Wczesny poranek, jest już jasno, ale nie śpimy - po pierwsze jesteśmy dosłownie zasypani. Trwająca całą noc burza piaskowa "dostarczyła" nam przez zakamarki tyle piasku, że mamy w namiocie prawie plażę (bez morza niestety). Po drugie, mamy stresy związane z Dusią, która została w Paryżu i nie czuje się najlepiej. Nie pozostaje nam więc nic innego jak ruszyć w drogę, czas na Park stanowy Dead Horse Point i Park Narodowy Kraina Kanionów, sąsiadujące ze sobą.
Park stanowy to zupełnie inna bajka niż parki narodowe. Primo, musimy za nie płacić (podczas gdy narodowe są za darmo po kupieniu karty "Ameryka jest piękna" za 80 dolców). Secundo, mapy, broszury i WODA nie są darmowe. Tertio, rangersi nie są tacy mili... Decydujemy się na Rim Trail, wzdłuż brzegu kanionu. Po raz pierwszy jesteśmy...rozczarowani. Owszem widoki są piękne, ale "spacer" przez gołą pustynię w samo południe trochę mniej (jedyna atrakcja to znowu szczuroskoczki i jaszczurki...).
Za to punkt końcowy ścieżki - Dead Horse Point, faktycznie powala na kolana. Przypomina trochę Horseshoe Bend ale jest jeszcze potężniejszy.
Park Narodowy Canyonlands to trochę inna historia. To
Wielki Kanion Kolorado do potęgi -ntej. Rzeki Colorado River i Green River spotykają się tu tworząc Y i dzieląc park na trzy części: The Needles (południowy-wschód, "Igły" oddalone o 70 mil na południe od Moab), The Maze (południowy zachód, "Labirynt" gdzie żeby móc dotrzeć trzeba mieć auto z napędem na cztery koła) i Island in the Sky czyli "Wyspa na niebie" na północy.
Nasza wizyta obejmuje tę ostatnią część. Właśne Island in the Sky oferuje najpiękniejsze punkty widokowe na rozległe kaniony, dziury w ziemi wyglądające jak ser obgryziony tu i ówdzie przez wygłodniałe myszy.
Po drodze "zaliczymy" naturalny skalny łuk Mesa Arch z przepięknym widokiem na kaniony, na Colorado River i góry La Sal na horyzoncie (znany ze standardowych tapet Windowsa).
Na deser - Grand View Point, z którego przy dobrej widoczności, można dostrzec miejsca oddalone o 200 kilometrów! Cóż za zachwyt: skały żółte, pomarańczowe, krwistoczerwone, bure - każde z innej epoki, a w dole białe płaszczyzny...
Ale - zwiedzanie na sposób amerykański - jedziemy autem, wysiadamy, robimy zdjęcia i wracamy do auta jest dość męczące. Po tym więc decydujemy się na powrót na kemping (pranie, basen, siesta), bo czeka nas w perspektywie dwudniowa droga do
Parku Narodowego Yellowstone, z przystankiem na noc w stolicy Mormonów, Salt Lake City.
A - San Francisco, B - Monterey i Big Sur, C - Big Sur i Julia Pfeiffer State Park, D - Sequoia National Forest, E - Dolina Śmierci, F - Jezioro Mead, G - Las Vegas, H - Wielki Kanion Kolorado, I - Dolina Monumentów, J - Page, K - Park Narodowy Zion, L - Park Narodowy Bryce Canyon, M - Park Narodowy Capitol Reef, N - Moab, Park Narodowy Kraina Kanionów
elles sont splendides ces photos, je vous envie, je vous envie, je vous envie :) bisous tout plein à vous deux, vous nous manquez
Hej Kochani :) Spokojnie Dusia to dzielny kotek i na pewno sobie poradzi i będzie dzielnie czekać na Wasz powrót :)
Grandiose ! Bisous Papa
Przemierzajcie dzielnie tą przecudną,niesamowitą krainę powodzenia,wytrwałości
Witajcie! Wszystkiego naj z okazji drugiego miesiąca po ślubie.Już się trochę niepokoiliśmy że Was zaanektowała jakaś Wielka Stopa Ktoś zadał sobie wiele trudu żeby te kamyki tak malowniczo poukładać,ale efekt jest.Bardzo piękne zdjęcia szczególnie te, na których możemy Was zobaczyć.Uważajcie na Siebie i powodzenia w dalszych trekach.Buziaczki
Rénial !