03 November 2012

australie Słoneczne Sydney

sydney-map

Sześć miesięcy w podróży już za nami, czas mija szybko na przyjemnościach. Tęsknimy za naszymi bliskimi, za naszymi przyjaciółmi, za naszą Dusią. Ale mamy jeszcze tyle rzeczy do zobaczenia, tyle miejsc do odkrycia - dziewięć miesięcy przygód (i nieprzygód, to niestety zawsze idzie w parze), radości i pięknych zdjęć oczywiście.
Zaczynamy nowy kontynent, nowy rozdział - Australia i Oceania, tak wyczekiwane, będą nas gościć, aż do połowy stycznia. Zaczynamy....od Sydney. Krótka, dwudniowa zaledwie wizyta, przed lotem na północ kontynentu, ale pełna wrażeń.

sydney

Pierwsze jest szokujące - ależ ceny! Wszyscy dobrze wiemy, że Australii kryzys nie dotknął, że ludzie tu zarabiają dwa razy więcej niż we Francji. Ale mimo wszystko - autobus z lotniska do centrum miasta kosztuje nas 32$! Tyle co wydaliśmy na przejechanie całego Wietnamu... Butelka wody mineralnej i dwie zupki chińskie 10$, łóżko w dziesięcio-osobowym dormitorium w hostelu 30$. Jeśli macie ochotę zatęsknić i uronić łęzkę za Azją, proszę - paczka chusteczek 2$! Wiedzieliśmy, że tak będzie, co nie oznacza, że nas to nie szokuje. W Kambodży zdarzało się odmawiać świetne pokoje za 15$ bo za drogie. Tu za klitkę dwa metry na dwa z łóżkiem polowym musimy zapłacić 70$. Już zapomnieliśmy jak to było w Stanach...

Drugia rzecz - Australia to jest kraj trzeciego świata jeśli chodzi o internet! Jak w Europie dwadzieścia lat temu, kiedy odkrywaliśmy tę technologię. W Azji, gdzie tylko usiądzemy: w kafejce czy restauracji, u masażysty, w supermarkecie, na lotnisku, w każdym hotelu był za darmo i dobrej jakości! Tutaj za godzinę trzeba zapłacić co najmniej 5$ i do tego jest limit np. 50Mo! Nie wiemy czy uda nam się za każdym razem wysłać na serwer wszystkie zdjęcia...

sydney

Ale z drugiej strony, dobrze wrócić do kraju "cywilizowanego" pod innymi względami. Na ulicy jest porządek! Nie ma za wielu samochodów, o skuterach zapomnijmy. Jest spokojnie - nikt nie używa klaksonu. Prawie z nóg padliśmy, jak pewien kierowca zatrzymał się, żeby nas puścić na pasach!!! W porównaniu do Hanoi, nasze szanse na przeżycie na ulicach wzrosły o milion. Możemy oddychać spokojnie, nie ma dużego zanieczyszczenia. Sydney jest bardzo zielone, w samym sercu miasta znajduje się ogromny park, Królewski ogród botaniczny. Australijczycy są naprawdę cool, uśmiechają się, wychodzą nam naprzeciw. Każdy chce pomóc, udziela dokładnych wyjaśnień, interesuje się, wypytuje, przedstawia się...

Wyżej wspomniany cenowo pokój wynajmujemy w hostelu w przesympatycznej dzielnicy Kings Cross. Jeśli chodzi o atmosferę tam panującą to mamy mały problem z przystosowaniem się. Nie jesteśmy pewni czy to wiek, czy ustabilizowana sytuacja życiowa, ale absolutnie nie potrafimy się tam odnaleźć. Średnia wieku to jakieś 20 lat, najwięcej jest Niemców, Francuzi są w drugiej kolejności. Prawie wszyscy w tym hostelu mieszkają na stałe. Dużo młodych osób przyjeżdża z Europy z bardzo popularną wizą "working travel" i zostaje na przynajmniej 6 miesięcy. Ich rozmowy skupiają się na zdanych (lub nie) niedawno maturach, dziecinnych zabawach, podrywach... Remi szczególnie kiepsko znosił kuchnię (tak, to on gotuje :p), w której kilkanaście osób naraz próbuje przyrządzać jedzenie, która jest brudna i klejąca (i gdzie biegają karaluchy!). A wiecie, że nie jesteśmy specjalne wymagający i istalacje kempingowe nam wystarczają w zupełności. No cóż, to musi być fajne jak się ma kilka lat mniej :D

