Wreszcie jesteśmy w czwartym i ostatnim na naszej trasie stanie Australii: Australii Południowej. Czeka nas tu niespodziewana, drobna zmiana czasu (znowu!). Wyobraźcie sobie, że w tym stanie ludzie nie są tak zgodni jak w Nowej Południowej Walii czy w Victorii, gdzie uznaje się czas letni, ale nie są jednocześnie tak kategoryczni jak Queensland, gdzie sie go odrzuca. Tutaj się czas traktuje kompromisowo, dając każdej ze stron trochę racji: jesteśmy bowiem teraz o pół godziny później niż
Cairns, ale i pół godziny wcześniej niż
Sydney i
Melbourne. Ta subtelna różnica dotarła do nas dopiero gdy ostatniego dnia naszego pobytu w Mount Gambier, docierając do kina na pół godziny przed seansem, czakaliśmy na niego godzinę...
Nasz pierwszy przystanek w Australii Południowej, największe miasto w regionie i stolica Limestone Coast to przesympatyczne Mount Gambier. Jest znane w regionie z dwóch powodów. Znajduje się tutaj Blue Lake, niesamowicie niebieskie jezioro pochodzenia wulkanicznego. Specjaliści nie są do końca w stanie wyjaśnić skąd bierze się tak intensywny odcień. Jedna z teorii mówi o osadzonych na dnie kryształkach kalcytu. Fenomen można zaobserwować tylko wiosną i latem, gdy w kryształkach odbijają się promienie słoneczne. Zimą, tafla jeziora jest zwykła, szara.
Blue Lake jest głębokie na 75 metrów. Otacza je dodatkowo kilkunastometrowy krater. Nie jest to jedyne jezioro w kraterze Mount Gambier. Drugie, Valley Lake, szare, bure i ponure!
Druga atrakcja w mieście to liczne podziemne, wapienne groty. Są tu takie długie na kilkanaście kilometrów, które trzeba zwiedzać z latarką i przewodnikiem. Są i mniejsze, jak ta, Cave Gardens, głęboka na 50 metrów, znajdująca się w samym centrum miasta, zaraz za budynkiem urzędu miasta. Miasto przypomina od spodu dziurawy, szwajcarski ser!



Oczywiście jesteśmy szczęściarzami, trafiamy do miasta w przeddzień wielkiej świątecznej parady...gwiazdkowej! 17 listopada! To jest naprawdę dziwne, te wszystkie świąteczne ozdoby, choinka, Święty Mikołaj, gdy w ciągu dnia temperatura dochodzi o 25°C. A dla Australijczyków świąteczna parada to powód do radości, zaczyna się robić ciepło, wreszcie można wyjść na dwór, no i niedługo wakacje! (cały styczeń jest wolny od szkoły!). Ludzie przyjeżdżają z sąsiednich miast, główna ulica Mount Gambier - Commercial Street jest wyłączona z ruchu, dzieciaki rysują kredą na ulicy. Wszyscy są poprzebierani, główny plac zamienia się w restaurację na wolnym powietrzu z orkiestrą country. Taki nasz letni festyn no!

Niektórzy zarezerwowali sobie miejsca już kilka godzin przed rozpoczęciem parady.
Każdy bierze tę imprezę na serio. W lokalnej kawiarni zatrzymujemy się na gorącą czekoladę przygotowaną przez księcia z bajki.

Śpiąca Królewna nie zmieściła się w kadrze.

O tu jest.
Defilada jest naprawdę sympatyczna, orkiestry z całego regionu interpretują świąteczne hity, każda szkoła i przedszkole przedstawia swój show.
Sympatyczne miasto to Mount Gambier, ale kontynuujemy naszą drogę do
Adelajdy. Czeka nas jeszcze 145 kilometrów wzdłuż parku narodowego Coorong, raju dla ornitologów (żyje tu dwieście gatunków ptaków!) i dla naszych oczu.
A - Melbourne, B - Great Ocean Road, C - Mount Gambier
Ca me fait penser au lac de Salagou
Super Fête... le reste aussi. Très coloré..... Combien de choses merveilleuses que vous avez déjà pu voir et emmagasiner. C'est génial et hallucinant. Continuez et savourez ces bons moments. Ici il fait froid. Le ciel est gris. Bientôt il va geler. 'A" est rentré. Grosses bises de nous trois
Rzeczywiście niebieskie to jezioro jak farbka akwarelowa, a może to tylko gra światła, imponująca jest głębokość no ale skoro to krater to nic dziwnego.Kiedy właściwie tubylcy obchodzą święta bo te parady,wystroje pokazują jakby to tuż,tuż a u nas przecież jeszcze prawie miesiąc do gwiazdki!Fajnie,że się cieszą i bawią, nas mordują media z okazji świąt porąbanymi reklamami w TV a w marketach pojawiły się choinki i stroiki.Nie zaglądaliście do wnętrza grot?To mogło być fascynujące zważywszy ich ogrom i długą sieć.Podróżujcie dalej w tym merrychristmasowym klimacie a nie zapominajcie o Waszych czytelnikach i raczcie ich dobrą relacją jak dobrym obiadkiem!Buziale koale.
Bon, alors Merry Christmas en avance ! C'est chouette et coloré, ça fait carnaval. Bises
patrząc za okno dochodzę do wniosku,że nie miałabym nic przeciwko spędzaniu świąt w podobnym klimacie. A sam pomysł parady całkiem fajny:) Pozdrawiam Was serdecznie:*
jestem pod wrażeniem tego miejsca i wszystkich pozostałych :D Mega Wam zazdroszczę... bezpiecznej i równie fascynującej reszty podróży:)