09 June 2012

etats-unis Dolina Śmierci

Początkowo, w naszym planie podróży, po wizycie sekwojowego lasu, widniała wizyta pustyni Mojave. Ale pojechać na tę pustynię, żeby zaraz potem udać się na inną - jeszcze bardziej pustyniową pustynię, Dolinę Śmierci, nie dość, że dokładało nam około pięciuset kilometrów, to jeszcze kolejne galony benzyny (ok, jest tańsza niż u nas, ale Flexi pali dwanaście litrów na sto kilometrów…). No i najważniejsze - od samego początku wszystko zwiedzamy w biegu! Nie ma czasu na spokojnie nigdzie się zatrzymać bo trzeba jechać do, trzeba znaleźć kemping, etc. To z czego nie zdawaliśmy sobie sprawy układając plan i zwiedzając Stany Zjednoczone palcem po mapie, to to że odległości między parkami są ogromne. Zaraz po wyjeździe z Las Vegas czeka nas na przykład ponad pięć godzin jazdy samochodem do Wielkiego Kanionu Kolorado, przy czym trzeba będzie wyjechać rano, bo jest dużo do zwiedzania... Na dodatek w samym parku, takim jak Death Valley, nic nie jest skupione w jednym miejscu, zawsze trzeba liczyć przynajmniej pięćdziesiąt kilometrów żeby dojechać z jednej "atrakcji" do drugiej. Ale, nie przyjechaliśmy tu po to żeby siedzieć w klimatyzowanym aucie i jeździć...

death-valley

death-valley

death-valley

Pierwsze zderzenie z pustynią jest naprawdę szokujące. Nie tylko jeśli chodzi o temperaturę - powyżej 40 stopni, ale o taki rodzaj ciepła, który otacza cię z każdej strony, dociera do każdego zakamarka twojego ciała, nie możesz zrobić nic, żeby się przed tym obronić...przypomina to ogromną suszarkę! Na dodatek tu się nie żartuje z temperaturą - trzeba tu przewidzieć galon wody (trochę mniej niż cztery litry) na osobę na dzień! Przed każdym wyjściem w trek, jesteśmy uprzedzani, że upał i słońce zabiły tu już wiele osób... W centrum informacyjnym odradzają nam w ogóle jakiekolwiek treki - jest na to za gorąco. Tutaj sezonem turystycznym jest końcówka zimy i wiosna kiedy temperatury są niższe, występują opady deszczu i roślinność kwitnie.

death-valley

No ale nie przyjechaliśmy tytaj żeby siedzieć w samochodzie i zwiedzać wszystko z włączoną klimą. Na dodatek co ciekawsze atrakcje są dostępne na piechotę albo samochodem z napędem na cztery koła. Flexi jest cudowna, ale napęd ma na dwa.

death-valley

death-valley

Pierwszego dnia zwiedzanie zaczynamy rano trekiem w Mosaic Canyon, wyrzeźbionym żwawym potokiem kilka milionów wcześniej w skale marmurowej. Ciężko jest wyobrazić sobie miejsce jakim jest Dolina Śmierci, suche i bez życia, w innych epokach, kiedy były tu dwa morza, rzeki i bujna roślinność. To co dziś przypomina piekło musiało być pięknym miejscem.

death-valley

death-valley

death-valley

death-valley

death-valley

death-valley

death-valley

death-valley

Odwiedzamy również Mesquite Flat Dunes - piaszczyste wydmy, które bardziej odpowiadają wyobrażeniu o pustyni, a tu stanowią tylko jej część, przy czym większość jest skalista. Niestety nie zatrzymaliśmy się w tym miejscu na dłużej - czterdzieści stopni, słońce w zenicie i oficjalne przestrogi na każdym kroku zmusiły nas do poszukania naszego miejsca gdzie indziej.

death-valley

death-valley

death-valley

death-valley

Amerykański dziki zachód to również historia wydobywaczy złota... Udaliśmy się do Rhyolite, opuszczonego miasta (już na terenie stanu Nevada) w którym na początku XX wieku znajdowała się kopalnia złota. Populacja wynosiła wtedy ponad dziesięć tysięcy mieszkańców. Jednak kryzys finansowy i spadek kursu ceny złota spowodował całkowite porzucenie miasta przez jego mieszkańców do około 1920 roku, zamknięcie kopalni i degradację przepięknych budynków. Dziś zostały tylko ruiny : trzypiętrowego banku, kasyna, drewnianych domków w stylu Lucky Luke oraz domu z 1906 zbudowanego z kilku tysięcy butelek (i przywróconego do świetności przez Paramount Pictures na potrzeby któregoś z filmów).

death-valley
Niegdysiejszy bank

death-valley
Dom z butelek

death-valley

death-valley

Niedaleko Rhyolite znajduje się również psychodeliczne Goldwell Museum na wolnym powietrzu artysty belgijskiego Alberta Szukalskiego. Kilkumetrowa naga blond kobieta z lego na środku pustyni co coś naprawdę niesamowitego! Wszystkie dzieła noszą zabójcze nazwy.

death-valley
Tribute to Shorty Harris, 1994

death-valley
Sit Here, 2000

death-valley
Lady Desert The Venus of Nevada, 1992

death-valley
The Last Supper czyli Ostatatnia Wieczerza, 1984

death-valley
Ghost Rider, 1984

Krótki moment paniki zaraz potem, dotyczący noclegu - pole namiotowe, które przewidzieliśmy na tę noc, jest zamknięte. Chwilę poźniej wszystko wraca do normy: na czas robót zamknęli to pole ale otworzyli inne. Szczerze powiedziawszy, perspektywa spania pod namiotem kiedy o 22h w dalszym ciągu jest 40 stopni, wydała nam się conajmniej mało interesująca, tymbardziej że spektakl na niebie oferowany przez spadające i nieruchome gwiazdy był zapierający dech w piersiach. W końcu jakoś udało nam się zasnąć (Natalii lepiej, Remiemu gorzej).

