13 October 2012

vietnam Hoi An

Hoi An to nie tylko anagram Ha Noi - to również bardzo sympatyczne miasto w środkowym Wietnamie. "Miejsce bezpiecznego lądowania" jak wskazuje jego nazwa, Hoi An jest historycznym portem o tradycji sięgającej końca I tysiąclecia p.n.e. Główną rolą jaką spełniał było kontrolowanie tej część morskiego szlaku jedwabnego. Osiedlali się tu przedstawiciele kupców chińskich i japońskich, z czasem również europejskich (w szczególności portugalskich). Ci bogaci mieszkańcy wybudowali ponad 840 domów, które dziś są interesujące ze względu na ich historię i architekturę. W 1999 roku, UNESCO wpisało miasto do rejestru zabytków światowego dziedzictwa. Dzięki czemu, część "starego miasta" jest wyłączona z ruchu samochodowego, spaceruje się w spokoju, podczas gdy z głośników płynie muzyka poważna :)

Zwiedzamy kilka domów kupieckich, tu na przykład kaplica rodziny Tran:

hoi-an

hoi-an

hoi-an
Rzuca się dwiema monetami z jednej strony Yin, z drugiej Yang, trzeba pomyśleć życzenie. Ma się trzy szanse. Muszą wypaść dwie różne strony, żeby życzenie się spełniło

To przykłady chińskich domów zgromadzenia:

hoi-an

hoi-an

Do najcenniejszych zabytków należy Most Japoński, zbudowany, jak sama nazwa wskazuje, przez przybyszy z Japonii. Jest to jedyny na świecie kryty most mieszczący świątynię buddyjską.

hoi-an

hoi-an

Hoi An to naprawdę przyjemne miasto, spędzimy dzień na spacerowaniu w jego spokojnych uliczkach. Królują tu lampiony wykonane z jedwabiu, wiszące wszędzie: na mostach, domach i drzewach.

hoi-an

hoi-an

hoi-an

hoi-an

hoi-an

hoi-an

hoi-an

hoi-an

Hoi An ma jeszcze jedną specyficzną cechę - jest dosłownie zalane zakładami krawieckimi. Jest ich więcej niż restauracji, a to zdarza się rzadko w miastach turystycznych. Wygląda to tak, jakby pół Europy, Australii i Stanów zjeżdżało się tu szyć garnitury i suknie.

hoi-an

hoi-an

Wieczorem, odpoczywamy w hotelowym basenie, popijając darmowe drinki.
Następnego dnia...hmmm dzień wycięty z życiorysu, spędzony w łóżku. Wymioty, bóle brzucha. Darmowe driny to podobno synonim niedestylowanego alko...

Przewidzieliśmy zostać w Hoi An jeszcze dwa dni i jeden z nich przeznaczyć na wizytę wyspy Cham i snorkeling. Niestety, tajfun Pakhar wprosił nam się do tanga. To już końcówka, nie jest specjalnie gwałtowny ale exit słoneczko, witaj deszczu, sztormie i wietrze. Decydujemy skrócić nasz pobyt w mieście o jeden dzień i przed wyjazdem do Hué - kończymy go wizytą ruin My Son, w koszmarnej meteorologicznie scenerii.

Tytułem wstępu: Hoi An jest położone w ujściu rzeki Thu Bon. Historycznie było ściśle związane z położonymi w górze rzeki Świętymi Ziemiami Amarawati – intelektualnym i religijnym centrum Czampy (państwa Czamów, wspomnianego w poprzednim artykule). Ich ośrodkiem państwowości było My Son, oddalone o 40 kilometrów od Hoi An.

Planowaliśmy się wybrać tam skuterem wcześnie rano: wstać o 4h30, wyjechać o 5h, by móc podziwiać wschód słońca już w ruinach My Son. Nawet jeśli my wykonaliśmy naszą część planu, dziewczyna wypożyczająca nam skuter przespała swój budzik. Wyjeżdżamy więc trzy godziny później. Ostatecznie, jak się okazało nie ma tragedii - niebo jest tak zachmurzone, że słońca nie zobaczymy przez całą długość dnia.

