "World's 50 best restaurants"! Codziennie zajadaliśmy się specjałami kuchni tajskiej i wcale nie było drogo.

koh-chang

Odpoczywamy. Nie spieszymy się, tymbardziej, że życie w tej części wyspy jest bardzo spokojne. Nie ma barów, dyskotek, o godzinie 19 zapada noc i kończy się wszelaka aktywność. Pierwszego dnia zabieramy się za rowery i odkrywamy sąsiednie wioski rybackie, położone na południu wyspy: Ruang Tan i Ban Salak Phet. W tej ostatniej podziwiamy prace renowacyjne kilku wiekowej świątyni buddyjskiej. Zatrzymujemy się również w Ben Salak Kok, którego mieszkańcy kultywują na ogromnych plantacjach kauczukowce, mangostany (bardzo dobre owoce), ananasy i duriany (zybuczkowce, owoce śmierdzące serem pleśniowym :/). Po powrocie, odświeżamy się na basenie :)

koh-chang

Następnego dnia, wynajmujemy skuter (6euro za dzień wliczając już w to paliwo) co pozwala nam pojechać o wiele dalej. Najpierw wybieramy się w krótki trek (0,5 km) przez dżunglę do dwuczęściowego wodospadu. Potem, postanawiamy wybadać jak wygląda ta druga strona wyspy. Plac budowy tam, gdzie nie stoją już ogromne betonowe molochy. Sklepy i restauracje gdzie nie jest się turystą ale chodzącym pieniądzem (ceny kilkukrotnie wyższe). Na przykład wynajem skutera tutaj to 6 euro od...godziny! Cała północno-zachodnia część jest podporządkowana biznesowi turystycznemu - są tu bary, dyskoteki, świecące do nocy neony...większości takie wakacje odpowiadają w pełni. Dopiero na południowym krańcu wyspy odnajdujemy uśmiech, w Ban Bang Bao. To rybacka wioseczka pełna uroku złożona z domów na palach. Wybieramy jedną z restauracyjek: taras z widokiem na zatokę, siedzimy na poduszkach, w menu (kawałek) barrakudy i ryż z imbirem. Pychota! Niestety nie można wyspy objechać dookoła, Ban Bang Bao dzieli zaledwie kilkanaście kilometrów w linii prostej od naszego hotelu...ale drogi przez górzyste wybrzeże nie ma. Pokonujemy więc tą samą drogę tylko w przeciwnym kierunku...złapie nas ulewa co prawda (jak to w porze deszczowej bywa) ale że jest ciepło to wyschniemy zanim zdążymy dojechać :) Podliczając całość, przejechaliśmy trochę więcej niż 100 kilometrów tego dnia!

koh-chang

Ostatniego dnia korzystamy z hotelowych kajaków i opływamy las namorzynowy. Gęsto zarośnięte drzewy i krzewa w których gnieżdżą się ptaki, małże, nadrzewne kraby są dziś pod ścisłą ochroną na wyspie Koh Chang. Od czasu tsunami w Indonezji w 2004 roku ochrona tych lasów została spopularyzowana. Dostrzeżono, że namorzyny działają jak bariera dla niszczycielskiej fali i pochłaniają jej energię. Niestety tempo zanikania lasów mangrowych, jak się je również nazywa, jest zastraszające: ulegają one nie tylko przekształceniom ze strony człowieka ale też degradacji w rezultacie zanieczyszczenia środowiska. Podążając za falą przypływową docieramy do zatoki, w której znajduje się mała osada rybacka. Panuje tu taki spokój i cisza.

koh-chang

koh-chang

koh-chang

Po dzielnym wiosłowaniu, czas na relaks mniej aktywny: basen i masaż tajski. Jest on powszechnie uznawany jako technika lecznicza, mająca na celu doprowadzenie ciała do równowagi, odblokowania kanałów którymi przepływa energia. Piękna filozofia, ale ile trzeba się przy tym wycierpieć?! Remiemu to ugniatanie się spodobało, Natalii trochę mniej. Jego masażystka była wyraźnie mniej sadystyczna :)

To już koniec pobytu na wyspie Koh Chang. Początkowo chcieliśmy wybrać się w trek na słoniach (koh chang to po tajsku 'wyspa słoni') ale wszyscy nam to odradzili - podobno zwierzęta są maltretowane. Mieliśmy też skierować się na południe, na wyspę Koh Kut, prawdziwy raj. Ale jest pora deszczowa, statki z Koh Chang nie kursują, trzeba by wrócić na ląd i na nowo wziąć prom w drugą stronę.

Udajemy się więc od razu do Kambodży !

koh-chang-map

A - Bangkok, B - Koh Chang

Télécharger les photos

julien Sept. 5, 2012, 4:27 p.m.

ouaich les deux bridés là :)

maman ... ;o) Sept. 5, 2012, 4:35 p.m.

très dépaysant j'adore ! Natalia le chapeau te va à merveille , et le petit scooter doit parraître bien léger à Rémi en comparaison du sien . continuez vos reportages on va voir matin , midi et soir sur le blog et là ... c'est un vrai plaisir quand il y a un p'tit dépot . merci ;o)

Samsam Sept. 5, 2012, 5:01 p.m.

Il est 16h58, je viens de lire "Koh Chang" pour m'évader un peu de mon béton et magie, après cette lecture, je suis toute détendue. Je sens que je vais être accroc à vos messages sur ce continent! Zoubis les riders

Adam Sept. 5, 2012, 5:32 p.m.

Dokat tak sie spieszycie??? Jest tu tyle do zobaczenia !!! Uwazajcie na jedzenie w tych krajach,lepiej jesc gotowane bo surowe jak:salaty,pomidory,ogorki i.t.p.lepiej zostawic dla turystow szczegolnie jak bierzecie posilki w malych reteuracjach,co do picia to lepiej piwo jak wode.

Papa Sept. 5, 2012, 6:17 p.m.

Super dépaysant, j'aime !

poote Sept. 5, 2012, 11:44 p.m.

j'aime bien quand vous décrivez la bouffe moâ.... ^_^

mama&tata Sept. 6, 2012, 11:16 a.m.

No to co najfajniejsze, brak atrybutów dla ludzi wypoczywających w hałasie i zgiełku.Wasze zdjęcie w kokilkach na głowach bomba!Mimo,iż to Tajlandia to krajobraz sielski,swojski tak chciałoby się wypoczywać mimo obecności naszych przodków na ulicach.Na Hawajach kurczaki a tutaj fotogeniczne małpiszony.Pozdrawiamy,buziaki!

Tata Y Sept. 6, 2012, 9:48 p.m.

La Thaïlande est un pays merveilleux. Le photos en témoignent. Dommage que vous l'avez quitté si vite. l y a tant de choses à voir. Les paysages sont magnifiques, un dépaysement complet, les gens sont chaleureux, les fleurs magnifiques et la nourriture est bonne. Bref, il fait bon vivre là-bas. Dommage aussi que vous n'avez pas pu vous promener sur le dos d'un éléphant. Une super expérience - un souvenir inoubliable ! Bon séjour au Cambodge que nous découvrirons avec vous. Grosses bises

Daniel Sept. 7, 2012, 8:22 p.m.

J'aime j'aime j'aime.... Aussi les singes qui s'apaisent...