Rano, pobudka o 4h. Jest już jasno, słońce zaraz wstanie. W końcu czekaliśmy na nie prawie godzinę. Potem korzystając, że nie jest w zenicie, udaliśmy się na trek do Golden Canyonu.

death-valley

death-valley

Ciężko jest komentować każdy kanion, jest ich tu tak wiele, ale ten jest dość ładny - o złotawym odcieniu jak jego nazwa wskazuje. Czasem wybieramy złą drogę - wtedy przydarza się nam wspinać bez końca i potem schodzić z problemami - ale to jest część przygody.

death-valley

death-valley

death-valley

death-valley

death-valley

death-valley

Po tym treku udajemy się do Devil's Golf Course, na "Pole golfowe diabła". Jest to olbrzymi fragment dna doliny pokryty wielkimi bryłami soli (sprawdziliśmy, polizaliśmy) i czasem małymi kryształkami uformowanymi przez ten minerał. Gdyby było to coś małego, pewnie nie przyciągnęłoby to niczyjej uwagi, ale ponieważ ciągnie się na kilkuset kilometrach kwadratowych - robi to wrażenie.

death-valley

death-valley

Zaraz potem droga nas zaciągnęła do Badwater - wyschniętego jeziora położonego na 85 metrach poniżej poziomu morza - jest to największa depresja w USA.

death-valley

death-valley

death-valley

death-valley

Po drodze zajechaliśmy do Natural Bridge Canyonu - na półtora milowy trek do mostu skalnego wyrzeźbionego przez wodę.

death-valley

Wracając do Furnace Creek Village (maluśkie miasteczko, centrum Death Valley) wstąpiliśmy na Drogę Artystów, gdzie znajduje się owych artystów paleta: skały odznaczające się niezwykłymi barwami: czerwienią, fioletem, zielenią oraz intensywnym żółtym. Kolory powstały w wyniku aktywności wulkanicznej. Niestety zdjęcia nie oddają prawdziwości kolorów!

death-valley

death-valley

death-valley

Po południu, ponieważ nic nie można robić na zewnątrz - temperatura jest rekordowa tego dnia, jedyne 47 stopni -, zalegamy najpierw w centrum informacji turystycznej gdzie mili rangersi udostępniają nam prąd - możemy napisać ostatnie artykuły, podładować aparaty fotograficzne -, a potem basen! W związku z faktem, że na naszym prymitywnym kempingu nie ma pryszniców, za jedyne pięć dolców możemy się wykąpać i skorzystać z basenu w ranczu hotelowym. Wooooooooooooooooooow, na pole namiotowe wracamy dopiero późnym wieczorem. No co? W końcu to wakacje nie?

death-valley
Zabryskie Point

death-valley

death-valley

death-valley

Następny krok, wyjazd jutro rano (po kąpieli w basenie bo dostęp mamy przez 24 godziny HAHAHA :D) zahaczymy jeszcze o Zabriskie Point - punkt widokowy na ciekawe formacje skalne, a potem kierunek : NEVADA, jezioro Mead i Las Vegas !!!

ouest-4

A - San Francisco, B - Monterey i Big Sur, C - Big Sur i Julia Pfeiffer State Park, D - Sequoia National Forest, E - Dolina Śmierci

Télécharger les photos

Papa June 11, 2012, 7:43 a.m.

Super récit, superbes photos, quelle aventure dans ce désert! Bises Papa

Spooooocky June 11, 2012, 7:46 a.m.

Génial ! Merci

maman June 11, 2012, 9:35 a.m.

encore un joli reportage ... merci les mouflets ! bise claqued à vous deux

poote June 11, 2012, 10:48 a.m.

Même pas peur des serpents et des scorpions avec l'Aspi-venin ^^ bisous les globe-trotters

A&J June 11, 2012, 9:03 p.m.

Jesteśmy pod wrażeniem!!! Przepięknie...

Tata Y June 12, 2012, 12:48 a.m.

La death Valley nous la découvrons avec vous. Paysages grandioses et féeriques. Cela nous rappelle un peu Pietra en Jordanie avec ces pierres colorés comme un arc en ciel. Soyez prudents! A Las Vegas vous serez tranquilles. Cependant, attention à votre porte monnaie ! Mais il y a de quoi visiter.... Bien que vous étiez fatigués, vous pensiez à nous en nous envoyant vos reportages et photos. MERCI. Vous avez des mines superbes; bien bronzés. Nous attendons vos photos et impressions de Las Vegas ! Bisous

julien June 12, 2012, 11:45 a.m.

Unique !!

Dan June 12, 2012, 11:51 p.m.

Vous avez des déos ? Merci, c'est beau :)

marta_n June 13, 2012, 9:46 a.m.

widoki naprawdę zapierają dech:)