Całe szczęście dzielnica jest naprawdę sympatyczna. Pierwszego dnia po przylocie z Dżakarty, mamy właściwie tylko popołudnie. Na spokojnie maszerujemy po ulicach, odkrywamy pobliski port Woolloomooloo (cudowna nazwa nieprawdaż?). Jest jak w domu, bo Kings Cross jak Montmartre: na wzgórzu się piętrzy!

sydney

sydney

sydney

Drugiego dnia, jedyny, który mamy "w całości", odkrywamy główne atrakcje Sydney. Na piechotę, bo centrum nie jest takie duże. Po drodze, zauważamy jak przyjemne jest życie w tym mieście. Nie tylko temperatura - akurat trafiamy na początek lata, właśnie kwitną bzy! -, piękne słońce i błękit nieba są głównymi atutami. Ludzie zdają się być bardzo szczęśliwi, sceneria przypomina amerykański serial.

sydney
Grać w piłkę na boisku w samym centrum miasta - tu to jest możliwe.

Wszystkie "egzotyczne" dla nas w Europie ptaszyska, tu są jak szare wróbelki. A jak hałasują! Kakadu skrzeczy jakby go z piór się żywcem obdzierało!

sydney

sydney
Katedra Najświętszej Maryi Panny, największy kościół w Australii

sydney
Panoramę miasta można podziwiać z platformy widokowej Sydney Tower

sydney

Dzielnica finansowa i drapacze chmur sąsiadują z zatoką i jej ogrodami. A tam mieszkańcy uprawiają wszelkiego radzaju sporty. Szczególnie popularny jest jogging. Po czym odróżnić Sydnejczyka od turysty? Po nieskazitelnych butach! Nie tyle, że wypucowane - wyglądają jakby dopiero co kupione.

sydney

sydney

sydney
Oczywiście króluje rugby nade wszystko

sydney
Boks też jest popularny

I w jednym zaledwie spojrzeniu można dostrzec główne atrakcje miasta: słynna opera, most Harbour Bridge i zatoka Port Jackson. Czujemy się jak w filmie.

sydney
Główny symbol Sydney - zaplanowana w stylu ekspresjonizmu i wybudowana przez Jørna Utzona Opera. Remiemu przypomina muszelki, mi fale

sydney
Złośliwi mówią, że przypomina wieszak na ubranie - 'coathanger'. Harbour Bridge został ukończony w 1932. Ma 1149 m długości, a jego najwyższy punkt znajduje się 134 metrów nad poziomem zatoki.

sydney

sydney
Zatoka Port Jackson tworzy największy naturalny port na świecie, popularnie nazywa się ją Sydney Harbour.

Kiedy wchodzimy do ogrodu botanicznego prawie zapominamy, że jesteśmy w środku tygodnia. Jak w weekend ludzie piknikują, spacerują, opalają na trawie. I biegają. Naprawdę dużo ludzi tu biega.

sydney

sydney

sydney

sydney

sydney

sydney

sydney

Kończymy zahaczając o dzielnicę The Rocks, bardzo modną dziś i odrestaurowaną. Dawniej mieściły się tu fabryki portowe, dziś restauracje i butiki.

sydney

sydney

sydney

Małe zakupy, kolacja (Remi jest na nowo uszczęśliwiony gotowaniem w swojej ulubionej kuchni :p) i wychodzimy na nowo. Wracamy do ogrodu botanicznego skąd rozciąga się najpiękniejszy widok. Chcemy zobaczyć jak nocą jest oświetlona zatoka.

sydney

sydney

sydney

sydney

Myślę, że zauważyliście: miasto nam się bardzo spodobało. Wrzucamy do tego samego worka co Nowy Jork, Filadelfię (ja dodatkowo dorzucam Honolulu), miasta, w których moglibyśmy mieszkać. Jedyny problem - Sydney jest naprawdę daleko.
W Australii, ludzie albo Sydney kochają albo nienawidzą - i tym samym kochają lub nienawidzą Melbourne. To jak u nas Warszawa czy Kraków, wino z Burgundii czy z Bordeaux, aparat Canona czy Nikona, komputer z Mac'iem czy Windowsem. Na razie, nie znamy jeszcze Melbourne - ale możemy powiedzieć, że Sydney zawiesiło poprzeczkę naprawdę wysoko...