My Son jest położone w sercu zarośniętej dzikiej dżungli otoczonej górami. Niektóre świątynie są nawet dobrze zachowane, biorąc pod uwagę ich wiek (IV-XII w.). Ale to nie czas zdewastował je najbardziej. Miejsce zostało "odkryte" w XIX wieku przez Francuza Henriego Parmentier. Archeolodzy z Francuskiej Szkoły Dalekiego Wschodu podjęli, w latach 60, próby restauracji świątyń. W czasie wojny wietnamskiej, partyzanci Wietkongu założyli swoją kwaterę w dolinie My Son. W sierpniu 1969 roku, Amerykanie zbombardowali sanktuarium niszcząc wiele budynków. Z największej i najstarszej świątyni A1 pozostał jedynie stos potłuczonych cegieł. Philippe Stern, konserwator z Muzeum Guimet w Paryżu, napisał w geście protestacji pełen oburzenia list do prezydenta Nixona. Dzięki temu dolina została wyłączona z działań wojennych. Potrzeba będzie wiele czasu, żeby odrestaurować świątynie My Son...

hoi-an

hoi-an

hoi-an

hoi-an
Ta zielona dziura to krater po bombie

hoi-an-map

A - Ho Chi Minh, Sajgon, B - Da Lat, C - Nha Trang, D - Hoi An

Télécharger les photos

Alice Oct. 13, 2012, 12:42 p.m.

J'avais beaucoup aimé cette ville aussi ! Vous me rappelez des bons souvenirs ! Vous serez ou du 8 au 20 novembre ? Car je serai aussi en Asie moi !

maman ... ;o) Oct. 13, 2012, 12:42 p.m.

y a t-il une signification de départ pour les lampions ? Encore une jolie ballade ... profitez 1000% ;o) , et essayez d'éviter la tourista les mômes !!!! bisous qui soignent ;o)

Papa Oct. 13, 2012, 12:53 p.m.

Une fois de plus, super reportage, j'aime les chapeaux pointus chinois et les lampions +++++

marta_n Oct. 13, 2012, 2:05 p.m.

piękne miasto, lampiony nadają mu niezwykłego uroku:) bardzo podoba mi się fotka 37:) pozdrawiam

Le philou Oct. 13, 2012, 2:14 p.m.

Comme les épisodes précédents : photos magnifiques et un texte adapté. Félicitations.

Tata Y Oct. 13, 2012, 6:03 p.m.

Une ville bien paisible. Le marché très coloré. Fruits et légumes paraissent bien bons. Comme d'habitude le texte et les photos sont vivants. Faites attention à votre nourriture pour ne pas être malade ! Nous sommes toujours avec vous. Bisous

mama&tata Oct. 13, 2012, 6:43 p.m.

To co emanuje z Waszych zdjęć to niespieszny rytm życia tego miasta ,spokój i malowniczość krajobrazów a jeszcze dodatkowo wygląda to trochę jakby był to skansen albo muzeum bajkowe, w każdym razie pięknie.Muszę tam pojechać koniecznie bo biorąc pod uwagę tylu krawców, może któryś uszyje mi wizytowy dresik!Kurczę, w Polsce bimberek też jest nierafinowany ale nie ma po nim takich "efektów specjalnych" jak w Wietnamie lepiej uważajcie co pijecie bo dopiero skończyła się afera w Czechach z metanolem i nie było to fajne.Widać na zdjęciach,że czujecie się dobrze i służy Wam ta podróż ale stęskniliśmy się za Wami zwłaszcza dlatego,że kontakt audio jest rzadki i przystosowany do lokalnych możliwości łącznościowych ze światem.Reasumując spożywajcie niewiele nieznanych trunków/dla zdrowotności/zwiedzajcie dalej ten ciekawy kraj a co zobaczycie przekażcie nam byśmy mogli nacieszyć oczy poprzez czytanie ciekawych relacji i oglądanie fajowych zdjęć.Buziaki!

Aneczka N ;p Oct. 14, 2012, 12:59 a.m.

Trzeci raz już dodaje komentarz do tej notki i ciągle się nie zapisują :( Zdjęcia śliczne. Niedługo już minie połowa czasu waszej podróży. Ale ten czas leci.... :) Udało się Wam rzucić monetami tak, żeby wypadło Yin i Yang ?:D Buziaki :* Ściskam Was mocno :)

pem Oct. 15, 2012, 9:04 p.m.

de toute façon, c'est pas l'homme qui prend la mer... c'est la mer qui prend l'homme !

poote Oct. 16, 2012, 10:50 p.m.

magique comme d'hab :)

Natalia Oct. 18, 2012, 5 a.m.

Anka => Remiemu wyszło trzy razy nie (te same strony zawsze), nie wiem co sobie zażyczył, mi za pierwszym nie, a za drugim się udało :p