Télécharger les photos

poote Nov. 6, 2012, 7:54 a.m.

wouahhhw :) des bisous, c'est trop beau !

marta_n Nov. 6, 2012, 8:20 a.m.

miasto rzeczywiście robi wrażenie, szczególnie nocą:) a tak z zupełnie innej beczki ładną masz sukienkę:D

Papa Nov. 6, 2012, 10:14 a.m.

Drôle d'impression que de vous savoir de l'autre coté de la terre, à l'oppposé de nous, les pieds en l'air et la tête en bas. Heureusement qu'il y a l'attraction terrestre !!! Votre voyage vous permet de découvrir les différences qui existent d'un continent à un autre, et même entre les pays d'un même continent. Pour Interne, c'est bizarre car on a l'impression que l'Australie est un pays très avancé dans tous les domaines. Bonne continuation et attention aux kangourous, il paraît qu'ils boxent très fort! Bises

maman ... ;o) Nov. 6, 2012, 12:58 p.m.

yep yep yep ! ça m'botte c'est trop beau ;o)les photos de nuit sont superbes . voir ces oiseaux exotiques en liberté m'enchante . bonne ballade les mouflets profitez à fond sans penser à nous ... dans neuf mois on sera au rendez-vous, on vous a gardé votre place au chaud chez les GRZ ^^

mama&tata Nov. 6, 2012, 3:31 p.m.

No jest kangurowo chociaż tak naprawdę Sydney sprawia wrażenie miasta europejskiego albo amerykańskiego ale co tam ,jest pięknie.Słynny budynek opery pokazywany jest na filmach szczególnie sensacyjnych w sytuacji gdy akcja zahacza o Australię.Te papużki wyglądają jak z plastiku postawione w celach ozdobnych na trawniku a tu popatrz australijskie wróble i to białe!No cóż ceny są takie jak zarabiają obywatele i dla nich to nie jest problem, ludzie z zewnątrz przeżywają szok.Remi się wykształci przy okazji Waszej aprowizacji na szefa kuchni ale nigdy nie wiadomo co w życiu może się przydać.Buziaki!

wujek Andrzej Nov. 7, 2012, 2:26 p.m.

A ja myślałemm,że tam tylko pustynie, węże, robale, pająki, dingo, koale no i kangury a tam jest nawet cywilizacja. Jakbyście spotkali mojego kolegę Edka Kruka to go pozdrówcie..... ale on mieszka w Brisbane. Pozdrawiam wujek Andrzej

Papa Nov. 10, 2012, 10:29 a.m.

Enfin le site est de nouveau accessible! On attend la suite avec impatience. Bises Papa

Daniel, Susana, Emma & Laura Nov. 12, 2012, 10:25 p.m.

Coucou !! On vient de recevoir la petite carte photo :) on est super heureux même si Emma a confondu Rémi et le poisson... En tout cas ça nous a fait super plaisir. Nous aussi on est très très impatients de vous revoir et vous nous manquez beaucoup. Après le tour du Monde vous devrez faire le tour de tout le monde pour tout raconter !! Gros bisous à vous 2

Francois et Monique Nov. 13, 2012, 5:58 p.m.

Enfin je viens de ratrapper mon retard dans la lecture de votre beau voyage je vous suis toujours tellement tout est merveilleux Nous partageons ainsi votre rêve Biz à vous deux

Gretzky Nov. 16, 2012, 10:01 a.m.

strasznie mi się spodobało Sydney... niedługo je odwiedzę =) PS: świetne zdjęcia ;)